W 2024 r. Grupa Erbud poniosła prawie 29 mln zł straty przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej, ale spółka matka miała 17,2 mln zł zysku. Dlatego zarząd zarekomendował wypłatę 20 mln zł dywidendy - z czego 2,8 mln zł z kapitału zapasowego. To dokładnie tyle samo, ile rok wcześniej: 1,68 zł na akcję, co dało stopę 4,3 proc. dla kursu ze środowego zamknięcia. W czwartek rano notowania spadały o 4,6 proc., do 37,6 zł.
Polityka dywidendy zakłada wypłatę 30-70 proc. skonsolidowanego zysku. Prezes Dariusz Grzeszczak skomentował, że wypłata mimo straty nie powinna budzić wątpliwości, grupa trzymała dużo gotówki (m.in. wygrana z Millennium w sporze o opcje).
Czytaj więcej
Polska grupa zbuduje dom studencki z drewnianych modułów na dachu sklepu Aldi w Niemczech za ponad 40 mln zł.
Erbud działa na rynkach, gdzie będzie najwięcej inwestycji – poza budownictwem infrastrukturalnym
Poza omówieniem wyników za 2024 r. na konferencji zarząd Erbudu przedstawił plany i ambicje w perspektywie do 2030. Fundamentem rozwoju pozostają cztery segmenty, nie ma planów dodawania kolejnego. – Koncentrujemy się na tych rynkach, które naszym zdaniem są najbardziej perspektywiczne w długim terminie, gdzie będą kierowane inwestycje. Jeśli chodzi o zagrożenia, pytanie, co z Ukrainą, kiedy ruszy odbudowa, bo to będzie mieć przełożenie na dostępność i koszty materiałów i pracowników – powiedział Grzeszczak.
Budownictwo kubaturowe ma do 2030 r. zwiększyć przychody o 10-20 proc. wobec prawie 1,5 mld zł w 2024 r., a rentowność operacyjna ma wynosić 2-2,5 proc. wobec 1 proc. w ub.r.