Wszystkie troski premiera Keira Starmera

Projekt brytyjskiego budżetu wywołał nerwową reakcję inwestorów oraz mocno uderzył w poparcie dla rządu. Nie są z niego zadowolone tak różne grupy społeczne, jak finansiści i farmerzy.

Publikacja: 12.11.2024 06:00

Brytyjski premier Keir Starmer w ciągu kilku miesięcy rządów doznał dużego spadku poparcia. To skute

Brytyjski premier Keir Starmer w ciągu kilku miesięcy rządów doznał dużego spadku poparcia. To skutek m.in. złamania obietnic dotyczących podatków. Fot. aimi Joy/POOL/AFP

Foto: JAIMI JOY

Brytyjski premier Keir Starmer i jego rząd zadziwiająco szybko rozczarowali wyborców. 4 lipca jego Partia Pracy zdobyła 33,7 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, co dało jej bardzo komfortową większość 411 mandatów na 650 miejsc w Izbie Gmin. Tuż po wyborach Starmer miał w sondażu More in Common poparcie netto (czyli różnicę w odsetku zwolenników i przeciwników) wynoszące plus 11 pkt proc. Ostatnio, pod koniec października, sięgnęło ono minus 38 pkt proc. Lepiej był oceniany nawet były konserwatywny premier Rishi Sunak, którego poparcie netto wzrosło z minus 37 pkt do minus 31 pkt.

Jakim cudem Starmerowi udało się w niecałe cztery miesiące tak mocno zszargać swój wizerunek? Częściowo jest to skutek skandalu z finansowaniem przez sponsorów Partii Demokratycznej luksusowych wydatków małżeństwa Starmerów, takich jak designerskie ubrania czy bilety na koncerty Taylor Swift. W dużym stopniu za tąpnięcie poparcia dla obecnego rządu odpowiada jednak to, że kanclerz skarbu Rachel Reeves złamała obietnicę wyborczą, mówiącą, że nie będzie znacząco podnosiła podatków.

Rajd podatkowy

Kanclerz Reeves osiągnęła jak dotąd coś niespotykanego – zjednoczyła Brytyjczyków w niechęci do swojego projektu budżetu. Z jej propozycji fiskalnych są niezadowoleni przedstawiciele wielu grup społecznych: od inwestorów posiadających prywatne odrzutowce, poprzez drobnych przedsiębiorców, farmerów, po emerytów oraz mieszkańców bloków socjalnych. Przede wszystkim zdecydowała się ona na podniesienie składki ubezpieczeń społecznych (National Insurance) z 13,8 proc. do 15 proc. Jednocześnie ma zostać obniżony próg, od którego pracodawcy płacą składki od pensji pracowników – z 9,1 tys. funtów do 5 tys. funtów. To się nie podoba drobnym przedsiębiorcom, takim jak np. właściciele salonów fryzjerskich. – To znacznie gorsze, niż się spodziewaliśmy. Jestem zły i zszokowany. Naszej branży na to nie stać – skarżył się w telewizji Sky News Toby Dicker, szef Stowarzyszenia Pracodawców Salonów.

Partia Pracy obiecywała, że nie będzie zwiększała podatków dla „ludzi pracy”. Stawki PIT nie będą więc podwyższone, ale progi podatkowe mają pozostać zamrożone do 2028 r. Oznacza to, że wielu podatników – w tym emeryci – przekroczy w nadchodzących latach pierwszy próg i ich efektywna stawka podatkowa jednak wzrośnie. Więcej osób zapłaci też podatek spadkowy, gdyż w jego przypadku progi będą zamrożone do 2030 r. Objęte podatkiem mają być też niewykorzystane środki z funduszy emerytalnych. Podatek spadkowy obejmie też w dużo większym stopniu rolników. Jeśli będą przejmować w spadku gospodarstwa wyceniane na co najmniej 1 mln funtów, to będą podlegać stawce 20 proc. „To bezwstydne złamanie obietnic dotyczących wsparcia dla własności rolniczej. Odbierze to następnemu pokoleniu zdolność do produkcji brytyjskiej żywności, planowania na przyszłość i chronienia środowiska” – ocenia te plany podatkowe Narodowy Związek Farmerów. Z jego wyliczeń wynika, że podatek spadkowy może objąć 75 proc. brytyjskich gospodarstw rolnych.

