Wprawdzie WIG20 straciło 0,95 procent przy 1,70 miliarda złotych obrotu, ale zmiana procentowa była najmniejszą od 3 kwietnia, a więc początku globalnego zamieszania wywołanego ogłoszeniem nowych stawek celnych przez prezydenta USA. W przypadku indeksu szerokiego rynku WIG spadek wyniósł 0,62 procent przy niespełna 2 miliardach złotych obrotu. Bez wątpienia częścią układu sił było analogiczne zachowanie giełd bazowych. W istocie zmiana procentowa WIG20 była niemal identyczna ze spadkiem niemieckiego DAX-a o 0,92 procent. Stabilizująca działała też postawa Wall Street, z relatywnie spokojnym – na tle ostatnich kilku sesji – porankiem. Patrząc tylko na WIG20 sesja ustaliła wynik tygodnia na wzrost indeksu blue chipów o 2,48 procent. W innym kontekście zwyżkę można byłoby nazwać dynamiczną, ale umieszona na tle zeszłotygodniowego spadku o 10,18 procent musi zostać uznana za mizerną. W istocie, wzrostowy tydzień można nazwać próbą zbudowania przeciwwagi dla tąpnięcia w poprzednim tygodniu, ale układ techniczny stale zachęca raczej do spoglądania w rejon 2200-2080 pkt. niż do oczekiwania powrotu indeksu na szczyt hossy wyrysowany w rejonie 2828 pkt. Uwzględniając korelację z otoczeniem – szczególnie skrajne skorelowanie WIG20 z niemieckim DAX-em – należy zakładać, iż kolejne ruchy rynku warszawskiego zostaną podyktowane przez postawę giełd bazowych. Nie ma wątpliwości, iż temat wojny celnej i efektów walki USA z partnerami handlowymi nie został zakończony. Problem zaczyna odbijać się na rynku długu, który nie chce poddać się uspokojeniu i euforii, z jaką przyjęto zamrożenie ceł na niższym poziomie na okres 90 dni. W praktyce ryzyko powrotu do przecen pozostaje wysokie, gdy szkody poczynione gospodarce globalnej przez wojnę celną dopiero zaczną materializować się w danych makro i wynikach spółek.

Adam Stańczak

Analityk DM BOŚ

Wydział Analiz Rynkowych

Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.