Prezes GPW: Naszą wspólną ambicją powinno być podwojenie wielkości rynku

Mamy rekordy na warszawskiej giełdzie, niedługo zaczną spadać stopy procentowe. To jest dobry czas, aby zainwestować w promocję i marketing rynku kapitałowego – mówi Tomasz Bardziłowski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.

Publikacja: 30.04.2025 06:00

Tomasz Bardziłowski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych

Tomasz Bardziłowski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych

Foto: fot. antoniloskot.com/GPW

WIG przebił w ostatnich dniach 100 tys. pkt. To symbol czy coś więcej?

Tak, WIG na poziomie 100 tys. punktów, to zdecydowanie coś więcej niż symbol. To historyczny moment dla rynku kapitałowego i dowód zaufania inwestorów do siły naszej gospodarki i notowanych na giełdzie spółek. Ten rekord podkreśla potencjał naszego rynku i jednocześnie zobowiązuje nas do dalszej pracy: wzmacniania płynności, przyciągania nowych spółek i inwestorów oraz utrwalania pozycji GPW jako centrum finansowego naszego regionu. Ale tak jak mówimy, 100 tys. punktów to nie koniec – to początek nowego rozdziału.

Jak pan ocenia dalszy potencjał wzrostów? Na ten moment jest on napędzany głównie kapitałem zagranicznym. Inwestorzy zagraniczni na dobre „pokochali” Polskę?

Od początku roku nasze główne indeksy są najmocniejsze na świecie i rosną już o ponad 25 proc. Ostatnie miesiące to wyraźny napływ kapitału zagranicznego na nasz rynek, ale to nie jest przypadek. Fundamenty gospodarcze są stabilne, mamy wysoki wzrost PKB, inflację w trendzie spadkowym, no i co również ważne – poprawę standardów korporacyjnych w spółkach Skarbu Państwa. Jednocześnie wyceny nadal są tylko na poziomie historycznych średnich, stopy procentowe niedługo zaczną spadać, a możliwe zawieszenie broni za naszą wschodnią granicą może być dodatkowym katalizatorem napływów.

A co z inwestorami indywidualnymi. Myśli pan, że fakt przebicia 100 tys. pkt przez WIG może dotrzeć do szerokiego społeczeństwa, tak by inwestowanie na GPW przestało faktycznie być domeną pasjonatów?

Przebicie 100 tys. punktów i fakt, że jesteśmy najlepsi na świecie – to budzi emocje. Teraz naszym zadaniem jest przekuć te emocje w trwałe zainteresowanie i zaangażowanie coraz większej liczby inwestorów indywidualnych. Potencjał jest olbrzymi – Polacy to mistrzowie Europy w trzymaniu oszczędności na bankowych lokatach, a głównym celem inwestycji były dotychczas nieruchomości. Chcemy, żeby giełda nie była zarezerwowana tylko dla pasjonatów czy profesjonalistów, żeby była postrzegana jako naturalne miejsce budowania oszczędności i kapitału na przyszłość – tak jak się to dzieje w krajach o rozwiniętych rynkach.

Czytaj więcej

100 tys. pkt to mało. 200 tys. pkt by się chciało. Tylko kiedy?

Emocji nie zabrakło też, gdy na początku kwietnia – pierwszy raz od wielu lat – GPW zawiesiła notowania na godzinę. Presja, by 10 listopada wymienić system giełdowy UTP na WATS, chyba po tym wydarzeniu jeszcze bardziej wzrosła?

Potrzeba zmiany systemu jest oczywista już od wielu lat. Proszę zwrócić uwagę, że grupa Euronext zastąpiła system UTP systemem Optic już w 2018 r. GPW nie zdecydowała się jednak na podobną zmianę, tylko podjęła decyzję o stworzeniu własnej platformy. Kiedy jako nowy zarząd przejęliśmy ten projekt, był on już mocno opóźniony względem pierwotnego harmonogramu. Teraz działania i testy przebiegają zgodnie z planem i WATS ruszy 10 listopada.

