Wiceprezes OPTI TFI: WIG sięgnie 200 tys. pkt. Prognoza dla GPW

W tej dekadzie, do 31 grudnia 2030 r., WIG może dojść do 200 tys. pkt. Hossa na GPW miałaby podstawy fundamentalne i makroekonomiczne, ale pamiętajmy o korektach, które mogą być znaczące – mówi Tomasz Bursa, doradca inwestycyjny, wiceprezes OPTI TFI.

Publikacja: 28.04.2025 16:52

Tomasz Bursa, doradca inwestycyjny, wiceprezes OPTI TFI

Tomasz Bursa, doradca inwestycyjny, wiceprezes OPTI TFI

Foto: parkiet.tv

W lipcu 2023 r. w „Parkiet TV” postawił pan prognozę, że WIG do końca 2025 r. przebije 100 tys. pkt. Stało się. Co dalej?

Rynek od tamtego czasu urósł o około 50 proc. Wtedy polskie akcje były tanie. Po latach beznadziei pojawiała się szansa na silniejsze odreagowanie i drajwer cenowy dobrze zadziałał. Ważnymi czynnikami było też dyskontowanie przyspieszenia wzrostu gospodarczego i obniżającej się inflacji. Poprawiły się istotnie wyniki banków, które są ważne dla naszej giełdy. Wydaje się, że nawet w obliczu spadku stóp wyniki banków nie obniżą się tak bardzo, jak jeszcze było to oczekiwane dwa czy trzy lata temu.

Czy hossa się utrzyma? Kiedy WIG sięgnie 200 tys. pkt?

Nie warto pozostawać poza rynkiem akcji. Gdybyśmy podeszli od strony klasycznego kosztu kapitału, to powiedziałbym, że do 2031 r. WIG jest w stanie osiągnąć 200 tys. pkt, rynek się podwoi w ciągu siedmiu lat. To scenariusz bazowy, fundamentalny, akademicki.

Czy to się może wydarzyć wcześniej?

Od 2000 r. czterokrotnie mieliśmy taką sytuację, kiedy rynek w skali roku korygował się o ponad 10 proc. i to było po ruchach w górę po kilkadziesiąt procent. Raz w historii WIG nie zatrzymał się po tak silnym ruchu, jaki mamy teraz. W 2006 r. rynek po stuprocentowym wzroście szedł dalej w górę. Moglibyśmy kolejne 100 tys. pkt osiągnąć nawet w ciągu trzech, czterech lat, gdybyśmy powtórzyli tamten scenariusz.

Nie chciałbym, żeby to się tak szybko wydarzyło, bo wtedy skończyło się to zapaścią na lata. W tej dekadzie, czyli do 31 grudnia 2030 r. WIG może dojść do 200 tys. pkt. Hossa miałaby podstawy fundamentalne i makroekonomiczne, ale pamiętajmy o korektach.

Prezydentura Trumpa trwa 100 dni. Jest wielki chaos przez rozpętane wojny handlowe. Jakie są długoterminowe argumenty za wzrostem polskiego rynku akcji?

Mamy dwie kwestie, realną i wycenową. Stopy procentowe, choć będą spadać, to nie spadną tak mocno, jak w poprzedniej dekadzie. Koszt kapitału dla rynku akcyjnego w Polsce wyniesie pewnie łącznie między 10 a 11 proc. W długim terminie WIG zwracał koszt kapitału, więc warto być długoterminowym inwestorem. Jest też jeszcze miejsce na zmniejszenie premii za ryzyko inwestowania w polskie akcje. Gdyby rynek był bardziej optymistyczny, ona jest w stanie zejść do 5 proc., może nawet trochę niżej. W samym tym aspekcie mamy kilkanaście procent wzrostu.

A czynniki makroekonomiczne?

Europa stoi przed historycznym momentem, który zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Pytanie, jak go wykorzysta. Odejście inwestorów z rynku amerykańskiego może być bardzo pozytywnym czynnikiem dla rynku europejskiego, z którym nasza gospodarka jest bardziej związana. Zwiększenie zaangażowania inwestorów globalnych na rynku europejskim spowoduje, że zauważą też rynek polski, bo jesteśmy dużą gospodarką.

Najgorsze w regulowaniu rynków kapitałowych mamy za sobą. Jeżeli rynki kapitałowe mają mieć większą rolę w finansowaniu dużych potrzeb gospodarek europejskich, to deregulacja musi się odbyć. To też może być czynnik, który bardzo pomoże także warszawskiej giełdzie. W perspektywie 2030 r. rynek polski czy rynki europejskie mogą zachowywać się lepiej niż rynek amerykański. Chociaż ja bym tej Ameryki nie przekreślał. Prezydentura Trumpa się skończy. Ten rynek też ma postawy do wzrostu. Ale w krótkim terminie to Make Europe Great Again będzie na nas pozytywnie oddziaływać.

