Pandemia i związany z nią kryzys gospodarczy niewątpliwie zmienią nawyki zakupowe Polaków. Pogorszenie sytuacji materialnej czy choćby obawy o przyszłość będą skłaniać do szukania oszczędności i ograniczania wydatków. W takich warunkach prawdziwą karierę może zrobić ekonomia współdzielenia.
Ten nowy model konsumpcji znany jest już od dłuższego czasu. Dotąd był kojarzony głównie z młodszymi ludźmi, ale teraz mogą go polubić również inne grupy klientów. Na czym polega nowość? Na korzystaniu z towarów czy usług bez kupowania ich na własność. Używamy ich wtedy, gdy faktycznie tego potrzebujemy. I tylko za to płacimy. Dzięki temu nasze obciążenie finansowe jest mniejsze. Nie musimy wykładać dużych kwot na zakup ani zaciągać kredytów.
Zgodnie z takimi zasadami dzielimy się usługami transportowymi (Uber, Bolt, Bla Bla Car), wynajmujemy auta na minuty i prywatne mieszkania na wakacje (np. Airbnb), wypożyczamy ubrania, dzielimy się w sieci niepotrzebnymi nam produktami – od książek po żywność.
Streaming na fali
Na tej fali powstały serwisy streamingowe, dzięki którym można oglądać filmy (Neflix, Player, HBO Go) czy słuchać muzyki (Spotify, Tidal) bez kupowania płyt. Płacimy tylko kilkanaście, kilkadziesiąt złotych miesięcznie za korzystanie z ogromnej bazy, w której wciąż pojawiają się nowości.
Abonamenty i subskrypcje zmieniają nasz sposób konsumpcji, ale także biznes. – W tym przypadku kluczowe jest przekonanie klienta do podjęcia decyzji; jeśli raz się zapisze, kolejna decyzja będzie potrzebna do wypisania się. Zwłaszcza przy mniejszych kwotach jest to więc niezwykle atrakcyjne biznesowo. Każda zmiana wymaga wysiłku. Dlatego nawet w organizacjach dobroczynnych przyjmuje się, że lepsze dla nich jest zadeklarowanie miesięcznej wpłaty w wysokości 10 zł niż wpłacenie 100 zł jednorazowo – mówi prof. Dariusz Jemielniak, kierownik Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym w Akademii Leona Koźmińskiego.