System jest już gotowy i „zamrożony”?

Tak, system jest zamrożony. Oczywiście nasi klienci przedstawiają jeszcze swoje oczekiwania dotyczące jego funkcjonalności, ale o tym, czy będziemy je adresować, zdecydujemy już po starcie WATS. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nowym system to nie tylko większa przepustowość i szybkość. To także możliwość elastycznego wprowadzania nowych instrumentów, podłączenia i handlu na nowym systemie rynku obligacji, a także rozszerzenia go na inne obszary rynkowe.

Mając WATS, nie byłoby takich zdarzeń jak 7 kwietnia, czyli zawieszenia notowań na godzinę?

Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Na dużo większych rynkach też dochodzi do podobnych zdarzeń. Uczestnicy rynku mogą przecież wysyłać i modyfikować jeszcze więcej zleceń, a to właśnie rekordowa liczba tego typu operacji była głównym problemem, z którym musieliśmy 7 kwietnia zmierzyć się na giełdzie. Działania algotraderów są oczywiście ważne, ale my jako GPW walczymy przede wszystkim o ten tradycyjny pieniądz i cieszymy się, że jego napływ widać w rekordowych notowaniach naszych indeksów. Od października 2023 roku widzimy skokowy wzrost zainteresowania naszym rynkiem, na zagranicznych konferencjach inwestorskich spotykamy rekordowo dużo funduszy. Nie jest to przypadek, że od początku tego roku nasz rynek jest najlepszy na świecie.

Czytaj więcej

Burza wokół systemu giełdowego. Ostre starcie byłego prezesa GPW i szefa IDM

Był pan ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Jakie tam nastroje panują, również w odniesieniu do polskiego rynku?

Faktycznie tuż przed ogłoszeniem pierwszej decyzji w sprawie ceł byłem na Wall Street i rozmawiałem z maklerami, i to, co rzucało się w oczy, to przede wszystkim atmosfera wyczekiwania i nadziei na to, że nie wydarzy się nic złego. Wszyscy wiemy, co wydarzyło się później. W kolejnych dniach globalni inwestorzy, z którymi rozmawialiśmy, nie ukrywali zaskoczenia, ale zakładali też, że decyzja Trumpa jest elementem negocjacji. Z perspektywy czasu wydaje się, że oni mieli rację i nie dojdzie do realizacji scenariusza recesji, którego tak boją się rynki. Ale to, co się stało, już zachwiało zaufaniem do amerykańskich aktywów i będziemy zapewne mieli dalszy odpływ kapitału z USA, czego możemy być beneficjentami.

Donald Trump popsuł wtedy nastroje na światowych rynkach. WIG już w marcu mógł przebić poziom 100 tys. pkt, a stało się to miesiąc później...

Tak, w marcu zabrakło bardzo niewiele, by pokonać ten poziom. Skoro rynek wtedy mocno spadł i po tym spadku jeszcze mocniej się odbił, to pokazuje zaufanie inwestorów, stabilność gospodarki i to, że spółki notowane na GPW mają potencjał wzrostu.

Wspomniałem o rozmowach z globalnymi inwestorami. Oni wychodzą z założenia, że to, co się dzieje w polityce gospodarczej nie będzie miało charakteru inflacyjnego. Raczej będzie to impuls deflacyjny. Z kolei gdyby coś złego działo się na rynkach, to istnieje przekonanie, że doprowadzi to do obniżek stóp procentowych. W Polsce już widzimy zmianę retoryki i coraz większe prawdopodobieństwo obniżek stóp. Giełda na pewno tego potrzebuje. Przy obecnych stopach procentowych trudno jest nam przyciągać inwestorów detalicznych, a na tym zależy nam najbardziej.

Gdy na GPW jest dobrze, to o giełdzie raczej, poza branżowymi mediami, mówi się niewiele. Kiedy jednak są mocne spadki, czy też zawieszenie notowań, to giełda trafia na pierwsze strony gazet, nie tylko mediów branżowych. Jak więc walczyć o tych klientów?

