Pod koniec kwietnia DOGE chwalił się na swojej stronie internetowej, że zaoszczędził dla podatników 160 mld USD. To prawie tyle co nominalny PKB Maroka, a w skali budżetu federalnego USA to więcej, niż wydawane jest na przykład na bony żywnościowe dla osób ubogich (w 2023 r. przeznaczono nawet 130 mld USD na ten cel). DOGE chwali się, że doprowadził do anulowania 8454 kontraktów wartych łącznie około 30 mld USD, do cofnięcia 9699 grantów wartych łącznie około 33 mld USD i zakończenia 643 dzierżaw nieruchomości lub gruntów opiewających razem na 311 mln USD. To łącznie daje więc ponad 63 mld USD oszczędności. W jaki sposób zaoszczędzono jednak kolejne 97 mld USD? Tego nie wiadomo, a DOGE tego nie wyjaśnia.
Już sama metoda liczenia oszczędności budżetowych przez DOGE budzi kontrowersje. Agencja ta wielkość wielu anulowanych umów i grantów opierała na danych z federalnego systemu zamówień publicznych. W nich podawano jednak zazwyczaj maksymalne prognozy, ile dana umowa będzie kosztowała. Na przykład, gdy DOGE stwierdził, że oszczędził podatnikom 2,9 mld USD na anulowaniu kontraktu na ośrodek dla dzieci imigrantów, to wartość tego zamówienia liczono za okres kończący się w 2028 r. Realne wydatki poniesione przez rząd na ten cel były dużo mniejsze i wyniosły około 153 mln USD. DOGE twierdzi również, że zaoszczędził 1,76 mld USD na anulowaniu umowy Departamentu Obrony z jedną z firm informatycznych. Nie wiadomo jednak, jak tę sumę wyliczył, gdyż kontrakt opiewał na 2,4 mld USD, a rząd realnie na niego nic nie wydał. W co najmniej jednym przypadku DOGE został przyłapany na głupiej pomyłce w wyliczeniach. Stwierdził, że doprowadził do anulowania kontraktu wartego 8 mld USD, podczas gdy ta cofnięta umowa była warta jedynie 8 mln USD. BBC szacowała więc pod koniec kwietnia, że możliwe do dokładnego zidentyfikowania oszczędności budżetowe będące zasługą DOGE są warte jedynie 32,5 mld USD.
Oszczędności dokonane dzięki DOGE były więc dosyć skromne na tle całego budżetu federalnego. Tymczasem wydatki rządowe w ciągu pierwszych 80 dni drugiej kadencji Trumpa były o 154 mld USD wyższe niż w podobnym okresie zeszłego roku, czyli za rządów Joe Bidena. Ci, którzy obawiali się recesji w USA wywołanej cięciami fiskalnymi, mogą więc odetchnąć z ulgą. Druga kadencja Trumpa, może być – tak jak pierwsza – okresem ekspansji fiskalnej.
Powody wściekłości
Skoro DOGE realnie doprowadził do bardzo ograniczonych cięć budżetowych, to czemu jego działalność wywołała tak wielkie kontrowersje? Jedną z pierwszych instytucji rządowych, która została prześwietlona i sparaliżowana przez DOGE, była USAID, czyli agencja odpowiedzialna za pomoc międzynarodową. Audyt potwierdził, że dawała ona hojne granty lewicowo-liberalnym grupom z całego świata, które często angażowały się w działania sprzeczne z polityką obecnej administracji lub uderzające w sojusznicze rządy. Aktywiści, których odcięto od grantów, byli wściekli na Muska. Powodów do zadowolenia nie miały również tysiące rządowych biurokratów, którzy stracili pracę w wyniku cięć zainicjowanych przez DOGE. Część z tych, którzy utrzymali swoje stanowiska, czuła się upokorzona tym, że musiała się tłumaczyć ze swojej działalności zawodowej młodym pracownikom DOGE o przydomkach takich jak „Wielkie jaja”. Ponadto Partia Demokratyczna realnie zaniepokoiła się tym, że Musk może doprowadzić do poważnych zmian w systemie świadczeń społecznych, z którego korzysta spora część jej elektoratu. Musk twierdził, że w bazach danych systemu ubezpieczeń społecznych odkryto, że wypłacano świadczenia tysiącom osób mających po sto kilkadziesiąt lat. Twierdzenia te podważano, wskazując, że dane w systemie są mocno dziurawe i obejmują wiele osób, których śmierci z różnych względów nie odnotowano urzędowo. Już samo uzyskanie przez DOGE dostępu do danych systemu ubezpieczeń społecznych wywołało niepokój. Pojawiły się też obawy, że DOGE może wykorzystać te dane do ścigania nielegalnych imigrantów.
Praca w DOGE kosztowała Muska wiele nerwów i pieniędzy
Działania Departamentu Wydajności Rządowej (DOGE) budziły czasem kontrowersje również wewnątrz administracji Donalda Trumpa. Co prawda, Departament Skarbu początkowo chętnie współpracował z instytucją kierowaną przez Elona Muska, dając jej wgląd m.in. do swojego systemu obsługującego płatności. Później doszło jednak do sporu pomiędzy Muskiem a Scottem Bessentem, sekretarzem skarbu, dotyczącego ewentualnego audytu IRS, czyli federalnej policji skarbowej. Bessent uważał, że Musk w tej kwestii zbyt mocno wchodzi w jego prerogatywy. Ponoć doszło z tego powodu do ostrej kłótni w Białym Domu.