Kalshi ma długą listę osób, które nie mogą brać udziału w zakładach.
Jednak Dumas odrzuca to porównanie. „Na tradycyjnym rynku, gdy regulator zauważy manipulację i podejmie działania, ma dostęp do środków naprawczych. W przypadku manipulacji wyborczej, która zmienia wynik, szkoda jest nieodwracalna. To fundamentalna różnica – powiedział Authersowi.
Idealny przykład?
Emocje wywołane tweetem Muska wydają się być idealnym przykładem refleksyjności w praktyce. A zmiany społeczne zwiększyły potencjalną refleksyjną moc rynków. Obecnie jesteśmy znacznie bardziej skłonni ufać „mądrości tłumów”.
Najważniejszym aspektem jest tutaj hipoteza efektywności rynku, opracowana w latach 50., która stała się podstawą współczesnych finansów. Zakłada ona, że rynki nieustannie wchłaniają wszelkie informacje, co sprawia, że nie można ich regularnie „pokonać” bez wiedzy insiderów.
Imponująca trafność zakładów politycznych
Historycznie zakłady polityczne wykazywały imponującą trafność. Naukowcy Justin Wolfers i Eric Zitzewitz udowodnili 20 lat temu, że na przestrzeni lat rynki były bliżej prawidłowego wyniku wyborów prezydenckich (ze średnim błędem 1,5 proc,) niż sondaże Gallupa, które myliły się średnio o 2,1 proc. Dyscyplina rynkowa pomaga ekspertom wypracować lepszy konsensus, a wiele firm obecnie prowadzi wewnętrzne rynki przewidywań w celu poprawy prognozowania.
Wikipedia i Google przekonały nas, że crowdsourcing informacji może działać, a popularna kultura jest przepełniona opowieściami o genialnych statystykach, jak książka Michaela Lewisa z 2003 roku Moneyball, o tym, jak Oakland A's wykorzystywali statystyki, aby wyłowić utalentowanych graczy, których inni przegapili. Nate Silver, doradca Polymarket, zdobył sławę jako statystyk baseballowy.
„Efekt Trumpa” uderza w europejskie giełdy
Koszyk Goldman Sachs 22 europejskich akcji, m.in. Diageo, Porsche, Mercedesa, Adidasa czy Moller Maersk narażonych na amerykańskie cła spadł od końca września o 5 proc. W tym roku spadł o 11 proc. w porównaniu z 8-proc. wzrostem na europejskim rynku i 22,5 proc. dla S&P 500.
Efekt Elaine Garzarelli z Lehman Brothers
Jest też zjawisko, które na Wall Street określa się jako efekt Elaine Garzarelli: mamy skłonność do nadmiernego zaufania do tego eksperta, który ostatnio trafił z prognozą.
Garzarelli, strateżka inwestycyjna w Lehman Brothers, świetnie doradziła klientom wyjście z rynku tuż przed krachem w Czarny Poniedziałek w 1987 roku. Co uczyniło ją jedną z najczęściej cytowanych strategów, a jej słowa miały moc poruszania rynków. Jednak była omylna - w grudniu 2007, tuż przed globalnym kryzysem finansowym, stwierdziła, że akcje są niedoszacowane o 25 proc., i ludzie stracili zainteresowanie jej prognozami.
W polityce zagraniczny rynek przewidywań Intrade zyskał efekt Garzarelli po trafnym wytypowaniu 49 stanów w 2008 roku, a potem wszystkich 50 w 2012. Następnie regulatorzy zamknęli go, ale pojawiły się inne serwisy.
Inwestowanie coraz bardziej przypomina zakłady
Rynki zakładów mogą być teraz bardziej refleksyjne, ponieważ legalizacja zakładów sportowych uczyniła hazard społecznie akceptowalnym, inwestowanie zaś coraz bardziej przypomina zakłady.
Komu kibicuje Pekin w amerykańskich wyborach?
Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu groziłby ponownym zaostrzeniem wojny handlowej. Chińscy decydenci źle oceniają też działania administracji Joe Bidena i w związku z tym mają powody, by nie patrzeć entuzjastycznie na kandydaturę Kamali Harris.
Podczas gdy dawni wysłannicy papiescy pogardzali ludźmi obstawiającymi na ulicy, nasza obecna kultura nie ma problemu z ludźmi handlującymi zakładami wyborczymi na smartfonach.
Potrzeba punktu odniesienia
Refleksyjność jest wzmacniana przez niezmienną cechę ludzkiej natury: psychologiczną potrzebę punktu odniesienia. Pragniemy liczby, a gdy ją mamy, trzymamy się jej, bo daje nam iluzję kontroli.
Idea zakotwiczenia jest kluczowym pojęciem finansów behawioralnych od czasu, gdy psychologowie Daniel Kahneman i Amos Tversky zastosowali ją w ekonomii 50 lat temu.
Ich eksperymenty pokazały, że odpowiedzi ludzi na pytania liczbowe można wypaczyć, pokazując im wcześniej losowo wybraną liczbę.
W rozchwianej atmosferze spolaryzowanych wyborów, które wydają się być wyrównane, nasza potrzeba punktu odniesienia naturalnie rośnie.
W brytyjskim referendum brexitowym rynki zakładów oceniały szanse na opuszczenie UE przez Brytyjczyków na jedną piątą. Statystycy David Rothschild i Andrew Gelman argumentowali później, że wystąpił tu „mechanizm sprzężenia zwrotnego, dzięki któremu kursy zakładów zyskują na realności”.
Ludzie nie ufali sondażom, lecz „śledzili rynki przewidywań, gdyż różni eksperci zapewniali, że odzwierciedlają one mądrość tłumów.” Ankieterzy i komentatorzy - a nawet arcybrexiter Nigel Farage - „do pewnego stopnia kierowali się kursami zakładów,” i ignorowali sondaże, które pokazywały, że brexit ma przewagę.
Wskazówką, argumentowali Rothschild i Gelman, było to, że „dojrzały rynek przewidywań powinien wykazywać mierzone, ale rzeczywiste wahania kursów w reakcji na wiadomości,” jednak kursy na brexit pozostawały dziwnie stabilne.
Gdy zakończono głosowanie, szanse na brexit wynosiły 31proc. Gdy wynik okazał się inny, funt szybko stracił ponad 10 proc. wartości - ponad trzykrotnie więcej niż podczas wcześniejszych największych spadków.
Brexit to klasyczny przykład refleksyjności według Sorosa - i wydaje się, że CFTC ma wystarczające uzasadnienie, aby utrzymać zakłady polityczne z dala od głównego nurtu inwestycji.
Groźba ekskomuniki już nie działa
Jednak, jeśli będą dobrze uregulowane, polityczne rynki przewidywań mogą dostarczyć prognoz, które pomogą nam w czasach niepewności.
Jak wszystkie rynki, będą jednak podatne na błędy, a póki pozostają w dużej mierze nieregulowane, powinniśmy zachować ostrożność.
Groźba ekskomuniki nie odstrasza już nieuczciwych graczy tak, jak kiedyś, zauważa John Authers.