W Polsce te wskaźniki, mimo wciąż relatywnie dobrych poziomów, już od jakiegoś czasu wyglądają gorzej. Wzrosła, powszechnie obserwowana i analizowana, wielkość zadłużenia w relacji do PKB, podobnie zwiększył się poziom deficytu budżetowego. Co więcej, perspektywy na najbliższe lata w tym względzie jednoznacznie wskazują na dalsze wzrosty długu i deficytu.
Wskaźniki te istotnie i bacznie obserwowane podlegają jednak zmianie stosunkowo rzadko, co wynika choćby z kwartalnej częstotliwości publikowania danych dotyczących tempa wzrostu gospodarczego.
Istnieje jednak wskaźnik poddany codziennej bieżącej wycenie rynkowej. Ten wskaźnik jest co prawda mniej popularny w powszechnym odbiorze, jednakże pilnie śledzony przez uczestników rynków finansowych i analityków. Wskaźnikiem tym jest tzw. asset swap spread – niestety, nie istnieje adekwatne polskie określenie. Jest to różnica między wyceną obligacji rządowych na rynku długu a oczekiwaniami inwestorów co do podwyżki stóp procentowych zawartymi w wycenach instrumentów pochodnych na rynku stopy procentowej. Najczęściej do obliczeń przyjmuje się płynne obligacje z dziesięcioletnim terminem zapadalności i analogiczne co do zapadalności instrumenty pochodne. Najogólniej można powiedzieć, że asset swap spread to wskaźnik określający poziom zaufania inwestorów do polityki fiskalnej kraju.
Patrząc z tego punktu widzenia, trzeba powiedzieć, iż od początku marca widoczny jest dalszy wzrost premii za ryzyko fiskalne Polski. Wysokość tej premii zbliżyła się już do 90 punktów bazowych. Na początku roku oscylowała ona w okolicach 80 punktów bazowych, a jeszcze późną wiosną ubiegłego roku była niższa o 30 punktów. Podczas gdy kilka lat temu, przed wojną na Wschodzie i epidemią, rynki ryzyko fiskalne naszego kraju wyceniały na zaledwie 25 punktów bazowych. Widoczny jest zatem stopniowy wzrost ryzyka fiskalnego Polski, który najprawdopodobniej będzie kontynuowany w następnych latach. W takim przypadku zasadne jest pytanie, do jakiego poziomu rynki finansowe będą akceptować ten wzrost.
Wydaje się, że sam fakt wzrostu emisji obligacji unijnych z tytułu programu pożyczkowego we wspomnianej wysokości 150 miliardów euro nie powinien stanowić większego problemu, choćby z tego względu, że gwarantami pożyczki mają być wszystkie państwa unijne. Nieco inaczej sytuacja wygląda, biorąc pod uwagę czynniki krajowe. W tym przypadku ocena rynków może być bardziej surowa. Potrzeby pożyczkowe już znajdują się na rekordowych poziomach, a ich dalszy wzrost jest nieunikniony, równocześnie banki krajowe mają potężną nadpłynność, co oznacza, że obligacje rządowe wciąż mogą liczyć na zainteresowanie nabywców. Jednakże pole manewru w polityce fiskalnej wydaje się coraz bardziej ograniczone. W praktyce może to oznaczać konieczność zwiększenia podatków.