Prezes Quercus TFI: akcje na GPW nie są drogie. Jedna rzecz zdecyduje o kontynuacji hossy

Od strony fundamentalnej akcje spółek notowanych na GPW mimo wzrostów nie są drogie. WIG ma szanse dojść do magicznej bariery 100 tys. pkt, a nawet ją przebić o kilka procent pod pewnymi warunkami – mówi Sebastian Buczek, prezes i założyciel Quercus TFI.

Publikacja: 02.04.2025 16:58

Sebastian Buczek, prezes i założyciel Quercus TFI

Sebastian Buczek, prezes i założyciel Quercus TFI

Foto: parkiet.tv

Co pana zaskoczyło w I kwartale na giełdach?

Największym pozytywnym zaskoczeniem jest moc polskiego rynku. To, że WIG bił rekordy wszech czasów, że zbliżył się do magicznej bariery 100 tys. pkt. To że I kwartał WIG kończy z wynikiem plus 20,6 proc. przy spadku S&P 500 o 4,6 proc. Dożyliśmy momentu, kiedy polskie akcje dawały bardzo duże, pozytywne stopy zwrotu przy spadku cen akcji w USA. Zawsze słyszeliśmy od inwestorów, że taka sytuacja nie jest możliwa, a jest faktem. „Zawdzięczamy” to nieprzewidywalności prezydenta Trumpa. Kapitał z USA zaczął płynąć w kierunku Europy, w tym na GPW.

Drugim zaskoczeniem jest wzrost ceny złota i nowy rekord wszech czasów – ponad 3150 USD za uncję. Tylko w tym roku złoto podrożało o 19 proc. Znacznie powyżej poziomu, jaki zakładaliśmy na bieżący rok w wariancie bazowym, czyli 3000 USD.

Nie ma bańki na złocie?

Długoterminowy trend wzrostowy rozpoczął się w III kwartale 2018 r. z poziomu 1200 USD za uncję. Przyspieszenie, które obserwujemy powoduje, że jesteśmy ostrożniejsi, jeżeli chodzi o perspektywę oceny tego, w jakim zakresie złoto jeszcze może drożeć. Złoto jest i prawdopodobnie pozostanie w długoterminowym trendzie wzrostowym, ale to jak znacząco urosło w I kwartale czy ciągu 12 miesięcy, nakazuje większą ostrożność.

Kiedy kapitał zacznie wracać do Ameryki, to dojdzie do głębszej korekty na GPW?

Jest to niezmiernie trudne do przewidzenia, czy i kiedy oraz w jakim zakresie kapitał będzie przepływać do Polski, albo w drugą stronę. Zakładamy, że pierwsze miesiące prezydentury Trumpa mogą być okresem podwyższonej nerwowości i obserwujemy to na rynku amerykańskim. Trochę to przypomina sytuację z 2020 r., czyli pierwszą falę pandemii oraz 2022 r., czyli wybuch wojny w Ukrainie.

Wtedy polski rynek był pod silną presją podażową, a teraz te negatywne emocje bardziej udzielają się amerykańskiemu rynkowi akcji. Był on bardzo preferowany przez inwestorów w ostatnich latach, a na koniec 2024 r. był relatywnie drogi i niewiele mu było potrzeba do tego, aby zaczął przeżywać trudniejsze chwile. Inwestorzy mają tendencję do przyzwyczajania się do tego, co się dzieje na rynkach. W nieodległej perspektywie przywykną do braku przewidywalności działań Trumpa i w ciągu kilku miesięcy ta sytuacja zacznie się normować. Nie zakładam, że każdy kolejny kwartał przyniesie takie zachowanie rynku, że WIG będzie rósł o 20 proc., a S&P 500 będzie spadał o 5 proc. To jest niemożliwe. W pewnym momencie rynki zaczną działać w miarę równolegle.

Jest szansa, żeby w krótkim terminie WIG, WIG20, pobiły marcowe szczyty?

