Początek kwartału w rytmie Hitchcocka

Kwiecień rozpoczął się od trzęsienia ziemi, którym był drugiego dnia tego miesiąca „dzień wyzwolenia Ameryki”, czyli zapowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa ogłoszenie „ceł wzajemnych” na wszystkie kraje mające nadwyżki w handlu z USA. Miał się stać dniem tryumfu prezydenta, a był czymś na kształt realizacji scenariusza Hitchcocka.

Publikacja: 22.04.2025 06:00

Piotr Kuczyński analityk, DI Xelion

Piotr Kuczyński analityk, DI Xelion

Foto: PAP/Jakub Kamiński

Dla przypomnienia: zaczynać od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma rosnąć. Teoretycznie świat finansów powinien być na to przygotowany, bo przecież takie były zapowiedzi prezydenta, a jednak następnego dnia dominowała paniczna wyprzedaż akcji.

Okazało się bowiem, że metody i liczby używane przy ustalaniu tych ceł „wzajemnych” (cudzysłów nie jest przypadkowy) były co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć bezsensowne. Skąd administracja USA wzięła na przykład cła na poziomie 39 proc., którymi Unia Europejska obciąża produkty z USA? Zapewne doliczono do ceł podatek VAT, ale i z nim ta liczba nie miała sensu.

Uderzenie, które zaaplikował światu Donald Trump, można porównać jedynie do tego, co USA zrobiły, przyjmując 13 czerwca 1930 roku ustawę Tariff Act of 1930 (zwaną ustawą Smoota–Hawleya) podnoszącą cła na wszystko, co importowały. To była piękna katastrofa. Ustawa przyjęta była osiem miesięcy po krachu na Wall Street z października 1929 roku. Państwa objęte podwyżkami ceł odpowiedziały swoimi cłami, co doprowadziło do spadku eksportu USA o 67 proc. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że to był główny czynnik wielkiej depresji z lat 30. XX wieku.

Oczywiście sytuacja jest obecnie inna – recesji w USA nie było i powtórki z wielkiej depresji też nie będzie. Jednak pojawiły się natychmiast obawy o recesję lub stagflację. Nic dziwnego, że indeksy giełdowe na całym świecie nurkowały. Trwająca od lutego korekta się pogłębiła i oceniano, że w szczycie wyprzedaży na Wall Street wartość notowanych akcji spadła o 6,5 biliona dolarów.

Poza tym pojawiło się jeszcze jedno, interesujące zjawisko. Błyskawicznie tracił dolar i rosła rentowność obligacji USA. Rentowność dziesięcioletnich obligacji USA podczas gorącej fazy wojny handlowej rosła z poziomu 3,85 proc., przekraczając nawet poziom 4,50 proc. Było to niezwykłe zjawisko, bo w okresie rynkowych zawirowań kapitał ucieka właśnie do dolara i obligacji USA uznawanych za bezpieczną przystań. Tym razem tak nie było. W mediach zaroiło się od tekstów mówiących o detronizacji dolara i braku zaufania do USA, czego przejawem było zachowanie rynku obligacji. Amerykańska administracja chce osłabienia dolara, bo to zwiększy konkurencyjność gospodarki USA oraz zmniejszy zadłużenie. Kurs EUR/USD pokonał górne ograniczenie 17-letniego kanału trendu spadkowego, więc długoterminowy trend zmieni się na wzrostowy, a droga do poważnego osłabienia dolara jest otwarta. Wydaje się więc, że ten cel administracji ma szansę się zrealizować. Jednak jest i poważne zagrożenie. Donald Trump może się wcielić w postać ucznia z ballady „Uczeń czarnoksiężnika” – rozpocznie proces, którego nie będzie potrafił zatrzymać.

Zachowanie rynków wystraszyło otoczenie prezydenta. To jest fakt, z którym usiłował bez powodzenia dyskutować Scott Bessent, sekretarz skarbu USA. Już tydzień po „dniu wyzwolenia” prezydent Trump poinformował, że odracza większość ceł o 90 dni. Wykluczył z tego odroczenia dziesięcioprocentowe cło nałożone na cały świat oraz 125-proc. cła na produkty z Chin. Potem ta ostatnia liczba została zmieniona na 145 proc., ale według mnie prawidłowo było to 125 proc., a administracja USA pogubiła się w tej grze w numerki. Nic dziwnego, że Chiny (nakładając również cło na poziomie 125 proc. na produkty z USA) określiły postępowanie USA jako „żart”, a Donald Trump zaczął mówić o konieczności porozumienia z chińskim rządem.

Po decyzjach o zawieszeniu ceł popyt na giełdach akcji dosłownie eksplodował, a indeksy w USA i w Europie zyskały po około 10 i więcej procent. Drożały nawet akcje w Chinach. To zawieszenie ceł zostało odebrane jako objaw pierwszej przegranej USA w „grze w cykora”. Trzy dni potem, w sobotę 12 kwietnia, Donald Trump zwolnił z karnego cła prawie całą elektronikę – również tę z Chin, a produkty Apple’a z Indii miały być importowane nawet bez obowiązującego wszystkich cła w wysokości 10 proc.

Wydawałoby się, że prezydent Trump podczas weekendów gra w golfa, ale jak widać, czuwał. Czuwał też w niedzielę 13 kwietnia, kiedy to Howard Lutnick, sekretarz handlu USA, powiedział, że to, co zostało zwolnione z ceł w sobotę, niedługo znowu zostanie oclone. Czy w takiej sytuacji firmy związane z globalnym handlem mogą coś sensownie planować? Chyba tylko importerzy wiedzą, co robić: importują, co się da, żeby zdążyć przed wysokimi cłami.

Na Polskę ta wojna handlowa ma stosunkowo niewielki bezpośredni wpływ, bo nasz handel z USA jest mało znaczący, ale jeśli ucierpi gospodarka niemiecka, to i nasz wzrost gospodarczy ulegnie osłabieniu. Na szczęście o cłach decyduje cała Unia, a nie poszczególne kraje, więc administracja USA ma w nas poważnego partnera. Może się wiec okazać, że GPW zyska na tym, że kapitał będzie szukał miejsca do inwestycji poza USA. Widać to było na kilku giełdach krajów rozwijających się.

Jak to się zakończy? Nikt tego nie wie, bo nie mamy klucza do głowy prezydenta USA. Można tylko prognozować i określać prawdopodobieństwo prognozy. Według mnie niedługo rozpoczną się rokowania USA–Chiny. Jak taka informacja podziała, widać było już 16 kwietnia (34. urodziny GPW), kiedy to nastąpiła gwałtowna zmiana nastrojów na rynkach akcji. Nastroje poprawiła informacja mówiąca o tym, że Chiny są otwarte na rozmowy z USA.

Problem w tym, że Chiny chcą poważnego traktowania i przeprosin za słowa wiceprezydenta Vance’a o „wieśniakach”, którzy produkują to, co USA kupują. Uważam jednak, że do rozmów musi dojść i wtedy na rynkach zapanuje mała euforia. Prawdopodobieństwo? Według mnie 70 proc. Jeśli jednak sprawdzi się te gorsze 30 proc., to przyjdzie nam czekać na duże spadki indeksów i na to, że Donald Trump ostatecznie przegra tę „grę w cykora”.

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?