Dlaczego Hamlet nie byłby dobrym przedsiębiorcą

Powoli obojętnieję na publikacje na temat sztucznej inteligencji. Co ma być, to będzie. Nie da się jednak tego tematu odczepić od siebie. Co rusz jakiś incydent sprawia, że on powraca.

Publikacja: 31.03.2025 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po pro

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po prostu to zrobić"

Foto: materiały prasowe

Chwilowo bardziej poruszające jest kilka zdań wyczytanych w wywiadzie z Janem Englertem w „Gazecie Wyborczej” z tego weekendu, który spędziłem w Kurdystanie, a więc kupionej kilka dni po powrocie do Warszawy. Swoją drogą to ciekawe, że „Wyborcza” wciąż leżała sobie wtedy na półce w moim ulubionym sklepie. Sklepie spożywczym, choć to określenie dalece nieprecyzyjne. Ale nie wiem, jakiego użyć, by trafić w sedno, a zarazem uniknąć posłużenia się jedną z takich nazw jak Carrefour czy Auchan. Człowiek ma wątpliwości i niepewność nawet w tak prostej sprawie.

I właśnie o wątpliwościach między innymi jest we wspomnianym wywiadzie. Englert: „Ja mam coraz więcej wątpliwości z wiekiem, a – jak mówi mój bohater w spektaklu „Baron Muenchhausen dla dorosłych” – wątpliwości osłabiają”. Piotr Guszkowski dopytuje: „A nie są darem?”. Englert: „Myślę, że człowiek inteligentny musi mieć wątpliwości, starzejący się człowiek ma je zawsze. Dlatego tak głośno krzyczy, żeby się nie wydało. Nadrabia w ten sposób brak pewności”.

To taki chwilowy oddech świeżego powietrza, przeczytać tych kilka zdań, po wdychaniu oparów pewności i braku wątpliwości, którymi nasycone są na przykład tzw. media społecznościowe.

Obserwuję coś podobnego u siebie, takie właśnie narastanie wątpliwości zarówno co do spraw ostatecznie najważniejszych, jak i bardziej epizodyczno-operacyjnych (na przykład, czy zrobię lepiej jadąc na jakąś konferencję, czy też nie jadąc i wykorzystując w różnych celach ten wygospodarowany czas).

Kiedyś dylematów i wahań było mniej. Mam nadzieję, że to nie funkcja wieku biologicznego, i sądzę też, że nie biologiczne starzenie się miał na myśli Jan Englert. Że chodzi tu raczej o zasób doświadczeń, przeżyć, sukcesów, a zwłaszcza porażek. Ale to naprawdę rzecz o „nadziei” bardziej niż twardym przekonaniu, bo wątpliwości co do takiego metazagadnienia są jak najbardziej na miejscu.

Co dobrego daje brak wątpliwości? Bo że wywołuje bardzo pozytywne skutki w niektórych dziedzinach, to rzecz chciałoby się przewrotnie powiedzieć więcej niż pewna. Na przykład związki między ludźmi umacnia. Nawet jeśli oznacza to porażenie zmysłów przez jakieś zaślepienie, to warto zakosztować takiego awanturnictwa. A w biznesie? A w inwestowaniu? Często słyszymy o ludziach wielkiego sukcesu biznesowego, którzy nie mieli wątpliwości i, zdaniem wielu, właśnie dlatego ten sukces osiągnęli. Znam kilka takich przykładów, a o wielu słyszałem. Mam wprawdzie co do tego znowu wewnętrzne wahanie, czy na pewno można się z tym zgodzić jako regułą ogólną. Ale przeważa u mnie przekonanie, że rzeczywiście to nieposiadanie wątpliwości co do tego, co powinno być zrobione, a co nie, jest decydującym czynnikiem powodzenia w biznesie. I może wskutek tego tworzenie fantazyjnych start-upów, z których czasem wyrasta coś dużego, jest głównie domeną ludzi młodych. Co by oznaczało, że statystyki dotyczące tzw. founderów takich firm zbiegają się z refleksją Jana Englerta i z popularnym przekonaniem, że do biznesu potrzebne jest przede wszystkim unikanie hamletyzowania.

Być może jest tak, że sztuczna inteligencja zmieni paradygmat również w tym aspekcie. Ba, może ona właśnie po to powstaje w pierwszym rzędzie. A może nawet do tego jednego da się sprowadzić istotę całego przedsięwzięcia: jego celem byłoby stworzenie mechanizmu rozumowania, pozbawionego pola dla wątpliwości.

Może jest tak, że ludzkość miewała różne marzenia-pragnienia, jak na przykład marzenie ikarowe, by umieć latać (bez nagłego, niekontrolowanego spadania). Marzenia uświadomione, a dążenie do świata bez wątpliwości byłoby akurat mniej świadome. A nawet było kontestowane, bo gdyby nie było, to właściwie rozwój – naukowy, techniczny, kulturowy, wszelki – byłby niewytłumaczalny i nawet nie mógłby zaistnieć. Aż wreszcie wiek XXI, jak dotąd ceniący przede wszystkim pragmatyzm i praktyczność, postanowił utemperować postawę opartą na posiadaniu wątpliwości i podważaniu status quo.

Sztuczna inteligencja rozwiąże wszystkie problemy i koniec końców sprezentuje nam nową opowieść na temat świata. A my ją przyjmiemy, bo będzie to wizja najbardziej logiczna, zupełna i metodycznie najszerzej i najgłębiej oparta na danych, spośród wszystkich znanych do tej pory. Zresztą to przecież ludzie powołują do życia algorytmy i tego ojcostwa-macierzyństwa nie sposób się wyprzeć (wprawdzie do pewnego momentu, gdy algorytmy będą się już uczyć same, bez zapośredniczeni tego procesu przez ludzi).

Jak wtedy będzie wyglądało prowadzenie biznesu i, mówiąc bardziej ogólnie, zarabianie pieniędzy? Chyba nikt nie ma na ten temat odpowiedzi nie grzęznącej w hipotezach i wątpliwościach. Ani Hamlet, ani nawet, ośmielę się powiedzieć, Harari. A przecież nie mówimy o czymś, co może się zdarzyć dopiero pod koniec stulecia. To będzie wkrótce. Za kilka lat czy aż za kilkanaście?

Felietony
Życie szkodzi
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Felietony
Ryzyka prawnika
Felietony
Raportowanie zrównoważonego rozwoju po japońsku
Felietony
Strategiczne zmiany po obu stronach Atlantyku
Felietony
Rośnie ryzyko fiskalne
Felietony
Refleksje na Nowy Rok (to nie pomyłka)