Od strony fundamentalnej akcje spółek notowanych na GPW mimo wzrostu nie są drogie. Patrząc na fundamenty firm, widać podstawy do tego, aby liczyć na kontynuację zwyżek. Ale cenami akcji na naszej giełdzie w ostatnich miesiącach rządzi przepływ kapitału zagranicznego i on jest bardzo trudno przewidywalny. Jeżeli udałoby się utrzymać pozytywne tendencje w przepływach w najbliższych tygodniach, wówczas WIG miałby szanse dojść do magicznej bariery 100 tys. pkt, a nawet ją przebić o kilka procent. Jeśli kapitał z zagranicy przestanie płynąć, to nawet niewysokie ceny na GPW nie wystarczą, aby WIG przebił się przez „setkę”.

Przy negatywnym scenariuszu pierwsze silne wsparcie na WIG to poziom 90 tys. pkt, czyli szczyt z maja ub.r.?

Tak, 90 tys. pkt jest taką linią obrony. Po cichu liczymy jednak, że przynajmniej częściowo ten przepływ kapitału z zagranicy jeszcze się utrzyma. Oczywiście o sytuacji na rynkach mogą decydować pojedyncze decyzje prezydenta Trumpa. Jest szansa, że w przypadku utrzymania chociażby częściowego przepływu kapitału z rynku amerykańskiego w kierunku Europy i rynku polskiego WIG dojdzie do 100 tys. pkt.

Po zdobyciu tej „setki” będzie łatwiej przebić się z giełdą, z inwestycjami w akcje do Polaków? Klienci TFI nie kwapią się do akcji?

Tak, cały czas pieniądze płyną w kierunku funduszy dłużnych, bezpiecznych. Ze względu na bardzo dobre stopy zwrotu, w zeszłym roku 8 proc., w tym roku zakładamy między 6 a 7 proc. Klienci porównują je do tego, co są w stanie osiągnąć na lokatach w bankach, czyli mniej więcej teraz 4–5 proc.

moto.rp.pl

Wszystko, co musisz wiedzieć
o motoryzacji

SPRAWDŹ

Pieniądze przepływają z banków w kierunku TFI. W całym I kwartale do naszej firmy wpłynęło 500 mln zł. To dużo. Kierunek jest jeden – fundusze bezpieczne. Do funduszy akcyjnych pieniądze płyną w niewielkim stopniu.

Polacy cały czas mają w pamięci różne negatywne wydarzenia z ostatnich lat (GetBack, pandemia, atak Rosji na Ukrainę) i nawet te ponad 100-procentowe wzrosty od początku hossy (października 2022 r. – red.) nie są wystarczające do tego, aby pobudzić ich wyobraźnię. Być może przebicie przez WIG 100 tys. pkt troszkę zaktywizuje inwestorów, bo będzie to istotne wydarzenie medialne. Na GPW można zarabiać, są dobre spółki, które przynoszą znakomite wyniki inwestycyjne. W 2024 r., chociażby kurs CCC wzrósł o 200 proc. Nie bójmy się o tym mówić.

Znacząco wzrosły też kursy akcji banków. Mogą jeszcze rosnąć? Politycy mają zakusy na ich zyski...

Banki od strony fundamentalnej mimo wzrostów cały czas się bronią wycenowo. Pierwszy kwartał był dla nich bardzo udany. Np. kurs Banku Millennium wzrósł o 63 proc., a największej spółki na GPW, czyli PKO BP – o 25 proc. Te stopy zwrotu biorą się głównie z bardzo dobrych wyników finansowych banków. System bankowy w Polsce jest bardzo zdrowy i ma bardzo ważne zadanie do spełnienia w najbliższych latach. Przed nami okres podwyższonych inwestycji. Zalecałbym politykom uważnie podchodzić do banków, nie szastać ich pieniędzmi. Ważne jest to, żeby banki miały dużo mocy kredytowych i dużo chęci do tego, aby finansować czy to rozwój sektora obronnego, czy całej gospodarki na akceptowalnym koszcie pieniądza. Siła banków może mieć decydujące znaczenie dla stabilności polskiej gospodarki i szybkości inwestycji chociażby w sektorze obronnym.

Jest szansa na zawieszenie broni między Rosją a Ukrainą przed świętami? Rynki w pełni już to zdyskontowały?

