Na Wall Street jest jeszcze przestrzeń do dalszych spadków notowań

Dopóki „kurz bitewny” na dobre nie opadnie, ciężko jest spodziewać się mocnego odbicia indeksów w Stanach Zjednoczonych czy też w Europie – mówi Tymoteusz Turski, analityk XTB.

Publikacja: 06.04.2025 17:20

Tymoteusz Turski, analityk XTB

Tymoteusz Turski, analityk XTB

Foto: Fot. mpr

Rynki przeżyły szok w ubiegłym tygodniu, kiedy Donald Trump ogłosił wprowadzenie ceł. Teraz przyjdzie czas na chłodną ocenę sytuacji?

Sytuacja na pewno trochę się rozjaśniła. Przez ostatni czas jedyne, na co patrzyły rynki, to zamglona całkowicie perspektywa tego, co zrobi Trump i jak będzie wyglądała polityka celna. W takich warunkach ciężko było prognozować to, co się wydarzy. Uważam jednak, że to jeszcze nie jest też moment na to, aby ten kurz całkowicie opadł. Niepewność nie znika z rynków, bo dalej mamy znaki zapytania dotyczącego chociażby odpowiedzi poszczególnych krajów na cła Trumpa. Nie wiadomo też, czy Trump w odpowiedzi na potencjalne cła odwetowe nie zdecyduje się na wprowadzenie kolejnych ceł. Na ten moment wydaje się, że idzie w kierunku twardej wojny handlowej. Bardzo mocno zależy mu na tym, aby spółki amerykańskie wróciły do Stanów Zjednoczonych. Jeśli to nie jest tylko gra, to ciężko oczekiwać rezygnacji z tego celu. Przenoszenie fabryk to jednak też podwójne koszty dla firm. Z jednej strony są to koszty związane z ich przeniesieniem, a z drugiej są to wyższe koszty pracy w Stanach Zjednoczonych w porównaniu z zagranicą. To jest bardzo bolesne dla spółek technologicznych. Firmy te mają największy udział fabryk zagranicznych w całym udziale swojej produkcji.

Jeśli wojna handlowa rozpętałaby się na dobre, czy może to doprowadzić do czegoś większego niż tylko korekty spadkowej na Wall Street?

Uważam, że trzeba brać pod uwagę taki scenariusz, szczególnie jeśli faktycznie będziemy mieli do czynienia z efektem domina. Na razie warto też czekać na pierwsze wyniki spółek, które będą pokazywały, jak to, co się dzieje w kwestii ceł, będzie odbijało się na ich wynikach. Można jednak założyć, że wyniki spółek nie będą rosły tak mocno, jak wcześniej zakładano. Prognozy, które były przygotowywane w 2024 roku, były sporządzane na podstawie jednak spokojniejszej sytuacji międzynarodowej. Pamiętajmy, że amerykańska gospodarka też bardzo mocno zależy od siły konsumenta. Jeśli konsument wytrzyma szoki związane z taryfami i nadal będzie utrzymywał wydatki na tak wysokim poziomie, to firmy będą miały przestrzeń do tego, by podnosić ceny i bronić swoich marż. Jeśli jednak konsument okaże słabość i presja inflacyjna związana z cłami sprawi, że się wycofa, będzie to gorsza informacja dla firm. W takim scenariuszu wydaje się więc, że na Wall Street jest przestrzeń do dalszych spadków.

Czytaj więcej

W dłuższym horyzoncie okresy mocnych spadków są okazją do kupowania

To perspektywa Wall Street. A co z Europą?

Na razie na rynkach włączona jest strategia „risk-off”, czyli odejścia od ryzykownych aktywów, co odbija się na notowaniach nie tylko na Wall Street, ale też w Europie. Nie spodziewałbym się, przynajmniej na razie, dopóki ten kurz bitewny nadal się unosi, bardzo mocnych odbić w górę indeksów, czy to amerykańskich, czy to europejskich. W nieco dłuższej perspektywie wydaje się jednak, że nadal jest przestrzeń do tego, aby kapitał płynął nieco mocniej w stronę europejskich spółek. Wszystko jednak będzie zależało od tego, jak będzie wyglądała przyszłość związana z cłami.

Czytaj więcej

Jakub Borowski: Jesteśmy w stanie obronić się przed ciosem ze strony Donalda Trumpa

Następstwem ceł na rynku walutowym była z kolei duża słabość dolara. Para EUR/USD przebiła w pewnym momencie nawet poziom 1,11. Może być jeszcze wyżej?

Są ku temu podstawy. Przede wszystkim mamy do czynienia z rozgrywaniem potencjalnej recesji. Inwestorzy bardzo mocno obawiają się tego, że w Stanach Zjednoczonych ta recesja się pojawi. Na stole są więc obecnie dwa scenariusze. Z jednej strony mamy ryzyko presji inflacyjnej, która może sprawić, że Fed będzie utrzymywał stopy procentowe nieco wyżej. Dla dolara byłby to impuls prowzrostowy. Z drugiej jednak strony mamy też wspomniane widmo recesji. Jeśli wejdziemy w całkowitą wojnę handlową, to ciężko będzie jej uniknąć. Jeśli się ona pojawi, to Fed może starać się ratować gospodarkę, obniżając stopy procentowe.

Czyli Fed znów znajdzie się między młotem a kowadłem?

Faktycznie pojawia się taka perspektywa. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że inwestorzy odchodzą teraz od Stanów Zjednoczonych. Wraz z odchodzeniem od USA, przenoszeniem kapitału w inne miejsca świata, wyprzedawany jest też dolar. Stąd widzieliśmy w ostatnim czasie tę relatywną słabość amerykańskiej waluty. Fed obniżki stóp procentowych uzależnia jednak też od danych, jakie będą napływały na rynek. To wydaje się być nadal kluczowy czynnik.

Inwestycje
W dłuższym horyzoncie okresy mocnych spadków są okazją do kupowania
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
Prezes Quercus TFI: akcje na GPW nie są drogie. Jedna rzecz zdecyduje o kontynuacji hossy
Inwestycje
Jak inwestorzy radzą sobie z rynkowa zmiennością
Inwestycje
Na europejskie niebo nadciągają chmury. Obligacje wreszcie zyskują
Inwestycje
Grzegorz Rykaczewski, Pekao: Rynki rolne zmienne, prognozy dobre
Inwestycje
Goldman Sachs: Złoto będzie po 3300 dolarów za uncję