Jednak ma większości światowych rynków lwia część obligacji skarbowych i korporacyjnych jest emitowana jako obligacje stałokuponowe.

Niezależnie od późniejszych zmian rynkowych wypłacają one cały czas ten sam, z góry określony dochód. Z punktu widzenia emitenta takie emisje są bezpieczniejsze, bo z góry znany jest koszt pozyskania kapitału. Z punktu widzenia obligatariuszy ryzyko jest znacznie większe, bo tego typu obligacje wraz ze zmianami na rynku stóp procentowych mogą stawać się bardziej lub mniej atrakcyjne, a jedyny sposób wyceny zmiany atrakcyjności to zmiana ceny. Dla osób, które szukają dodatkowego zysku poza samym wypłacanym kuponem, to może być ciekawe rozwiązanie spekulacyjne, ale działa tu ta sama zasada co wszędzie – jeżeli można zarobić dodatkowo na wzroście ceny, to można również stracić na jej spadku.

Polski rynek kapitałowy jest młody, przez większość mniej doświadczonych inwestorów do niedawna był postrzegany właściwie tylko przez pryzmat akcji, a podstawowym rozwiązaniem „inwestycyjnym” w naszym kraju jest lokata. Inwestorzy nie lubią dużej zmienności, nie są do niej przyzwyczajeni, więc znacznie łatwiej jest im zrobić krok w stronę rynku kapitałowego, kupując obligacje zmiennokuponowe. Może dlatego mamy dominujący udział obligacji o zmiennym oprocentowaniu, zwłaszcza w segmencie obligacji korporacyjnych. W burzliwych czasach w tej części rynku panuje relatywnie duży spokój, co większość polskich inwestorów powinna doceniać, bo jesteśmy w tym zakresie bez wątpienia ewenementem na skalę europejską, a może i światową.