W administracji Donalda Trumpa otwarcie przyznaje się, że „przejściowego bólu” nie da się wykluczyć. Tymczasem w Europie zachodzi fundamentalna zmiana: zapowiadane są historyczne wydatki na wojsko, a Niemcy modyfikują konstytucję, by pobudzić gospodarkę gigantycznym impulsem fiskalnym wartym 500 mld EUR. Środki mają wyeliminować kluczowe bariery wzrostu największej gospodarki Starego Kontynentu – przestarzałą infrastrukturę i słabą konsumpcję wewnętrzną. To największa zmiana w niemieckiej polityce gospodarczej od lat.
Dwa filary, dwie strategie
USA i Niemcy, dwa kluczowe filary gospodarki Zachodu, w obliczu globalnych wyzwań obierają różne kierunki transformacji. Berlin koncentruje się na długofalowym pobudzeniu inwestycji i wewnętrznego popytu, podczas gdy Waszyngton wydaje się gotowy na przejściowe pogorszenie koniunktury, by zbudować stabilniejsze fundamenty makroekonomiczne.
Obawy o recesję w Stanach rosną – JPMorgan szacuje jej prawdopodobieństwo na 40 proc. do 2026 r. Oficjalna narracja medialna wskazuje na negatywny wpływ ceł na konsumpcję, jednak pojawiają się głosy, że rząd świadomie prowokuje spowolnienie. Celem ma być obniżenie rentowności obligacji i tańsze refinansowanie zadłużenia. USA muszą zrolować lub spłacić ponad 9 bln USD długu. Przy obecnych stopach procentowych, sięgających 5 proc., byłoby to ogromne obciążenie na dekady. Krótkoterminowy „ból” może być więc kalkulowanym ryzykiem, którego akceptacja pozwoli uniknąć jeszcze większych problemów w przyszłości.
Zmiana strategii Trumpa
Jeszcze przed inauguracją Trump deklarował, że „nie zwraca uwagi na giełdy”. W poprzedniej kadencji regularnie powoływał się na wzrosty na Wall Street jako potwierdzenie sukcesów swojej polityki. Tym razem zmienia narrację. 6 marca sekretarz handlu Howard Lutnick potwierdził: „zachowanie giełdy nie determinuje decyzji tej administracji”. Sekretarz skarbu Scott Bessent dodał z kolei, że „krótkoterminowe wahania giełdy nie są zmartwieniem”. Kilka dni później sam Trump powiedział, że USA są „w okresie przejściowym, bo to, co robimy, jest wielkie” i „potrzebujemy trochę czasu”.
To odejście od wcześniejszej strategii, w której wyniki giełdowe były jednym z kluczowych wyznaczników sukcesu gospodarczego. Dziś widać, że rząd koncentruje się na innych priorytetach, nawet jeśli wymaga to akceptacji tymczasowego spowolnienia.