Znaczna część zwyżek z I kwartału jest pochodną oczekiwań rynku, inwestorów głównie zagranicznych, na koniec wojny w Ukrainie. Na razie prezydent Trump ma na tym polu umiarkowane sukcesy. Jego strategia wobec Rosji okazała się dość słaba. Rosja wykorzystuje naiwne myślenie administracji Trumpa.

Miał być pokój w ciągu 24 godzin. Okazało się, że nie jest to takie proste. Wydaje mi się, że przy strategii, którą ma Donald Trump, niekoniecznie to musi się zmaterializować w najbliższych tygodniach, tak jakby wielu inwestorów chciało. Amerykanie muszą przemyśleć swoją strategię wobec Rosji i zmienić narrację negocjacyjną. Mam nadzieję, że do zakończenia wojny dojdzie w tym roku.

A co z cłami. Może być rajd ulgi na giełdach, jeśli nie będą tak duże? Czy dojdzie do wojny handlowej i kryzysu w gospodarce?

To trudne rzeczy do przewidzenia, bo prezydent Trump lubi zaskakiwać, a i reakcje rynków też czasami są niespodzianką. Jest jakaś szansa na poprawę sytuacji na amerykańskim rynku akcji. Natomiast jeżeli prezydent Trump będzie stosował taką politykę i taką narrację jak do tej pory, to należy liczyć się cały czas z obstrukcją konsumentów wobec produktów amerykańskich w Europie i pewnie nie tylko. Gospodarka amerykańska może znaleźć się pod presją i to, co widzimy na indeksach giełdowych, niekoniecznie musi się zakończyć na tym etapie. Krótkoterminowo wydaje mi się, że jest troszkę bardziej pozytywny bilans szans i zagrożeń. S&P 500 ma szanse na odrobienie części ostatnich strat. Ale dalsze kontrowersyjne wypowiedzi i działania prezydenta Trumpa raczej nie będą pomagały rynkowi amerykańskiemu w średnioterminowej perspektywie do momentu, aż inwestorzy się przyzwyczają i w pełni zdyskontują różne kontrowersyjne pomysły.

Quercus TFI miał bardzo dobry 2024 r. pod względem wyników. Jest propozycja wypłaty dywidendy lub skupu akcji. Którą opcję pan preferuje? Jesteście dalej otwarci na konsolidację w branży?

Ubiegły rok był bardzo dobry dla całej branży funduszy inwestycyjnych. Osiągnęliśmy bardzo dobre wyniki inwestycyjne i finansowe. Chcemy się podzielić z naszymi akcjonariuszami zyskami. Kwota 59 mln zł jest bardzo znacząca. W ostatnich latach inwestorzy wybierali skup akcji własnych, proporcjonalny. W tym roku, jeżeli by również taka decyzja zapadła, to będzie wyższa cena skupu. W poprzednich latach było to 9,50 zł, w tym roku proponowane jest 11,5 zł (kurs na GPW ok. 10 zł – red.). Zakładam, że to rozwiązanie jest bardziej prawdopodobne niż dywidenda. Podział zysku, nie zamyka kwestii naszej woli do udziału w konsolidacji rynku. Jesteśmy otwarci na rozmowy.

W tym roku Quercus TFI może zwiększyć zysk w porównaniu z 2024 r.?

Sprzyja nam to, że cały czas płyną środki do TFI. Rośnie baza aktywów pod zarządzaniem. W 2024 r. wzrosła o 44 proc. Pierwszy kwartał też jest dobry. Nasze aktywa pod zarządzaniem na koniec marca to już 7,08 mld zł. Zakładam, że powinno mieć to pozytywne przełożenie na wyniki finansowe.

Inwestycje
Na Wall Street jest jeszcze przestrzeń do dalszych spadków notowań
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
W dłuższym horyzoncie okresy mocnych spadków są okazją do kupowania
Inwestycje
Jak inwestorzy radzą sobie z rynkowa zmiennością
Inwestycje
Na europejskie niebo nadciągają chmury. Obligacje wreszcie zyskują
Inwestycje
Grzegorz Rykaczewski, Pekao: Rynki rolne zmienne, prognozy dobre
Inwestycje
Goldman Sachs: Złoto będzie po 3300 dolarów za uncję