Sami na GPW dyskutujemy na temat tego, na ile możemy sobie pozwolić w działaniach marketingowych w ramach promowania inwestowania na naszej Giełdzie. Granica między tym, co jest jeszcze dozwolone, a co już nie, jest bowiem bardzo cienka. Na pewno możemy chwalić się tym, jak polska giełda radzi sobie doskonale na tle innych giełd. Nawet po tych burzliwych dniach z początku kwietnia warszawski rynek, patrząc na tegoroczne stopy zwrotu, jest na pierwszym miejscu. Chcemy więc przebić się z przekazem do szerszego grona odbiorców, że na GPW naprawdę warto inwestować i trzymać część swoich oszczędności na rynku, bo ten w długim terminie daje wyższe stopy zwrotu. I dotyczy to nie tylko indeksów zagranicznych. Nasze indeksy mWIG40 i sWIG80 nie tylko w okresie rocznym, ale też pięcioletnim mają wyższą stopę zwrotu niż amerykański S&P 500. Mało tego, mWIG40 pobił także krajowy indeks wzrostu cen nieruchomości w ostatnich dziesięciu latach. Inwestowanie długoterminowe, w szczególności w spółki, które najlepiej odzwierciedlają zachowanie polskiej gospodarki, może przynieść atrakcyjne stopy zwrotu. Nie trzeba szukać poszczególnych spółek, można zainwestować w cały indeks mWIG40 czy sWIG80, korzystając z funduszy ETF notowanych na GPW. Mocno stawiamy na te instrumenty, gdyż uważamy, że są one bardzo ciekawym produktem. Przejawem naszego zaangażowania w ten obszar rynku, jest chociażby zniesienie w tym roku opłat pobieranych od branży maklerskiej. Wszystko po to, by uczynić ETF-y jeszcze atrakcyjniejszymi z punktu widzenia końcowego klienta. Dalej chcemy rozwijać i promować ten rynek. Chcemy wprowadzić nowe fundusze i szczególnie liczymy na ETF-y oparte na naszym indeksie dywidendowym, który będzie cztery razy w roku wypłacał dywidendę. Myślę, że jest szansa na to, aby w III kwartale taki ETF zadebiutował na GPW. Mówiąc o inwestorach indywidualnych też czekamy na inne instrumenty i mam tu na myśli chociażby REIT-y. Liczę, że pierwszy REIT na GPW pojawi się w przyszłym roku. Koniec końców: chcemy mieć bogatą ofertę, tak aby inwestorzy faktycznie mieli w czym wybierać.

Czytaj więcej

Handel na GPW kwitnie, ale polskim brokerom wyzwań nie brakuje

Nie boli pana, że brokerzy dość niechętnie obniżali opłaty za ETF-y?

To są indywidualne decyzje i strategie brokerów i my nie zamierzamy w to ingerować. Dla nas najważniejsze jest to, aby przyciągać jak największą grupę inwestorów. Uważamy, że ETF-y są idealnym do tego instrumentem i chcemy by były promowane, a koszt inwestycji był stosunkowo niski. Nadal więc będziemy promować ETF-y i cieszy nas to, że jednak większość brokerów do promocji przystąpiła.

Obecna wasza promocja na ETF-y obowiązuje do końca roku. Można założyć, że zostanie przedłużona na kolejny rok?

Będziemy na pewno analizować, czy nasze działania przynoszą oczekiwane efekty. Na razie jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Nie wykluczamy, że zerowa stawka opłat zostanie przedłużona na kolejny rok.

Kiedy rozmawialiśmy ponad rok temu mówił pan też o ETF-ie na bitcoina. Co z tym planem?

ETF-y na bitcoina również należą do produktów, które nasi partnerzy chcą wprowadzić do obrotu na GPW w tym roku. Akurat ETF-a na bitcoina nie zamierzamy promować jako GPW, choć nie będziemy też specjalnie blokować jego wprowadzenia na GPW. Myślę, że taki ETF notowany na regulowanym rynku da bezpieczniejszą pod względem systemowym ekspozycję na tę klasę aktywów niż zakup na wielu zagranicznych platformach.

