Brytyjski premier Keir Starmer i jego rząd zadziwiająco szybko rozczarowali wyborców. 4 lipca jego Partia Pracy zdobyła 33,7 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, co dało jej bardzo komfortową większość 411 mandatów na 650 miejsc w Izbie Gmin. Tuż po wyborach Starmer miał w sondażu More in Common poparcie netto (czyli różnicę w odsetku zwolenników i przeciwników) wynoszące plus 11 pkt proc. Ostatnio, pod koniec października, sięgnęło ono minus 38 pkt proc. Lepiej był oceniany nawet były konserwatywny premier Rishi Sunak, którego poparcie netto wzrosło z minus 37 pkt do minus 31 pkt.
Jakim cudem Starmerowi udało się w niecałe cztery miesiące tak mocno zszargać swój wizerunek? Częściowo jest to skutek skandalu z finansowaniem przez sponsorów Partii Demokratycznej luksusowych wydatków małżeństwa Starmerów, takich jak designerskie ubrania czy bilety na koncerty Taylor Swift. W dużym stopniu za tąpnięcie poparcia dla obecnego rządu odpowiada jednak to, że kanclerz skarbu Rachel Reeves złamała obietnicę wyborczą, mówiącą, że nie będzie znacząco podnosiła podatków.
Rajd podatkowy
Kanclerz Reeves osiągnęła jak dotąd coś niespotykanego – zjednoczyła Brytyjczyków w niechęci do swojego projektu budżetu. Z jej propozycji fiskalnych są niezadowoleni przedstawiciele wielu grup społecznych: od inwestorów posiadających prywatne odrzutowce, poprzez drobnych przedsiębiorców, farmerów, po emerytów oraz mieszkańców bloków socjalnych. Przede wszystkim zdecydowała się ona na podniesienie składki ubezpieczeń społecznych (National Insurance) z 13,8 proc. do 15 proc. Jednocześnie ma zostać obniżony próg, od którego pracodawcy płacą składki od pensji pracowników – z 9,1 tys. funtów do 5 tys. funtów. To się nie podoba drobnym przedsiębiorcom, takim jak np. właściciele salonów fryzjerskich. – To znacznie gorsze, niż się spodziewaliśmy. Jestem zły i zszokowany. Naszej branży na to nie stać – skarżył się w telewizji Sky News Toby Dicker, szef Stowarzyszenia Pracodawców Salonów.
Partia Pracy obiecywała, że nie będzie zwiększała podatków dla „ludzi pracy”. Stawki PIT nie będą więc podwyższone, ale progi podatkowe mają pozostać zamrożone do 2028 r. Oznacza to, że wielu podatników – w tym emeryci – przekroczy w nadchodzących latach pierwszy próg i ich efektywna stawka podatkowa jednak wzrośnie. Więcej osób zapłaci też podatek spadkowy, gdyż w jego przypadku progi będą zamrożone do 2030 r. Objęte podatkiem mają być też niewykorzystane środki z funduszy emerytalnych. Podatek spadkowy obejmie też w dużo większym stopniu rolników. Jeśli będą przejmować w spadku gospodarstwa wyceniane na co najmniej 1 mln funtów, to będą podlegać stawce 20 proc. „To bezwstydne złamanie obietnic dotyczących wsparcia dla własności rolniczej. Odbierze to następnemu pokoleniu zdolność do produkcji brytyjskiej żywności, planowania na przyszłość i chronienia środowiska” – ocenia te plany podatkowe Narodowy Związek Farmerów. Z jego wyliczeń wynika, że podatek spadkowy może objąć 75 proc. brytyjskich gospodarstw rolnych.