W Polsce wzrost gospodarczy wraca do ponad 3 proc., powinny spadać stopy procentowe, jest KPO, inwestorzy zagraniczni mają nas na radarach.

Korekty na WIG-u będą raczej płytkie, takie do 20 proc. Nie przerodzą się w bessę?

Korekta się przyda. Po szczycie w maju 2024 r., kiedy WIG zbliżył się do 90 tys. pkt, było potem zejście do 80 tys. pkt. Była też silna korekta teraz w końcówce marca i początku kwietnia w reakcji na cła Trumpa. Ale się wybroniliśmy. Dwa razy w ostatnich miesiącach nasza giełda wybroniła się w wielkim stylu, czyli rynek jest silny, jest popyt.

Widzę potencjał na wzrost w tym roku. WIG może podejść nawet pod 110 tys. pkt w 2025 r. i zakończyć cały rok wzrostem rzędu ok. 35 proc., tak jak w 2023 r. Po takiej zwyżce mogłaby się zdarzyć korekta o 15–20 proc. Wtedy z tych ok. 110 tys. pkt wrócimy do 90 tys.

Jeśli ktoś zakłada, że sytuacja w Ukrainie rozwinie się negatywnie dla tej części świata, to może zainteresować się złotem. Jednak największe zagrożenie, oprócz wojny w Ukrainie, widzę w tym, że dochodzi do bardzo dużego podgrzania nastrojów i nagle w krótkim terminie rośniemy o np. 50 proc. Wtedy, patrząc na wyceny, nasz rynek byłby bardzo drogi. Taka euforia zawsze się źle kończy.

Czy Polacy w końcu dostrzegą, że da się zarabiać na warszawskiej giełdzie?

Jest kilka elementów, które mogą wpłynąć pozytywnie na powrót inwestorów indywidualnych na rynek kapitałowy. Pierwszy to stopy procentowe. Na obligacjach nawet skarbowych można wyciągnąć 6–7 proc. w skali roku. Nagle się okaże, że to będzie 4 proc. To może kogoś zachęcić do podjęcia ryzyka. Ciągle wyczekuję na ten pakiet podatkowy, który ma przedstawić rząd. Może się okazać, że będą jakieś zachęty podatkowe dla inwestorów indywidualnych. Wyższe limity na IKZE czy preferencje podatkowe przy długoterminowym inwestowaniu. Czekam też na przejście inwestorów z rynku nieruchomości. Nie mieliśmy hossy na GPW przez ileś lat, bo rósł rynek nieruchomości, m.in. dzięki preferencjom podatkowym względem rynku akcji.

One cały czas są...

W rządowych programach chciałbym jako inwestor być tak samo traktowany jak inwestor na rynku nieruchomości. Nic więcej. To byłby mega duży dopalacz do rynku akcji. Zobaczymy, co się wydarzy. Wydaje mi się, że skończyła się faza inwestycyjna na rynku nieruchomości. Inwestorzy poszukują innych źródeł dywersyfikacji majątku. Część pieniędzy może trafić na rynek akcji. Są też dywidendy. Stopa dywidendy z WIG-u to ponad 4 proc., pewnie niedługo będzie tu zrównanie z obligacjami skarbowymi. To jest też pozytywny sygnał długoterminowy.

Banki to ważny sektor dla naszej giełdy. Czy cięcia stóp mocno zaszkodzą wynikom banków i przyszłym dywidendom? Czy banki ochronią marżę odsetkową?

Myślę, że tak. Banki są dobrze zabezpieczone, przynajmniej w terminie trzy–pięcioletnim na spadki stóp procentowych. Cykl obniżek stóp zasygnalizowany przez prezesa NBP przełoży się na maksymalnie 10-proc. spadek zysków. Banki są ciągle świetnymi płatnikami dywidend. W moim scenariuszu one nie dołożą się znacząco do wzrostu, ale może będą neutralne, dostarczając atrakcyjne dywidendy. Inne sektory z GPW muszą mocniej wzrosnąć, żeby ten scenariusz pozytywny się sprawdził. Banki pewnie już nie będą lepsze od rynku, ale też nie sądzę, żeby mu ciążyły.

Banki trzeba omijać...

Zobaczymy, czy bankom uda się zwiększyć udział wyniku prowizyjnego. Zobaczymy też, czy dojdzie do koncentracji w sektorze. Ja do banków podchodzę teraz neutralnie. Ale jest ryzyko. To potencjalne dodatkowe obciążenia podatkowe. Nawet po takim może jedno–dwuletnim szoku związanym z szybką obniżką stóp procentowych banki będą w stanie odbudować swoje zyski w roku 2027–2028 i później dalej rosnąć. Ale to wszystko zakłada brak dodatkowych obciążeń czy ryzyk związanych z np. LIBOR-em.

Notował Grzegorz Balawender

Inwestycje
WIG zdobył 100 tys. pkt. Co dalej? Analityk: przestrzeń do wzrostów się zawęża
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza