Mogłoby się wydawać, że w ubiegłym roku warunki do prowadzenia działalności maklerskiej znacząco się poprawiły. Obroty w 2024 r. na GPW w stosunku do 2023 r. wzrosły aż o prawie 21 proc. i osiągnęły rekordowy poziom 331,4 mld zł. Powiew ożywienia widać było także na rynku IPO za sprawą oferty Żabki.
Poprawę biznesową w branży maklerskiej co prawda widać, ale patrząc na szczegóły ciężko jest powiedzieć, że jest to głównie zasługa większej aktywność inwestorów na GPW. Mało tego: wydaje się, że świetny pierwszy kwartał na GPW pod względem obrotów nadal nie uprawnia do mówienia o tym, że maklerzy znacząco poprawią swoje osiągnięcia w 2025 r. Dzisiaj w branży liczy się przede wszystkim dywersyfikacja przychodów.
Zagranica spija śmietankę
Patrząc na przychody biur i domów maklerskich z tytułu opłat i prowizji za 2024 r. widać co prawda poprawę, ale w wielu przypadkach jest ona nieznaczna. Zazwyczaj jest to kilka lub kilkanaście procent. Skąd wynika różnica względem tego ponad 20-proc. wzrostu obrotów? Oczywiście należy jej upatrywać w strukturze handlu. Inwestorzy zagraniczni, którzy są obsługiwani głównie przez zdalnych brokerów, w 2024 r. odpowiadali za 68 proc. obrotów na głównym rynku (najlepszy wynik w historii). Udział inwestorów detalicznych wyniósł zaledwie 13 proc. i był najniższy od 2019 r. Jakby tego było mało, mimo że cały rynek urósł o ponad 20 proc., to wartościowo inwestorzy indywidualni wygenerowali mniejsze obroty niż w 2023 r. A przecież to właśnie inwestorzy indywidualni są najcenniejszym klientem dla wielu domów maklerskich.
Czytaj więcej
Ryzyko recesji w USA znacząco wzrosło, głównie z powodu eskalacji napięć handlowych i wprowadzenia nowych ceł – mówi Marcin Dąbrowski, zarządzający White Berg TFI.