Rynek akcji w USA zdaje się wracać do spadków po dwóch tygodniach korekty wzrostowej, a globalnie widać coraz mocniej powrót korelacji z głównymi europejskimi indeksami. Krajowa giełda broniła się w minionym tygodniu dzielnie, ale zaczyna brakować jej amunicji. Piątkowa sesja coraz bardziej potwierdza scenariusz podwójnego szczytu, rysowanego przez indeks dużych krajowych spółek.

Presja zza oceanu

Z perspektywy największego na świecie rynku miniony tydzień miał dwa oblicza. Początek był bardzo mocny w wykonaniu byków. S&P 500 z szerokich rozmiarów luką hossy przebił się przez linię trendu spadkowego i w związku z tym można było mieć uzasadnione nadzieje na powrót do zwyżek. Kontynuacji ruchu jednak nie zobaczyliśmy, a od środy indeks zmienił kierunek. Po blisko 100 minutach piątkowego handlu S&P 500 tracił 1,3 proc., a Nasdaq 1,89 proc. Krajowy rynek oczywiście zareagował na fatalne otwarcie handlu za oceanem, ale też nie można mówić o panice. WIG20 po południu tracił 1,1 proc., wciąż utrzymując się przy 2750 pkt. Inwestorzy nad Wisłą wyglądają nadal na bardzo opanowanych, a na korzyść GPW świadczy wciąż silny złoty. Mimo szerokich piątkowych spadków na światowych rynkach euro, a wraz z nim także złoty, było silniejsze od dolara, który zwykle zbiera punkty w trudnych rynkowych momentach. Zauważmy też, że indeks dużych spółek, podobnie jak WIG, wciąż jest dość blisko tegorocznych szczytów, ale na ten moment jego zachowanie z drugiej połowy minionego tygodnia należy raczej odczytywać jako potwierdzenie formacji podwójnego szczytu, która niestety zapowiada zmianę trendu.

Jaki zasięg korekty?

Kolejne dni będą prawdopodobnie obfitować w zmienność – wchodzimy w kluczowy okres realizacji amerykańskich zapowiedzi dotyczących ceł, a także odpowiedzi dotkniętych nimi krajów. Jak wskazują analitycy XTB, obecnie panuje niejasność związana z poziomami potencjalnych stawek celnych oraz zasięgiem planowanych taryf. Wiemy jednak z ostatnich wypowiedzi, że początkowe plany szerokich, uniwersalnych taryf zostały zamienione na bardziej selektywną strategię. O tym, które kraje znajdą się na liście taryfowej, mają zadecydować nierówności handlowe oraz deficyt w handlu z USA. Obawy o sytuację USA budzą też napływające dane, jak np. piątkowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan o nastrojach konsumentów. Wracając do samego WIG20, punktem zaczepienia dla popytu może być strefa wokół 2700 pkt. Tu wypada dołek ustanowiony około tygodnia wcześniej, a także pierwsze istotne zniesienie Fibonacciego krótkoterminowej fali wzrostowej, która wystartowała na początku marca. Może się jednak szybko okazać, że to zbyt mała nagroda dla wychudzonych niedźwiedzi, które będą chciały prawdopodobnie zepchnąć indeks dużych spółek do około 2560 pkt. Mamy tu 38,2-proc. zniesienie fali wzrostowej, wyrysowanej od początku roku.