Reeves zdecydowała również o podwyżce podatku od zysków kapitałowych. Jego stawka podstawowa ma zostać podwyższona z 10 proc. do 18 proc., a dla bogatszych podatników wzrośnie z 20 proc. do 24 proc. Ich wysokość ma więc zostać zrównana ze stawkami podatku od zysków z nieruchomości.

– Arbitralna podwyżka głównej stawki podatku od zysków kapitałowych może zniechęcić ludzi do inwestowania, a także powstrzymać ich przed sprzedawaniem posiadanych przez nich aktywów. Przeciętni oszczędzający mogą poczuć się zniechęceni, by budować swoją odporność finansową, a to może wywołać wiele innych problemów – uważa Sarah Coles, szefowa działu finansów osobistych w firmie Hargreaves Landsdown.

Powód do narzekania mają również menedżerowie funduszy inwestycyjnych. Należna im część zysków z działalności funduszy jest obecnie opodatkowana albo na 18 proc., albo na 28 proc. W kwietniu 2025 r. te dwie stawki zostaną zastąpione jedną, wynoszącą 32 proc.

Częściowo zadowoleni z planów budżetowych mogą być natomiast pracownicy zarabiający płacę minimalną. Jej stawka ma bowiem wzrosnąć od kwietnia o 6,7 proc., do 12,21 funta za godzinę. Płaca minimalna ma więc rosnąć w tempie o wiele szybszym od inflacji (która we wrześniu wyhamowała do 1,7 proc.), co powinno wspierać konsumpcję. Więcej pieniędzy ma też trafić z budżetu na służbę zdrowia oraz na inwestycje. Ogólnie wydatki fiskalne mają wzrosnąć w przyszłym roku podatkowym o 70 mld funtów.

Plany budżetowe nowego rządu wywołały nerwową reakcję na rynku obligacji. O ile jeszcze 30 października rentowność brytyjskich papierów dziesięcioletnich wynosiła około 4,25 proc., o tyle następnego dnia przekroczyła 4,55 proc. i utrzymywała się na podobnym poziomie w kolejnym tygodniu. Stała się najwyższa od jesieni 2023 r.

– Inwestycje niemające zapewnionego finansowania są najwyraźniej traktowane podobnie jak cięcia podatków niemające podstawy. Wyższe wydatki publiczne nie są tym, czego chcą inwestorzy. Nie chcą oni, by sektor publiczny wypychał z rynku sektor prywatny, a także nie lubią barier podatkowych, które mogą być na tyle wysokie, by zagrozić przyszłemu tempu wzrostu gospodarczego – twierdzi Kathleen Brooks, szefowa działu analiz XTB.

Czekając na wzrost

Partia Pracy doszła do władzy, obiecując Brytyjczykom ambitny program inwestycyjny (obejmujący m.in. budownictwo mieszkaniowe), który pobudzi wzrost gospodarczy. Za wcześnie jest jeszcze, by rozliczać ją z tej obietnicy. Niewątpliwie jednak zapowiedzi podwyżek podatków i składek przyćmiły marzenia Brytyjczyków związane z wielkimi inwestycjami publicznymi. To doprowadziło do szybszego stopnienia poparcia dla partii rządzącej niż w czasach, gdy komplikacje związane z brexitem, pandemią oraz kryzys rynkowy z jesieni 2022 r. (związany z projektem budżetu rządu Liz Truss, przewidującym duże cięcia podatków) chwiały wiarą w rządy Partii Konserwatywnej.