ETF-y będą także debiutowały na rynku GlobalConnect?

Przede wszystkim chcemy wspierać rynek ETF-ów opartych na polskich indeksach, ale oczywiście myślimy o rozwoju rynku GlobalConnect, a do tego najlepsza byłaby atrakcyjna oferta globalnych ETF-ów. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy do obrotu zostanie wprowadzona większa grupa funduszy ETF.

Czy na GlobalConnect pojawi się nowy animator?

Zdajemy sobie sprawę, że płynność na rynku GlobalConnect, chociaż się wyraźnie poprawiła, nadal jest wyzwaniem. Chcemy, aby na tym rynku pojawili się nowi animatorzy i zależy nam na tym, aby GlobalConnect faktycznie stał się realną alternatywą do kupowania akcji w obcej walucie na zagranicznych parkietach.

Aby przyciągnąć nowych inwestorów indywidualnych na GPW, potrzeba też ciekawych debiutów. Są na nie szanse w tym roku?

Tak, bo obecne rekordy to świetna okazja na przyciąganie nowych spółek. Chcemy to wykorzystać. Musimy, i to robimy, dotrzeć do przyszłych emitentów. Z jednym z wiodących biur maklerskich odbywamy teraz cykl spotkań w największych miastach Polski, pokazując spółkom zalety rynku kapitałowego. Mamy program GPW IPO Bridge, w ramach którego regularnie spotykamy się z funduszami private equity i branżą maklerską, pokazując im, jakie firmy potencjalnie mogłyby wejść na warszawską giełdę z portfolio PE. Jest jednak też i druga strona. Chodzi przede wszystkim o wyceny, na które szczególnie zwraca uwagę branża private equity. Nawet po ostatnich rekordach, wyceny wciąż nie są na tyle wysokie, by GPW faktycznie była atrakcyjną opcją wyjścia z inwestycji. Chcemy, aby te wyceny były wyższe, i wierzę, że spodziewany spadek stóp procentowych pomoże nam w tym procesie.

Kolejna istotna kwestia to napływ kapitału. Kluczową rolę odgrywa w tym przypadku jednak krajowy kapitał. Mając odpowiednio zbudowany ekosystem i dokładając do tego wyższe wyceny, jest szansa na prawdziwą falę nowych debiutów.

Czy dzisiaj prezes GPW postawiłby pieniądze, że w tym roku na naszym rynku będziemy mieli IPO, którego wartość przekroczy 1 mld zł?

Myślę, że można się spodziewać ofert o wartości kilkuset milionów złotych. Rozmawiamy też z większymi spółkami, ale to raczej nie są jeszcze tematy na ten rok. Budujące jest jednak to, że w Polsce jest wiele spółek, które mają potencjał, by stać się nowymi giełdowymi liderami. Choć najbardziej liczymy na spółki z portfeli funduszy private equity, to są setki rodzinnych spółek, dużych na tyle, aby myśleć o GPW. Mamy też polskie jednorożce, start-upy z wyceną przekraczającą 1 mld USD. Są to wszystko spółki, do których chcemy proaktywnie dotrzeć, najchętniej razem z krajowymi brokerami.

Czy problemem nie jest to, że w kontekście potencjalnych debiutów na GPW mówi się głównie o wyjściach z inwestycji PE, a nie ofertach, gdzie faktycznie są pozyskiwane pieniądze na rozwój?

To, że na GPW w ostatnich latach większość debiutów była zasługą sprzedaży akcji przez fundusze PE, dobrze wpisują się w trendy, jakie w ostatnich latach widać też na innych rynkach. Firmy z portfeli PE są gotowe na to, by faktycznie stać się spółkami giełdowymi. Mają odpowiednią skalę, ułożony biznes i co ważne mają dalszy potencjał wzrostu.

Rynek czeka na zmiany w tzw. podatku Belki. Prezes giełdy też nie może się ich doczekać?

