Naprawdę jednak, najlepszy tydzień na Wall Street od dłuższego czasu zaczął się mocną przeceną po atakach prezydenta Donalda Trumpa na prezesa amerykańskiego banku centralnego, które w pewnym punkcie zmierzały nawet do ryzyka odwołania szefa Fed ze stanowiska. Kolejne dni przyniosły wyciszenie tych ataków, a nawet sygnał ze strony prezydenta USA, iż nie zamierza odwoływać Jerome Powella ze stanowiska, ale nie może doczekać się zakończenia jego kadencji. W przeciwnym obozie były wypowiedzi prezydenta Trumpa - które rynki przyjmowały jako dobrą monetę - iż Waszyngton negocjuje z Chinami nowe porozumienie handlowe, choć z Pekinu płynęły sygnały o braku takich rozmów. Inaczej mówiąc, inwestorzy kupowali nadzieje, co zaowocowało spadkiem indeksu VIX – zwanego miernikiem strachu – na poziomy, które sygnalizowały wygaszenie rynkowej paniki. Efektem powrotu apetytu na ryzyko była zwyżka DJIA o 2,5 procent przy wzroście Nasdaqa Composite o 6,7 procent oraz umocnienie S&P500 o 4,6 procent. Równolegle Europa zagrała kolejny doskonały tydzień. Mimo okresu świątecznego i kolejnego skrócenia handlu w regionie do czterech sesji, niemiecki DAX skończył tydzień zwyżką o 4,9 procent, gdy francuski CAC wzrósł o 3,4 procent.
Z perspektywy końca tygodnia widać, iż inwestorzy kupowali każdy optymistyczny scenariusz, jaki pojawiał się na rynkach. Sygnały o negocjacjach handlowych z Chinami – nawet jeśli nie były prawdziwie – zawierały w sobie wypowiedzi przedstawicieli administracji w Waszyngtonie o konieczności deeskalacji wojny celnej na potrzeby finałowego porozumienia. Ze strony rządu amerykańskiego płynęły też wskazówki, iż ostateczne stawki celne będą znacznie niższe od obecnych, ale muszą zostać wynegocjowane. Popytowi pomagały wyniki kwartalne spółek technologicznych, które były jednymi z lokomotyw zeszłotygodniowych zwyżek, choć w tym wypadku trzeba brać pod uwagę fakt, iż wzrost apetytu na ryzyko zawsze pomaga spółkom z tego sektora. Nie ma też wątpliwości, iż inwestorzy operowali w nadziei, iż okres kwietniowego zamieszania, jakie wprowadził na rynki prezydent Trump skończy się razem z sygnałami, gdy na horyzoncie pojawią się pierwsze porozumienia wynegocjowane z partnerami handlowymi USA. Częścią tych nadziei jest przekonanie, iż USA uda się domknąć problemy zanim gospodarka zostanie skaleczona na tyle mocno, iż popadnie w recesję, która uruchomi procesy pogarszające kondycję spółek i konsumentów. Problem w tym, iż dziś naprawdę trudno powiedzieć, czy procesy recesyjne zostały już uruchomione. Dostępne dane zwyczajnie dotyczą okresu sprzed początku kwietnia, a więc wybuchu wojny handlowej, która rozpoczęła się ogłoszeniem nowego reżimu celnego przez prezydenta USA.
Patrząc z nadziejami na przyszłość nie można zapominać, iż nowy porządek handlowy na świecie wymaga ciągle wynegocjowania, co nie będzie tak łatwe, jaką prezentują przedstawiciele administracji w Waszyngtonie. Im dłużej będą trwały negocjacje, tym mniej będzie nadziei na ich zakończenie zanim w gospodarce pojawią się szkody, które poprowadzą USA w stronę recesji, gdy ostatnie zwyżki na rynkach powodują, iż recesja znów nie jest scenariuszem wycenionym. W istocie, ostatnie odbicia powodują, iż rynki operują w modelu, w którym wojna handlowa zostanie rozmyta, a deglobalizacja zatrzymana. Naprawdę jednak powrót do poprzedniego świata jawi się jako możliwy tylko wtedy, gdy USA popadnie w recesję i Donald Trump zostanie zmuszony do złagodzenia swoich żądań lub ich zawieszenia do czasu, aż uda się wynegocjować nowy układ sił. Trump, jak pokazywał to wielokrotnie, może zmienić zdanie z godziny na godzinę i np. przedłużyć okres negocjacyjny na 12 miesięcy zamiast już obowiązującego zawieszenia ceł na 90 dni. Niemniej, nie usunie to z rynków niepewności i cienia recesji. Dlatego, stale zasadnym wydaje się przyjęcie założenia, iż dołki kwietniowej przeceny mogą być testowane, a nawet pogłębione, gdy w optymistycznym scenariuszu giełdy wejdą w konsolidacje i czekanie na dane z gospodarki i spółek za II kwartał, a więc z okresu zawierającego już efekty trwającej wojny handlowej i zamieszania wywołanego przez prezydenta USA.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