Ronson to spółka notowana na Catalyście, w obrocie są trzy serie obligacji, najbliższa zapada w lipcu przyszłego roku i ma wartość 60 mln zł, ale wcześniej, w marcu, jest amortyzacja serii zapadającej we wrześniu 2028 r. Amortyzacja, czyli wcześniejszy wykup części kapitału, to przynajmniej 50 proc. wartości, a więc 90 mln zł. Czy w najbliższym czasie można się spodziewać nowej emisji obligacji?
Jeśli wziąć pod uwagę naszą pozycję gotówkową i spodziewane tegoroczne przepływy, wygląda na to, że raczej nie będzie potrzeb uruchamiania nowej emisji. Chyba że wystąpi nadzwyczajne zdarzenie, a do takiej kategorii zaliczamy np. pojawienie się atrakcyjnego gruntu, którego wartość wykracza poza nasze aktualne ramy budżetowe na bank ziemi. W scenariuszu bazowym emisja zakładana jest, myślę, dopiero w przyszłym roku, w okolicach II i III kwartału. Jeśli chodzi o relację naszego długu netto do kapitału własnego, to jest ona bardzo dobra, około 1,5 proc., w związku z czym mamy dostatecznie dużo gotówki, żeby kupować działki.
Przejdźmy do sprzedaży. W 2023 r., kiedy rynek był rozgrzany, bo działał „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, padł wasz rekord, znaleźliście nabywców na 1006 lokali. W 2024 r. już 514, w III i IV kwartale sprzedaż sięgała po 130 lokali. Na koniec zeszłego roku w ofercie mieliście ponad 680 mieszkań. Zaraz się kończy I kwartał i poznamy konkretne wyniki – co może pan powiedzieć o bieżącej sprzedaży?
2023 r. ustawił nam poprzeczkę bardzo wysoko, z uwagi na drastyczne zmiany rynkowe trudno było zrealizować podobną sprzedaż w 2024 r. W 2023 r. mieliśmy najlepszą strukturę dostępnych mieszkań i wiele lokalizacji, dlatego udało się osiągnąć rekordowy wynik. W 2024 r. otoczenie było trudniejsze, a my podeszliśmy do inwestycji z rozsądkiem i ostrożnością, nie otwieraliśmy na siłę nowych projektów.
Oceniamy, że wynik I kwartału będzie porównywalny do IV kwartału. Zresztą taka jest moja opinia co do całego rynku. Nie należy się spodziewać innych wyników niż w 2023 r., bo nie widać czynników, które miałyby to zmienić. Rynek cały czas jest pod znakiem zapytania, jest bardzo mocno uzależniony od poziomu stóp, a tu na razie nie widać światełka w tunelu, chociaż pojawiły się publikacje sugerujące, że II połowa roku powinna być korzystniejsza. Nawet jeśli nastąpi obniżka stóp w lipcu czy sierpniu, to i tak prawdopodobnie będzie ona niewielka, typu 0,25 pkt proc. czy 0,5 pkt proc. To w pewnym stopniu może trochę ożywić klientów, ale nie na tyle mocno, żeby to miało duży wpływ na sprzedaż. Dlatego myślę, że ten rok będzie dla deweloperów dość podobny do poprzedniego.
Inwestorzy w większości zniknęli z rynku, a już na pewno ci, którzy kupują pod wzrost cen mieszkań, a tego raczej się w tym roku spodziewać nie należy.