Cały rynek oczekuję dodatkowych zachęt do długoterminowych inwestycji, do przyciągnięcia pieniędzy z depozytów bankowych na rynek kapitałowy. Sam fakt, że ogłoszenie planu zwiększenia inwestycji w Polsce przez premiera Donalda Tuska i ministra finansów Andrzej Domańskiego odbyło się na GPW, było bardzo wymowne. Pokazało, że giełda i rynek kapitałowy są brane na poważnie w polityce gospodarczej. Czekamy teraz na propozycje zmian i moim zdaniem będzie to element, który może być przełomowy, jeśli chodzi o przyciąganie inwestorów indywidualnych.

Na razie na GPW rządzą inwestorzy zagraniczni i zdalni brokerzy. Giełda tę falę zdalnych brokerów jakoś zamierza zatrzymać, a może nie ma sensu tego robić?

Dla nas najważniejsze jest to, aby obroty jako całość rosły. Oczywiście chcielibyśmy, aby większy udział w obrotach mieli też krajowi inwestorzy: zarówno indywidualni, jak i instytucjonalni. Z drugiej jednak strony struktura rynku wygląda podobnie na całym świecie. Mówiąc o inwestorach zagranicznych, trzeba pamiętać o algotraderach, którzy na największych rynkach mają już teraz dominujący udział. Trend ten jest coraz bardziej widoczny także u nas, z wszystkimi jego zaletami i wadami. Ale naszym celem jest przede wszystkim przyciągnięcie inwestorów indywidualnych, bo to oni dają płynność, szczególnie w przypadku mniejszych spółek. Próbkę tego mieliśmy w czasie tzw. hossy covidowej w 2020 r., kiedy to pierwsi do zakupów akcji ruszyli inwestorzy detaliczni, a dopiero za nimi poszły pieniądze instytucjonalne.

Czytaj więcej

Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza

Wrócę znów do naszej rozmowy sprzed roku… Wtedy też mówił pan o porządkach na GPW. One się już skończyły?

Porządki, w szczególności w odniesieniu do projektów z działalności niezwiązanej z podstawowym biznesem GPW, są na ostatniej prostej. W ubiegłym roku musieliśmy dokonać odpisów w związku z tym inwestycjami. Były ku temu różne powody, ale głównie chodziło o weryfikację założeń biznesowych. Z niektórych działalności zrezygnowaliśmy. Przykładem jest chociażby działalność crowdfundingowa. Ona oczywiście jest jak najbardziej potrzebna, ale grupa prowadząca rynek regulowany nie jest najlepszym miejscem do tego typu projektów. Nie będziemy także rozwijać funduszu venture capital. Ogłosiliśmy także, że szukamy partnera strategicznego dla firmy GPW DAI, czyli firmy zajmującej się rynkiem medialnym. Jeśli chodzi o GPW Logistics przekazaliśmy firmie prawa własności intelektualnej rozwiązania technologicznego, które mam nadzieje zostanie wdrożone w ciągu kilku miesięcy. Zobaczymy, jak wygląda potencjał monetyzacji tego projektu i wtedy też będziemy podejmować konkretne działania. Mamy też projekt blockchainowy, który wydawał się obiecujący, ale się niestety okazało, że w tej platformie mamy udział na poziomie 35 proc. Wobec tego pod znakiem zapytania stoi możliwość generowania korzyści adekwatnych do poniesionych przez nas kosztów.

Patrząc na tę listę, można dojść do wniosków, że z projektów realizowanych przez poprzedni zarząd niewiele zostało. Mamy WATS, od którego nie było drogi odwrotu, i giełdę w Armenii.

Poprzedni zarząd koncentrował się na dywersyfikacji działalności, inwestując w różne projekty, na które można było pozyskać finansowanie z NCBiR. My koncentrujemy się na rynku kapitałowym, gdyż w nim widzimy największą wartość. Naszą wspólna ambicją powinno być podwojenie wielkości tego rynku.

Jaką miarą miałoby być mierzone to podwojenie?

