I tam właśnie rozmowa o kondycji polskiego rynku kapitałowego, czyli, mówiąc bez ogródek, warszawskiej giełdy. Trzeba było o tym opowiedzieć profesjonalnie, więc zaczynałem bez wielkiego animuszu. Ale już mniej więcej w połowie wywodu w postindustrialnym budynku na przedmieściu Pragi zorientowałem się, że obraz naszego rynku nie wypada przygnębiająco. A nawet wypada zupełnie przyzwoicie. Zwłaszcza gdy wsiadłem na jednego z moich koników, to znaczy przeszedłem wraz z moimi rozmówcami przez pozostałe rynki w regionie, aby porównać je z polskim.
Koń, jaki jest, każdy widzi? Właśnie niezupełnie. Wyliczenie samych tylko podstawowych ograniczeń w rozwoju giełdy zajęłoby kilka artykułów lub parę godzin dyskusji. Ale prawdą jest i to, że o pewnych mocnych stronach mówi się bardzo mało.
Jest niewiele debiutów – tu znowu można by otworzyć specjalny rozdział poświęcony temu, dlaczego jest ich tak niewiele i dlaczego prawie w ogóle by ich nie było, gdyby nie funkcjonował NewConnect, nazywany często pogardliwie śmietnikiem (to taki chyba najcenniejszy śmietnik świata). I dlaczego więcej spółek z giełdy ubywa niż na nią wchodzi, i tak dalej. Ale prawdą jest również, że GPW może się pochwalić dobrymi liczbami, jeśli chodzi o wartość kapitału pozyskiwanego przez spółki giełdowe, czyli firmy giełdowe już notowane, w chwili emisji akcji i publicznej oferty, na rynku regulowanym. A i na rynku alternatywnym również.
I z tych wszystkich rzeczy pozytywnych, z jakimi można kojarzyć warszawską giełdę, ta właśnie liczy się, przynajmniej w rozmowie z potencjalnymi biorcami kapitału, najbardziej. Prosiłoby się jeszcze o inne zachęty, ale jak się nie ma wszystkiego, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Rok 2024 na rynku głównym: prawie dwa i pół miliarda złotych ze SPO (zwanych dziwacznie, po polsku, wtórnymi ofertami publicznymi). Stoi za tym 85 spółek. W tym samym okresie: siedem miliardów z IPO (była w tym czasie Żabka). NewConnect w 2024: około 40 milionów zł z IPO i aż ponad 400 milionów zł ze SPO. „Śmietnik” wygenerował zatem tylko pięć razy mniej wartości w transakcjach SPO niż główny rynek, tak nawiasem mówiąc.