Świat za bardzo boi się wyższych ceł w USA?

Inwestorzy zaczęli liczyć na to, że nowa seria podwyżek amerykańskich ceł dotknie tylko garstkę krajów i będzie mniej dotkliwa, niż się obawiano. Administracja Stanów Zjednoczonych wciąż widzi jednak w cłach narzędzie do zwiększenia konkurencyjności gospodarki.

Publikacja: 25.03.2025 06:00

Donald Trump, prezydent USA, w ostatnich tygodniach zbyt często zaskakiwał inwestorów swoimi planami

Donald Trump, prezydent USA, w ostatnich tygodniach zbyt często zaskakiwał inwestorów swoimi planami w polityce handlowej.

Foto: Fot. Al Drago/Bloomberg

W przyszłym tygodniu, 2 kwietnia, ma wejść w życie nowa seria podwyżek amerykańskich ceł. Będą to tzw. cła wzajemne, nałożone na te kraje, które wcześniej utrzymywały wysokie stawki celne na produkty amerykańskie. Wokół tego karnego mechanizmu jest jeszcze sporo niejasności, ale agencja Bloomberga, powołując się na sugestie i przecieki z Białego Domu, wskazuje, że owe cła mogą być łagodniejsze, niż się obawiano. Nadzieje z tym związane przyczyniły się do tego, że większość europejskich indeksów giełdowych lekko zyskiwała w poniedziałkowe popołudnie. Sesja w USA zaczęła się natomiast od zwyżek. S&P 500 zyskiwał na jej początku 1,2 proc.

– Czy decyzja o złagodzeniu podwyżek ceł jest przesuwaniem problemu w czasie, czy też oznaką zmiany podejścia Trumpa do tej kwestii? Były w ciągu weekendu komentarze oficjeli mówiące, że cła nie będą tak złe, jak niektórzy się spodziewali i uderzą one tylko w kraje, które mają duże nadwyżki w handlu z USA. Cła w drugiej kadencji Trumpa są ogólnie szersze niż w pierwszej i wciąż ciążą rynkom. Jednakże wyprzedaż amerykańskich akcji, a szczególnie papierów wielkich firm technologicznych, może się cofnąć, jeśli inwestorzy przecenili ryzyko, jakie cła stanowią dla handlu globalnego – twierdzi Kathleen Brooks, szefowa działu analiz XTB.

Słabsze ciosy

Trump zapowiadał, że 2 kwietnia będzie dla USA „dniem wyzwolenia”, gdyż jego kraj „wyzwoli się” ze złych relacji handlowych z innymi państwami. To sugerowało, że podwyżki ceł będą szerokie i duże. Pod koniec zeszłego tygodnia zaczął jednak sugerować, że USA mogą do tej kwestii podejść mniej radykalnie. – Słowo „elastyczność” jest ważnym słowem. Cła będą więc elastyczne, ale wzajemne – zapowiedział amerykański prezydent.

– Jedną z rzeczy, której oczekują rynki, jest to, że nałożymy naprawdę duże cła na każdy kraj na świecie. Myślę, że rynki powinny zmienić swoje oczekiwania, gdyż nie każdy oszukuje nas w handlu. To tylko kilka krajów i doświadczą one podwyżek niektórych ceł – stwierdził w rozmowie z telewizją Fox Business Kevin Hassett, dyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej.

Scott Bessent, sekretarz skarbu USA, zapewnił natomiast, że USA mają problemy w handlu jedynie z 15 proc. krajów. – One mają znacząco wysokie cła, a także silne bariery pozataryfowe – stwierdził Bessent. Wskazał również, że owe bariery pozataryfowe nie przypominają choćby amerykańskich wymagań dotyczących bezpieczeństwa produktów i są wprowadzane po to, by blokować konkurencję z zagranicy. Bessent zapowiedział również, że USA mogą podejść elastycznie do kwestii ceł na stal i aluminium, wiążąc ją ze sprawą ceł wzajemnych.

2 kwietnia kończy się okres zawieszenia podwyżek amerykańskich ceł na produkty z Kanady i Meksyku. Według agencji Bloomberga administracja Trumpa rozważa, czy nie zrezygnować z tych podwyżek, a zamiast nich wykorzystać przeciwko Kanadzie i Meksykowi mechanizm ceł wzajemnych. Prawdopodobnie również USA wstrzymają się 2 kwietnia z ogłoszeniem podwyżek ceł na samochody i części do aut z całego świata. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, mogą zyskiwać akcje m.in. europejskich koncernów motoryzacyjnych. Nie wykluczone jednak, że podwyżki ceł na produkty sektora motoryzacyjnego zostaną wprowadzone przez USA w późniejszym terminie.

