Strategiczne zmiany po obu stronach Atlantyku

Amerykańskie giełdy spadają do półrocznych minimów, dolar po okresie siły wyraźnie się osłabia, a na Wall Street coraz częściej mówi się o recesji i stagflacji.

Publikacja: 25.03.2025 06:00

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Foto: parkiet.tv

W administracji Donalda Trumpa otwarcie przyznaje się, że „przejściowego bólu” nie da się wykluczyć. Tymczasem w Europie zachodzi fundamentalna zmiana: zapowiadane są historyczne wydatki na wojsko, a Niemcy modyfikują konstytucję, by pobudzić gospodarkę gigantycznym impulsem fiskalnym wartym 500 mld EUR. Środki mają wyeliminować kluczowe bariery wzrostu największej gospodarki Starego Kontynentu – przestarzałą infrastrukturę i słabą konsumpcję wewnętrzną. To największa zmiana w niemieckiej polityce gospodarczej od lat.

Dwa filary, dwie strategie

USA i Niemcy, dwa kluczowe filary gospodarki Zachodu, w obliczu globalnych wyzwań obierają różne kierunki transformacji. Berlin koncentruje się na długofalowym pobudzeniu inwestycji i wewnętrznego popytu, podczas gdy Waszyngton wydaje się gotowy na przejściowe pogorszenie koniunktury, by zbudować stabilniejsze fundamenty makroekonomiczne.

Obawy o recesję w Stanach rosną – JPMorgan szacuje jej prawdopodobieństwo na 40 proc. do 2026 r. Oficjalna narracja medialna wskazuje na negatywny wpływ ceł na konsumpcję, jednak pojawiają się głosy, że rząd świadomie prowokuje spowolnienie. Celem ma być obniżenie rentowności obligacji i tańsze refinansowanie zadłużenia. USA muszą zrolować lub spłacić ponad 9 bln USD długu. Przy obecnych stopach procentowych, sięgających 5 proc., byłoby to ogromne obciążenie na dekady. Krótkoterminowy „ból” może być więc kalkulowanym ryzykiem, którego akceptacja pozwoli uniknąć jeszcze większych problemów w przyszłości.

Zmiana strategii Trumpa

Jeszcze przed inauguracją Trump deklarował, że „nie zwraca uwagi na giełdy”. W poprzedniej kadencji regularnie powoływał się na wzrosty na Wall Street jako potwierdzenie sukcesów swojej polityki. Tym razem zmienia narrację. 6 marca sekretarz handlu Howard Lutnick potwierdził: „zachowanie giełdy nie determinuje decyzji tej administracji”. Sekretarz skarbu Scott Bessent dodał z kolei, że „krótkoterminowe wahania giełdy nie są zmartwieniem”. Kilka dni później sam Trump powiedział, że USA są „w okresie przejściowym, bo to, co robimy, jest wielkie” i „potrzebujemy trochę czasu”.

To odejście od wcześniejszej strategii, w której wyniki giełdowe były jednym z kluczowych wyznaczników sukcesu gospodarczego. Dziś widać, że rząd koncentruje się na innych priorytetach, nawet jeśli wymaga to akceptacji tymczasowego spowolnienia.

Obniżka inflacji kosztem recesji?

Zmiana podejścia Trumpa wynika z sytuacji Rezerwy Federalnej, która wstrzymała cięcia stóp procentowych. Inflacja w ostatnich miesiącach zakotwiczyła się powyżej celu 2 proc., a cła podniosły oczekiwania inflacyjne. Dodatkowo pogorszenie sytuacji budżetowej utrudnia dalszy spadek rynkowych stóp. Rentowności dziesięcioletnich obligacji w styczniu osiągnęły ponadroczne maksima. Choć później nieco się obniżyły, nadal pozostają wysokie w kontekście ostatnich dwóch dekad.

Administracja Trumpa, jak się wydaje, przyjmuje strategię walki z inflacją opartą na trzech filarach: schłodzeniu popytu, obniżeniu cen ropy („drill, baby, drill”) oraz przejściowym zmniejszeniu poczucia bogactwa Amerykanów poprzez spadki na giełdzie. Obniżka CPI ma wymusić na Fedzie powrót do cięć stóp procentowych. Już teraz rynki wyceniają ponad trzy cięcia po 25 pkt baz. każde do końca roku wobec niecałych dwóch miesiąc temu.

Taki scenariusz oznacza, że rynek zaczyna liczyć się z potencjalnie trudnym okresem dla gospodarki, ale jednocześnie amerykańska administracja widzi w tym szansę na gruntowną przebudowę gospodarki.

USA przygotowują się na konfrontację z Chinami

Trump zamierza uderzyć w kluczowe słabości Ameryki. Od lat problemem USA jest „podwójny deficyt” – handlowy i budżetowy. Cła mają zmniejszyć nierównowagę w handlu, a reformy budżetowe obniżyć wydatki i usprawnić funkcjonowanie rządu (muskowy DOGE).

Nie można przy tym ignorować szerszego kontekstu – długoterminowej rywalizacji USA z Chinami. W tym kontekście Trump chce przygotować Amerykę na konfrontację z największym rywalem gospodarczym i technologicznym. Choć krótkoterminowo może to oznaczać bolesne zmiany, w dłuższej perspektywie ma poprawić stabilność makroekonomiczną kraju.

Wszystko wskazuje na to, że obecna polityka gospodarcza USA nie jest przypadkowym zbiegiem okoliczności, lecz elementem szerszej strategii na kolejne lata. Krótkoterminowe turbulencje mogą być ceną, jaką administracja Trumpa jest gotowa zapłacić, by wzmocnić pozycję Ameryki w przyszłości.

Felietony
Rośnie ryzyko fiskalne
Felietony
Refleksje na Nowy Rok (to nie pomyłka)
Felietony
Niewspólny rynek kapitałowy
Felietony
Groźne analogie
Felietony
Współpraca z Malezją w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii
Felietony
Jak mogłaby wyglądać ciekawa kampania prezydencka?
Felietony
Można zrobić za drugim razem dobre pierwsze wrażenie