Brytyjczycy mogą się przynajmniej cieszyć z tego, że tegoroczne tempo wzrostu gospodarczego może być przyzwoite. W pierwszym kwartale wyniosło ono w ujęciu kwartalnym 0,7 proc., w drugim – 0,5 proc., w trzecim i czwartym kwartale jest prognozowany przeciętnie wzrost po 0,3 proc. Za cały rok oczekiwany jest zaś przeciętnie wzrost o 1 proc. Wraz z hamowaniem inflacji słabiej daje o sobie znać kryzys kosztów życia, a Bank Anglii zaczął już luzowanie polityki pieniężnej. Premier Starmer i Partia Pracy mogą więc liczyć na to, że sytuacja gospodarcza będzie się poprawiać, a poparcie dla nich się odbuduje. Choć dokładnie na to samo liczył poprzedni rząd.

Brytyjski bank centralny nadal dosyć ostrożnie tnie stopy procentowe

Bank Anglii obniżył w czwartek główną stopę procentową o 25 pkt baz., do poziomu 4,75 proc., co było zgodne z prognozami analityków. To była już druga obniżka w tym cyklu luzowania polityki pieniężnej.

Ostatnia decyzja o cięciu stóp była niemal jednogłośna. Głosowało za nią ośmiu członków Komitetu Polityki Pieniężnej, a jedynie Catherine Mann (znana ze swoich „ultrajastrzębich” poglądów) opowiedziała się za utrzymaniem głównej stopy na poziomie 5 proc.

„Był ciągły postęp w dezinflacji, zwłaszcza że poprzednie wstrząsy zewnętrzne osłabły. Jednakże problemy związane z krajową presją inflacyjną były rozwiązywane wolniej. Członkowie Komitetu Polityki Pieniężnej głosujący za cięciem stóp przedstawiali różne prawdopodobieństwa oraz czynniki ryzyka związane z tymi sprawami, ale wierzyli, że cięcie stóp będzie odpowiednie na tym posiedzeniu” – wskazuje komunikat Banku Anglii.

– Inflacja jest poniżej naszego celu wynoszącego 2 proc. i znów byliśmy w stanie obciąć stopy procentowe. Musimy się upewnić, że inflacja pozostanie bliska celu, więc nie możemy obniżać stóp zbyt szybko lub zbyt mocno. Jeśli jednak sytuacja gospodarcza będzie ewoluowała tak, jak się spodziewamy, to stopy procentowe prawdopodobnie będą stopniowo spadały – twierdzi Andrew Bailey, prezes Banku Anglii.

Inflacja konsumencka wyhamowała we wrześniu w Wielkiej Brytanii do 1,7 proc., czyli do najniższego poziomu od kwietnia 2021 r. W szczycie z października 2022 r. wynosiła ona 11,1 proc.

Bank Anglii podczas czwartkowego posiedzenia brał pod uwagę skutki dla gospodarki, jakie może przynieść polityka fiskalna rządu Keira Starmera. Brytyjski bank centralny podniósł prognozę dotyczącą przyszłorocznego wzrostu gospodarczego – z 1 proc. do 1,5 proc. Wskazał jednak, że podwyżka składek na ubezpieczenia społeczne, której będzie towarzyszył wzrost płac, może się przyczynić do wzrostu presji inflacyjnej. W 2026 i 2027 r. pracodawcy mogą natomiast znów ciąć płace (by przerzucać na pracowników koszty podwyżek składek), co prowadziłoby do zachowania wzrostu standardu życia w Wielkiej Brytanii. HK

Gospodarka światowa
Producenci samochodów z Europy w coraz głębszym kryzysie
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka światowa
Miliarderzy bogatsi dzięki Trumpowi. Ich majątki poszybowały po wyborach
Gospodarka światowa
Szalony tydzień akcji Trump Media. Jaka będzie przyszłość spółki prezydenta elekta?
Gospodarka światowa
Ponad bilion dolarów kapitalizacji. Tesla zyskuje po wygranej Trumpa
Gospodarka światowa
Nowy pakiet stymulacyjny w Chinach
Gospodarka światowa
Powell nie wytrzymał. Czy szef Fedu postawi się Trumpowi?