Sens w polityce

Pod względem wielkości średnich ceł (ważonych obrotami handlowymi) Stany Zjednoczone, nawet przed rozpoczęciem drugiej kadencji Trumpa, nie odbiegały mocno od wielu innych dużych gospodarek. W 2023 r. owa średnia stawka wynosiła dla USA 2,2 proc. W UE była ona wówczas nieco mniejsza niż 3 proc., w Kanadzie lekko przekraczała 3 proc., a w Meksyku sięgała prawie 4 proc. Niższe niż USA stawki miały natomiast m.in. Japonia, Tajwan i Szwajcaria.

– Jest wiele krajów, które są pod tym względem niżej niż USA. W Chinach średnia stawka ceł ważona obrotami handlowymi wynosi 3 proc. Nie ma więc wielkiej przepaści między USA a ich głównymi partnerami handlowymi – uważa Jennifer Hillman, prawniczka z Uniwersytetu Georgetown, która była głównym sekretarzem Biura Przedstawiciela Handlowego USA za rządów Billa Clintona.

Biały Dom argumentuje jednak, że amerykański eksport musi się mierzyć również z silnymi barierami pozataryfowymi w wielu krajach. Oficjele z administracji Trumpa przytaczają m.in. szacunki Banku of America dotyczące tych barier. O ile cła i bariery pozataryfowe nakładane przez USA były w 2023 r. odpowiednikiem średniej stawki celnej wynoszącej około 7 proc., o tyle w Niemczech i we Francji odpowiadały one stawce 13 proc., w Kanadzie 15 proc., w Chinach 18 proc., a w Wielkiej Brytanii 24 proc.

Ekipa Trumpa widzi również inne powody, by podwyższać cła. – To sprawi, że Ameryka stanie się bardziej konkurencyjna. Będzie impulsem do przenoszenia inwestycji do Ameryki. Sądzę też, że jest całkowicie rozsądnym oczekiwać, że w dziesięcioletniej perspektywie budżetowej da się zebrać z ceł biliony dolarów i wykorzystać te środki, by zmniejszyć stawki opodatkowania amerykańskich pracowników i spółek – powiedział w rozmowie z Fox Business Stephen Miran, przewodniczący Rady Doradców Ekonomicznych.

„Nacisk kładziony przez Trumpa na reshoring produkcji i wzmocnienie amerykańskiej suwerenności produkcyjnej i technologicznej skłonił korporacje do natychmiastowego zadeklarowania dużych wydatków w USA w ciągu najbliższych kilku lat. Giganci technologiczni i półprzewodnikowi Apple i TSMC ruszyli jako pierwsi, a następne były firmy farmaceutyczne Amgen, Merck i Eli Lilly, planując budowę gigantycznych fabryk w USA. Ogólnie rzecz biorąc, (...) zapowiedzi inwestycyjne powinny przekroczyć próg 1 biliona USD, co odpowiada około 3 proc. amerykańskiego PKB” – napisali analitycy Allianz Trade.

O ile jednak taka polityka skłania spółki do przenoszenia części produkcji do USA, o tyle inwestorów zniechęca do amerykańskiego rynku akcji.

„Alokacja kapitału w amerykańskich funduszach ETF spadła od początku roku o 41 proc., podczas gdy europejskie fundusze ETF odnotowały w tym samym czasie znaczny wzrost, o 97 proc. Co więcej, ostatnie badania inwestycyjne wskazują, że inwestorzy instytucjonalni, którzy wcześniej przeważnie lokowali w aktywa amerykańskie, szybko w podobny sposób dostosowują obecnie swoją alokację środków. U podstaw tej migracji kapitału leżą obawy inwestorów dotyczące trajektorii amerykańskiej gospodarki, w szczególności obawy przed stagflacją. (...) Stosunkowo stabilne perspektywy polityki pieniężnej w Europie i niedawno potwierdzona odporność gospodarcza sprawiają, że jest to atrakcyjna alternatywa dla inwestorów zaniepokojonych potencjalnymi wahaniami stóp procentowych lub błędami politycznymi w USA” – dodają eksperci Allianz Trade.

Analizy rynkowe
Wall Street na detoksie, reszta świata na fiskalnym haju
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Fed lekko pesymistyczny
Analizy rynkowe
Szczyt hossy na warszawskiej giełdzie jeszcze przed nami
Analizy rynkowe
Trump 2.0 kontra Trump 1.0, czyli rozczarowanie na Wall Street i hossa na GPW
Analizy rynkowe
Przybywa pozwów o darmowy kredyt. Będzie ich jeszcze więcej?
Analizy rynkowe
Indeksy na wzrostowej ścieżce. Czy hossa zostanie z nami na dłużej?
Analizy rynkowe
WIG zmierza do 100 tys. pkt, WIG20 najwyżej od 2011 r.