Mam tutaj na myśli relację wartości rynku kapitałowego do PKB, która w tej chwili w Polsce wynosi około 25 proc., średnia w Europie to powyżej 60 proc., a w Szwecji, którą często stawia się za wzór rozwiniętego rynku, ten wskaźnik przekracza 150 proc. Jednocześnie w Polsce udział inwestycji w PKB jest jednym z najniższych w Europie. Kraj z takimi potrzebami inwestycyjnymi jak nasz musi po prostu rozwijać rynek kapitałowy.

A co z Armenią?

Giełda w Armenii jest strategicznie interesującą inwestycją. Daje nam szansę na szerszą współpracę z giełdami, również z Półwyspu Arabskiego.

Ale gdyby ktoś do was przyszedł z ciekawą ofertą i zaproponował odkupienie udziałów w giełdzie w Armenii, to byście się zgodzili?

Giełda w Armenii jest dla nas szansą na to, by pokazać, że jesteśmy w stanie dać wartość dodaną dla podmiotów na mniejszym rynku. To potencjalnie byłby dobry przykład, gdybyśmy chcieli w przyszłości zaangażować się w konsolidację giełd w regionie. Chcę jednak podkreślić, że teraz takiego planu nie mamy. Skupiamy się na współpracy, a nie na przejmowaniu giełd. W listopadzie ubiegłego roku podpisaliśmy memorandum o współpracy z siedmioma giełdami w regionie. Chcemy się z nimi integrować, ale poprzez współpracę, a nie kapitałowo.

Kiedy jednak prezentowaliście w ubiegłym roku strategię była mowa o przejęciach. Co należy przez to rozumieć?

Faktycznie zaznaczyliśmy w strategii, że chcemy być aktywni na rynku przejęć. To też wynika z faktu, że w przypadku GPW udział przychodów z handlu na akcjach jest wyraźnie większy niż w przypadku innych giełd. Tym samym narażamy się na większe wahania przychodów z powodów koniunktury giełdowej. Chcemy więc ten udział zmniejszyć, a jedną z możliwości są właśnie przejęcia.

Ten udział można byłoby zmniejszać poprzez rozwijanie projektów, które nie są związane z tradingiem, a z których rezygnujecie.

Powtórzę raz jeszcze – skupiamy się na rynku kapitałowym, bo na tym się znamy i tu rozwijamy przewagi konkurencyjne. Mówiąc o przejęciach, to nadal obracamy się w tym obszarze, choć na usługach mniej uzależnionych od samego obrotu. W pierwszym etapie też będziemy się koncentrować głównie na rynku polskim.

Kiedy poznamy jakieś konkrety? One są już na biurku prezesa GPW?

Rozpoczęliśmy współpracę z doradcą i analizujemy listę potencjalnych podmiotów, które mogłyby być ciekawe z naszej perspektywy. Mam nadzieję, że do końca roku będziemy mieli wybrane cele, a te będą determinowały nasze inne działania, chociażby w zakresie dodatkowej dywidendy.

Czy na liście celów, o której pan mówi, może znaleźć się KDPW?

Mamy obecnie w KDPW jedną trzecią udziałów. Współpraca z Krajowym Depozytem Papierów Wartościowych układa się bardzo dobrze i widzimy synergie w dalszym jej zacieśnianiu. Podejmujemy wspólnie wiele inicjatyw, w tym w obszarze integracji regionalnej, ale mają one charakter głównie biznesowy i chcemy, aby na razie tak pozostało.

A gdyby pojawił się sygnał od innych akcjonariuszy, jeśli chodzi o sprzedaż ich udziałów w KDPW, to bylibyście zainteresowani ich odkupieniem?

Gdy się pojawią takie sygnały, to wtedy je rozważymy.

To co dzisiaj jest priorytetem GPW? System WATS?

Po stronie samej spółki tak, zgadza się. WATS jest w tym momencie najważniejszym projektem, szczególnie że z częścią pomysłów też czekamy na jego uruchomienie.

Jakie to pomysły?

