Oczywiście, że Fed może zrobić dużo jeśli chodzi o niestandardowe działania, bo USA jako jedyny kraj dysponują walutą, którą każdy przyjmie. Im gorzej jest na świecie, tym większy jest popyt na dolara. To trwa od I wojny światowej. Teraz, póki wojny nie ma, to aby sfinansować dług, trzeba przekonać inwestorów, że nie są tak do końca okradani. Jest też pewien dolny pułap dla poziomów rentowności obligacji w USA. Jeśli wysoka inflacja się utrzyma, na rynkach wschodzących rentowności będą dużo wyższe niż w USA. Naturalnie więc nastąpi odpływ z obligacji amerykańskich na inne rynki. A przy dużym zadłużeniu Amerykanie też nie mogą sobie na to pozwolić.
A.D.: Jak najbardziej to jest możliwy scenariusz. Wówczas dolar się osłabi, złoto znacząco wrośnie, a Fed po prostu przejmuje obligacje od zagranicznych inwestorów.
G.Z.: Wtedy Fed musiałby odejść całkowicie od taperingu. Rozumiem, że to jest technicznie możliwe, jednak Amerykanie są bardzo przywiązani do gospodarki rynkowej i to przywiązanie każe im m.in. toczyć wojnę z Chinami, nie tylko o prawa własności intelektualnej, ale o konkurencję na rynkach. Jeśli się samemu odrzuci podstawowe mechanizmy rynkowe, to potem to się rozejdzie po całej gospodarce światowej. Tymczasem przywiązanie Amerykanów do gospodarki rynkowej, niskich podatków czy broni jest bardzo duże, do szturmowania Kapitolu włącznie. W każdym kraju byłoby to łatwiej wykonać niż w USA, z kolei Stany są jedynym krajem, gdzie takie „pstryknięcie palcami" jest wykonalne.
J.N.: Nie zaskoczyłoby mnie, gdyby Bank Japonii, Fed czy EBC np. ustaliły stałe ceny emitowanych obligacji, bo są najsilniejszymi gospodarkami na świecie. Ale wtedy nie ma rynku, a inwestorzy przestaną powierzać im pieniądze w okresach inflacji wyższej niż rentowności tych obligacji. To już nie będzie rynek inwestorów. Inwestorzy przejdą np. na rynek obligacji korporacyjnych. Wówczas jednak spready urealnią się i rozszerzą, a rentowności takich papierów będą znacznie wyższe niż obligacji skarbowych. Będą uzależnione od inflacji i stanu gospodarki.
Licząc na poprawę notowań obligacji skarbowych, zakładamy, że inflacja pozostanie pod kontrolą. Tymczasem właściwie co miesiąc mamy do czynienia z wyższą dynamiką wzrostu cen od założeń, nie tylko w Polsce, ale i w USA?
J.N.: To, co stało się w Polsce na krótkim końcu krzywej rentowności może być zapowiedzią tego, co moim zdaniem może się zdarzyć w USA w przyszłym roku. Obecnie wszyscy oczekują, że jeśli jakakolwiek podwyżka będzie, to o 0,25 pkt proc. i nie ma innej możliwości. Nikomu nie mieści się w głowie, że może dojść do podwyżki np. o 0,5 pkt proc. Dlaczego?
G.Z.: Bo Fed chce być przewidywalny, jest przewidywalny i dopóki rynek nie zacznie oczekiwać podwyżki stóp o 0,5 pkt proc., to nie dojdzie do takiej podwyżki.
J.N.: Do czasu. RPP też miała być przewidywalna. Co zrobił ostatnio Bank Anglii? Podwyższył stopy, choć nikt się tego nie spodziewał. Tak samo może być w styczniu albo marcu w USA. Jeśli inflacja będzie sięgać 7 proc., to w końcu coś pęknie. Długoterminowe obligacje mogą zachowywać się względnie spokojnie, natomiast krótkoterminowe wystrzelą. Jeszcze do niedawna nikt nie spodziewał się trzech podwyżek stóp w USA. Może dojść do gwałtownego dostosowania podobnie jak w Polsce. Wówczas krzywa rentowności najpierw się „wypłaszczy", a potem odwróci. U nas się to stało w półtora miesiąca. Przypomnę, że odwrócenie krzywej zawsze przewiduje wyhamowanie, a nawet recesję w gospodarce w okresie kolejnych sześciu–dziewięciu miesięcy. To oczywiście byłaby zła wiadomość dla rynku akcji, który także zacząłby wyceniać recesję np. w połowie 2022 r. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza, czyli rozpoczęcia recesji pod koniec 2022 r., szacowałbym dziś na około 65 proc. Drugi scenariusz, mniej prawdopodobny, ale jak najbardziej możliwy, to rzeczywista normalizacja w światowej gospodarce. Warunkiem jest pokonanie pandemii, brak lockdownów i odbicie w usługach. Usługi mogą jeszcze rozbudzić ekspansję gospodarczą, która zaczyna już powoli tracić impet. Byłby to zresztą kolejny klocek do inflacyjnej układanki. Wówczas rentowności obligacji dziesięcioletnich w USA wzrosną powyżej 2 proc., ale akcje powinny dalej zachowywać się dobrze, nawet przez cały rok, podobnie jak surowce.
D.L.: Szybsze podwyżki stóp w USA wywołają panikę w EBC.
Podsumowując, na co stawiać w 2022 r.?
D.L.: Po zwyżkach rentowności, zwłaszcza na krótkim końcu krzywej, w pierwszych miesiącach 2022 r. zalecałbym fundusze papierów skarbowych krótkoterminowych, do których dołączyłbym papiery korporacyjne. Obligacje zmiennokuponowe są aktywem, które przy ograniczonym ryzyku mają już szanse na wyniki bliskie inflacji, prognozowanej na około 6 proc. na koniec 2022 r. W poprzednim roku ciężko było znaleźć tak mało zmienne aktywo, które pozwalałoby chronić kapitał przed inflacją. Co do długoterminowych papierów skarbowych, radziłbym jeszcze poczekać na rozwój wypadków. Sytuacja EBC jest bardziej skomplikowana niż Fedu. Wydaje się, że Europa będzie opóźniona, jeśli chodzi o zacieśnianie polityki monetarnej. Co do polskiej giełdy, to 2022 r. pod względem przepływów zapowiada się nieźle. PPK rozwijają się, a do tego jest mało prawdopodobne, by doszło do likwidacji OFE. Z kolei wysokie dywidendy powinny załatać tzw. suwak.
A.D.: Przed nami kolejne tury zaskoczeń inflacją, a w takich warunkach złoto powinno zyskiwać po około 20 proc. rocznie przez kilka lat. Kursy akcji firm value w 2021 r. wzrosły około 30 proc. , ale te wyceny są wciąż bardzo niskie w stosunku do generowanej gotówki w przeciwieństwie do spółek wzrostowych. Liczę, że stopy procentowe w USA urosną w 2021 r. najwyżej o 0,5 pkt proc., dlatego z optymizmem patrzę na rynek akcji. Rok 2022 powinien być więc jeszcze lepszy niż 2021 r. dla firm value.
G.Z.: Na krótkim końcu krzywej w Polsce mamy już interesujące rentowności. Ryzyko dalszych zwyżek rentowności oczywiście istnieje, ale tego typu papiery mają relatywnie niską wrażliwość na zmianę stopy procentowej. To, co mnie jednak martwi, szczególnie wokół papierów zmiennokuponowych, to asset swap, czyli upraszczając, premia za ryzyko kredytowe obligacji, który dla całej polskiej krzywej jest niski. Jeśli się rozszerzy, to w przypadku dłuższych papierów zmiennokuponowych może być przez pewien czas bardzo nieprzyjemnie. Ale i tak sytuacja jest dziś lepsza, niż gdy stopy procentowe zaczynały rosnąć. Nie jestem przekonany jednak, że mamy koniec wzrostów rentowności, choć te zwyżki w horyzoncie roku są pewnie ograniczone, o ile nie będzie większych zaskoczeń wokół inflacji.
Co do giełd, jestem raczej optymistą, mimo że stopy procentowe będą rosły. Zważywszy na niskie rentowności po stronie długu, również globalnie, kapitał będzie podejmował ryzyko akcji. Nawet jeśli 2022 r. nie będzie tak udany jak 2021 r., to i tak np. 10 proc. zysku wygląda atrakcyjnie w porównaniu z obligacjami. My bardziej stawiamy na rynki zagraniczne, choć w 2021 r. GPW pokazała, że można zarobić.
Wygląda na to, że o wiele łatwiej dziś określić to, co będzie się działo na rynku długu niż akcji?
D.L.: Akcje zawsze są bardziej zmiennym instrumentem, a po tak dobrym roku apetyt rośnie. Nowy rok będzie pewnie słabszy niż 2021 r., ale ciężko powiedzieć o ile.
G.Z.: Uważam, że patrząc na alternatywy, warto jednak zaryzykować.
J.N.: Jeśli będzie wielka normalizacja i odbudowa sektora usług, to nadal na szerokim rynku akcji będzie można zarabiać, szczególnie na takich firmach jak banki, spółki wydobywcze, konsumpcyjne czy spółki typu quality. Inflacja będzie jeszcze większym problemem niż dziś, a obligacje mogą kontynuować przecenę, choć już nie w takim tempie jak ostatnio. Akcje w takim scenariuszu powinny bronić kapitał przed inflacją, a złoto z łatwością wybić ubiegłoroczne szczyty. Moim zdaniem ryzyko recesji pod koniec 2022 i w 2023 roku jest jednak wciąż realnym zagrożeniem. W takim scenariuszu, w przyszłym roku to obligacje ostatecznie dadzą zarobić, ale akcje już niekoniecznie. Na koniec wspomnijmy jeszcze o wielkiej spekulacji, jaka od początku pandemii ma miejsce na różnych aktywach, akcjach i rynkach. Najmocniej, moim zdaniem, widać ją na rynku kryptowalut. Od dwóch dekad nie obserwowaliśmy podobnego zjawiska. Gdy bańka w końcu pęknie, przełoży się to na inne klocki rynkowej układanki.