Rosną kłopoty polskich przedsiębiorstw transportowych. Branża mająca kluczowe znaczenie w polskiej gospodarce, odpowiadając za 7 proc. polskiego PKB oraz 6,5 proc. zatrudnienia, boleśnie odczuwa spadek liczby zamówień przy jednoczesnym wzroście kosztów. To sprawia, że wokół firm przewozowych zaciska się pętla zadłużenia.
– Wszystkie wskaźniki dotyczące naszego sektora lecą na łeb na szyję, coraz więcej firm się zamyka. Jeśli nasze państwo nie podejmie jakichkolwiek działań, to nawet gdy po kryzysie pojawi się fala wznosząca, to może się okazać, że nie będziemy mieli z czego odtworzyć naszego potencjału, którym zawojowaliśmy europejskie rynki – mówił prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek w czasie zorganizowanego przed tygodniem Forum Transportu Drogowego.
Niemcy nie płacą
Kłopoty sektora pogłębia sytuacja gospodarcza w Europie, zwłaszcza w Niemczech, gdzie spadek produkcji i popytu bezpośrednio przekłada się na polskich przewoźników. Według danych Transport Intelligence z powodu wzrostu kosztów i osłabienia popytu, około 84 proc. firm transportowych odczuwa większą presję na marże. Firmy transportowe muszą także stawiać czoła konkurencji, obniżającej stawki rynkowe.
Problemem pozostają opóźnienia w płatnościach: według serwisu Truck Focus, skala zjawiska rośnie, i zaczyna dotyczyć także kontrahentów niemieckich, co pogłębia problem. – Konsekwencją jest wdrażanie przez branżę TSL działań uodparniających na takie sytuacje: m.in. optymalizacji i zwiększania wydajności poprzez digitalizację i automatyzację większej liczby procesów w firmie, z wykorzystaniem najnowszych technologii – informuje Truck Focus. Jak wskazuje, wśród średniej wielkości przedsiębiorstw pojawiła się co prawda tendencja do konsolidacji, co przyczyni się do powstania na rynku podmiotów bardziej odpornych na trudne warunki, mających lepszą pozycję negocjacyjną, co jest istotne w sytuacji rozmów na temat stawek transportowych. Jednak nie poprawia to sytuacji.