Spektakularna kariera – z warsztatu na parkiet

Bogusław Wypychewicz z garażowego warsztatu stworzył firmę, z którą liczy się zagraniczna konkurencja. Biznesmen rozwija mniejsze spółki, trenuje karate, lata śmigłowcem i... walczy w sądzie

Publikacja: 14.11.2009 17:35

Moja firma nie powstała na bazie państwowego przedsiębiorstwa, nie tworzył jej zagraniczny kapitał,

Moja firma nie powstała na bazie państwowego przedsiębiorstwa, nie tworzył jej zagraniczny kapitał, nie zaczynałem też z dolarowym spadkiem z Ameryki... Zbudowałem ją od podstaw we Włoszczowie – niewielkim miasteczku z dala od wielkich ośrodków przemysłowych” – tak własną karierę opisał Bogusław Wypychewicz w katalogu Zakładu Produkcji Urządzeń Elektrycznych

Foto: PARKIET

Moja firma nie powstała na bazie państwowego przedsiębiorstwa, nie tworzył jej zagraniczny kapitał, nie zaczynałem też z dolarowym spadkiem z Ameryki... Zbudowałem ją od podstaw we Włoszczowie – niewielkim miasteczku z dala od wielkich ośrodków przemysłowych” – tak własną karierę opisał Bogusław Wypychewicz w katalogu Zakładu Produkcji Urządzeń Elektrycznych. Nie ma w tym przesady.

[srodtytul]Z garażu na parkiet[/srodtytul]

Początki biznesowe Wypychewicza (rocznik 1964) przeszły do legendy polskiej przedsiębiorczości. Urodzony w niezamożnej rodzinie, w technikum żeglugi śródlądowej dorabiał, budując radia, prostowniki i spawarki. Po szkole średniej pracował jako elektryk. W 1988 roku otworzył jednoosobowy zakład w garażu swojego teścia, w którym zajmował się instalatorstwem elektrycznym. Pół roku później zaczął się specjalizować w produkcji tablic rozdzielczych dla budownictwa.

Przez przypadek – na jednej z budów musiał po prostu zbudować sobie takie urządzenie. Spodobało się ono klientom. W 1990 roku Wypychewicz nawiązał współpracę z branżą energetyczną, która wreszcie mogła zaopatrywać się u prywatnych przedsiębiorców. Dziewięć lat później odbył się debiut ZPUE na giełdzie. Firma produkuje stacje transformatorowe oraz rozdzielnice średniego i niskiego napięcia – z powodzeniem konkurując z takimi potentatami, jak ABB czy Siemens.

Zdaniem Wypychewicza dziś powtórzenie jego ścieżki kariery byłoby niemożliwe. Nie tylko ze względu na to, że technologia jest już zbyt zaawansowana, by można było urządzenia składać w garażu. Również dlatego, że przepisy są dla przedsiębiorców bardziej niekorzystne niż u schyłku PRL.

[srodtytul]Inżynier duszą[/srodtytul]

Latem 2008 r. Wypychewicz zrezygnował z funkcji prezesa ZPUE, przekazując stery zaufanemu współpracownikowi, wiceprezesowi ds. finansowych Ryszardowi Iwańczykowi. Decyzję tłumaczył zamiarem rozwoju mniejszych spółek, które kontrolował. Ma jednak oko na swoje „dziecko”: wciąż korzysta z gabinetu w siedzibie ZPUE, poza tym w radzie nadzorczej zasiadają jego żona Małgorzata i członkowie rodziny.

– Wypychewicz jest inżynierem z powołania, zawsze bardziej interesowały go kwestie techniczne, tworzenie urządzeń niż zarządzanie firmą czy jej finanse – mówi prezes Iwańczyk, związany ze ZPUE od 11 lat. – Jest niezwykle pracowity, ma też talent przewidywania rozwoju sytuacji. Jest wizjonerem, ale nie zamyka się w swoich ideach, chętnie słucha sugestii innych osób. Jest bardzo skromny – dodaje.

Kilka miesięcy po rezygnacji Wypychewicza rynek dowiedział się o zakończeniu ciągnącego się od 2005 roku procesu w sprawie manipulacji kursem ZPUE. W 2001 roku firma kupiła od niego papiery za 2,2 mln zł na potrzeby programu motywacyjnego dla kadry. Prokuratura, badająca kulisy transakcji na wniosek Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, uznała, że doszło do sztucznego zawyżenia kursu w celu umożliwienia przeprowadzenia transakcji pakietowej. Kielecki sąd uznał byłego prezesa winnym i wymierzył 250 tys. zł grzywny. Wypychewicz nie zgadza się z zarzutami i wyrokiem – pierwsza rozprawa apelacyjna ma się odbyć jeszcze w tym roku.

[srodtytul]Z prezesa „szoferem”[/srodtytul]

Wypychewicz z żoną kontrolują 61,6 proc. akcji ZPUE, które zapewniają 88,6 proc. głosów. Rynkowa wartość ich pakietów to ponad 90 mln zł. W tegorocznej edycji rankingu najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost” małżeństwo zajęło 89. miejsce z majątkiem wycenianym na 220 mln zł (awans o osiem pozycji). Wypychewiczowie znaleźli się też w pierwszej dziesiątce zestawienia najbogatszych mieszkańców województwa świętokrzyskiego.

Poza biznesem Wypychewicz realizuje inne pasje. Od 16. roku życia trenuje karate – ma czarny pas. Chętnie sponsoruje sport, ale tylko amatorski. Od dawna interesuje się lotnictwem, a trzy lata temu zdobył licencję pilota. Często siada za sterami eurocoptera E 120 należącego do ZPUE, gdy z zarządem wyrusza na rozmowy biznesowe. – Śmigłowiec to narzędzie pracy, a nie kaprys właściciela spółki – zaznacza prezes Iwańczyk, którego z Wypychewiczem łączy zamiłowanie do lotnictwa. – Może wydawać się droższy od auta służbowego, ale tylko jeśli chodzi o koszty zakupu, a nie eksploatacji – dodaje.

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę