I kwartał 2020 r. wypadł dla branży znakomicie, według JLL sprzedaż mieszkań w sześciu aglomeracjach wzrosła o 14,5 proc., do 18,9 tys. – to wynik tylko lekko słabszy od rekordowego IV kwartału 2017 r. Sprzedaż Robyga wzrosła o 25 proc., do 588 lokali. Jak wygląda sytuacja po wprowadzeniu lockdownu w połowie marca?
Oczywiście, pandemia i lockdown były szokiem nie tylko dla deweloperów, wszyscy skoncentrowali się na zapewnieniu sobie bezpieczeństwa i aktywność gospodarcza chwilowo zamarła, co będzie mieć odzwierciedlenie także w poziomie sprzedaży mieszkań. Jednak bardzo szybko rozbudowaliśmy zdalne kanały komunikacji z klientami – w tym wideoczat i podpis elektroniczny.
Pierwszy szok dość szybko minął, po majówce wznowiliśmy pracę wszystkich biur sprzedaży w standardowych godzinach – przy zachowaniu rygoru sanitarnego – i zauważamy powrót klientów. To samo słyszymy od innych dużych spółek w ramach Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
W Polsce mamy deficyt mieszkań rzędu 2,5 mln, ale jak ten naturalny popyt będzie się realizować w czasie – nie wiemy. Wszyscy jeszcze czekają, co będzie z rynkiem pracy, efektami rządowej tarczy, z kredytami hipotecznymi – wiemy, że na razie banki zaostrzyły politykę, wymagają m.in. wyższego wkładu własnego. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja.
Mamy też jeszcze niższe stopy procentowe, co oznacza, że osoby posiadające wolną gotówkę mogą być bardziej niż wcześniej zainteresowane inwestowaniem w nieruchomości.