Dwie pozornie niezwiązane ze sobą informacje.
1. „Tylko osoby pracujące powinny otrzymywać 800+, Polacy w większości są za tym rozwiązaniem. Wdrożenie tego pomysłu napotyka jednak poważne przeszkody techniczne – systemy państwowe nie pozwalają na łatwą weryfikację czy dana osoba pracuje czy nie, a zmiana tego wymagałaby poważnych inwestycji w IT”.
2. „Zbudowanie Centralnej Informacji Emerytalnej ma dać obywatelom pełen wgląd w finanse emerytalne. Każdy mógłby zobaczyć na swoim koncie indywidualnym, ile składek odprowadził do systemu w ramach ZUS, KRUS, OFE, PPE, PPK, IKE, IKZE, OIPE, na jakie świadczenie może liczyć na emeryturze i co zrobić, żeby było one wyższe. Niestety, realizacja tego projektu stoi pod znakiem zapytania – całkowite koszty platformy emerytalnej w perspektywie 10-letniej szacuje się na 256 mln zł”.
Przenieśmy się teraz w niedaleką przyszłość.
Po latach rozpasania fiskalnego deficyt budżetowy sięga 8 proc. PKB, a relacja dług/PKB już dawno przekroczyła 120 proc. Problemem jest starzejące się społeczeństwo i gwałtownie rosnące państwowe wydatki na służbę zdrowia oraz spadająca baza podatkowa PIT i VAT – od 25 lat obniża się liczba osób w wieku produkcyjnym. MF ma coraz trudniejsze zadanie jego finansowania. Rośnie liczba emerytów. Oznacza to także zmniejszenie oszczędności – już cztery lata temu saldo zakupów, sprzedaży i umorzeń obligacji detalicznych stało się trwale ujemne.