Przez lata był to sposób na zarabianie pieniędzy dla inwestorów z Londynu, Paryża i Tokio: kupowanie dolarów i inwestowanie zysków w akcje S&P 500 i Nasdaq. Nie tylko zwroty z akcji amerykańskich były znacznie wyższe od tych generowanych w kraju, ale były one powiększane przez stały wzrost wartości dolara.
Kiedy więc oba te elementy nagle eksplodowały po tym, jak prezydent Donald Trump rozpoczął globalną wojnę handlową, ból szybko się nasilał. Spadek S&P 500 o 6 proc. w tym roku rozrósł się do 14 proc. spadku dla inwestorów mierzących swoje zwroty w euro i jenach. Szybkość, z jaką to wszystko się rozpadło, wraz z ciągłym zygzakowaniem Białego Domu, niepokoi inwestorów, którzy liczyli na to, że USA będą ostateczną bezpieczną przystanią i generatorem ponadprzeciętnych zwrotów.
– To podwójne uderzenie – powiedział Benoit Peloille, dyrektor ds. inwestycji w Natixis Wealth Management w Paryżu. – Tracisz na kapitale własnym i walucie w tym samym czasie.