NEPI Rockastle, właściciel centrów handlowych w naszym regionie Europy, notowany jest na giełdach w Amsterdamie i Johannesburgu. W obu krajach jest możliwość utworzenia REIT-u, ale z tego nie skorzystaliście, za to przyglądacie się procesowi legislacyjnemu w Polsce. Dlaczego?
NEPI formalnie REIT-em nie jest, ale w takim modelu działa, to znaczy inwestujemy w nieruchomości handlowe przynoszące dochód i wypłacamy akcjonariuszom dwa razy do roku dywidendę, przynajmniej 90 proc. dochodu rozporządzalnego. Rozważamy poważnie przyjęcie statusu REIT. W zeszłym roku pozyskaliśmy 500 mln euro z emisji obligacji oraz 300 mln euro z emisji akcji – w obu przypadkach była wyraźna nadsubskrypcja. Spędziłem godziny na rozmowach z zarządzającymi funduszami z całego świata. Rozmawialiśmy m.in. o Polsce jako kierunku inwestowania, naprawdę mnóstwo zarządzających wielkimi aktywami wyrażało się bardzo pozytywnie o regionie CEE, a szczególnie o Polsce, jej perspektywach wzrostu i wiodącej roli w regionie.
Kierunkowo jesteśmy zainteresowani, by przekształcić się w REIT, bo to może oznaczać dodatkowy benefit dla naszych inwestorów – ale diabeł tkwi w szczegółach i jak zawsze na koniec zadecyduje rachunek ekonomiczny.
Równocześnie przyglądamy się rozwojowi legislacji dotyczącej REIT-ów w Polsce. Tak duże opóźnienie to zmarnowana szansa. Polska jest znaczącym rynkiem nieruchomości – gospodarka i rynek kapitałowy mogłyby wiele zyskać, gdyby spółki takie jak nasza miały sprzyjające warunki do działania w formule REIT.
W Holandii trwa przegląd ustawodawstwa związanego z REIT-ami. Czyli nasz rząd powinien się teraz ścigać z holenderskim, by stworzyć dobre ramy prawne?
Będziemy analizować wszystkie za i przeciw, koniec końców pracujemy dla naszych akcjonariuszy i wszystkie decyzje musimy podejmować w ich interesie. Na razie cieszę się, że polski establishment polityczny znów rozmawia z biznesem, a przecież politycy powinni pomagać polskim firmom w rozwoju. Dlatego bardzo pozytywnie oceniam takie działania jak współpraca premiera z Rafałem Brzoską. Wierzę, że to dopiero początek owocnej współpracy między rządzącymi a biznesem – szczególnie że slogan „Gospodarka, głupcze” jakoś się u nas nie przyjął. GPW straciła co najmniej 15 lat, a powinna być kołem zamachowym gospodarki i miejscem pozyskiwania kapitału dla całego regionu.
Obroty dzienne na parkiecie w Warszawie są większe niż na giełdach w Pradze, Budapeszcie i Bukareszcie razem wziętych. Aż się prosi, żeby Warszawa stała się regionalnym centrum dla inwestorów, którzy są zainteresowani lokowaniem w akcjach spółek prowadzących działalność w Europie Środkowo-Wschodniej, a w Polsce w szczególności.