Przypomnijmy, że pierwotna wersja zmian zakładała:
– zwolnienie z podatku zysków z lokat terminowych (umieszczonych na specjalnym rachunku) do wysokości kwoty będącej iloczynem stopy depozytowej NBP z poprzedniego roku (obecnie 5,25 proc. – mnożnik nie może być niższy niż 2,5 proc., nawet jeśli stopa NBP spadnie poniżej tego poziomu) i 100 tys. zł,
– dla zysków z rynków kapitałowych wprowadzenie kwoty wolnej od podatku w wysokości liczonej jak powyżej (dziś 5250 zł).
Obie ulgi w przypadku pełnego wykorzystania obniżyłyby podatek od odsetek i od zysków kapitałowych o 2 x 997 zł. Pomijając już, że kwota ta jest nieduża w skali innych podatków (czy np. programu 800+, zysków z odliczenia wpłat na IKZE), warto w tym miejscu rozważyć kilka kwestii.
Sposób obliczania kwoty wolnej od podatku nie jest dużym problemem zmian. Podobnie funkcjonują np. limity wpłat do IKE/IKZE, w praktyce są one ogłaszane przez odpowiednie ministerstwo. Problemem jest jednak sama koncepcja ustalania wysokości kwoty wolnej. Jeśli sprawdzą się oczekiwania, stopy procentowe NBP zaczną spadać już w tym roku. Obniży to atrakcyjność obu ulg. W skrajnym przypadku, gdy stopa depozytowa spadnie poniżej 2,5 proc., ulga w podatku wyniesie maksymalnie 2 x 500 zł. Niezbyt dużo – dwa razy mniej niż teoretyczny zysk, gdyby ulga obowiązywała już dzisiaj, a pamiętajmy, że aby z niej skorzystać, należy założyć specjalny rachunek z lokatą co najmniej roczną. Porównajmy to z systemem IKE, gdzie ulga rośnie co roku i po trzech–czterech latach oszczędzania jest wyższa niż to, co proponuje MF.