Są one związane chociażby z rynkiem pochodnych. Udział tego rynku w naszych przychodach spada i obecnie jest bardzo niezadowalający. Kolejny obszar związany jest z obligacjami zarówno skarbowymi, jak i nieskarbowymi, w tym z listami zastawnymi. Po wdrożeniu systemu WATS chcemy utworzyć nową platformę do obrotu obligacjami dla inwestorów indywidualnych.

To byłaby jakaś alternatywa dla Catalystu?

Na szczegóły jeszcze jest za wcześnie. Na pewno chcemy przyciągnąć inwestorów detalicznych na rynek obligacji i myślę, że ma to szansę stać się ważnym elementem rozwoju rynku kapitałowego. Tego typu obszarów jest jednak więcej.

Wspomniał pan też o pochodnych…

Chcemy wprowadzać nowe instrumenty zarówno z myślą o inwestorach instytucjonalnych, jak i indywidualnych. Pod uwagę bierzemy m.in. minikontrakty terminowe, nowy kontrakt na WIG-banki oraz chcemy ożywić rynek opcji. Aby to wszystko zrobić trzeba jednak też zaangażować się w edukację dotyczącą szeroko rozumianego inwestowania. Bez tego nie uda się odnieść sukcesu. Chcemy, aby rynek kapitałowy był postrzegany jako alternatywa dla inwestycji w nieruchomości czy też dla lokat bankowych. Mamy rekordy na warszawskiej giełdzie, niedługo zaczną spadać stopy procentowe. To jest dobry czas, aby zainwestować w promocję i marketing rynku kapitałowego. Giełda ma być w centrum uwagi nie tylko wtedy, kiedy na światowych rynkach dzieje się coś złego. Chcemy być przykładem i kołem zamachowym dla polskiej gospodarki. To musi być wspólny interes wszystkich uczestników rynku, za którego rozwój czujemy się szczególnie odpowiedzialni.

Naszą rozmowę zaczęliśmy od rekordowych 100 tys. punktów. Kiedy pana zdaniem WIG może osiągnąć 200 tys. pkt?

Od pierwszej sesji WIG wzrósł stukrotnie. Dziś, żeby osiągnąć 200 tys. punktów, potrzebujemy już tylko podwojenia. Statystycznie patrząc, powinno się to stać w ciągu najbliższej dekady, ale liczę, że stanie się to dużo szybciej. Mamy mocną gospodarkę, wiele świetnych spółek zarówno już notowanych, jak i takich, które dopiero mogą pojawić się na GPW oraz rosnące oszczędności Polaków. Potencjał jest ogromny, więc bierzmy się wspólnie do pracy, aby go wykorzystać.

CV

Tomasz Bardziłowski

Tomasz Bardziłowski pracę zawodową rozpoczął w 1997 r. w ABN AMRO. W latach 1998–2003 pracował w Credit Suisse First Boston jako analityk ds. rynku polskiego. W latach 2003–2005 był szefem departamentu sprzedaży instytucjonalnej DM BZ WBK (obecnie Santander), a w latach 2005–2006 prezesem CAIB Securities. W latach 2006–2010 związany z UniCredit CAIB, zaś w okresie 2010–2012 r. pracował dla Credit Suisse Securities. Następnie w latach 2012–2018 związany z Vestor DM, gdzie pełnił funkcję członka zarządu. W 2019 r. trafił do Ipopemy Securities. W lutym ubiegłego roku akcjonariusze GPW wybrali go na prezesa firmy.

Finanse
MF sprzedało na przetargu obligacje za 8,3 mld zł, popyt sięgnął 10,2 mld zł
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Finanse
Obniżki stóp nie cieszą wszystkich kredytobiorców
Finanse
Piątek na GPW: Dino z rekordem, wyzwania JSW, Będzin szaleje, Alior rozczarowuje
Finanse
Historyczny dzień na GPW. WIG w końcu przebił 100 tys. pkt
Finanse
Minister finansów: Giełda odzyskuje świetność. Szef KNF: Przełom dla GPW
Finanse
WIG przebił 100 tys. pkt. Inwestorzy świętują