Kruszy się filar modelu rozwoju Zielonej Wyspy

Irlandia – tak jak cała Unia Europejska – została dotknięta amerykańskim cłem wynoszącym 20 proc. Grozi jej jeszcze cło na farmaceutyki oraz przegranie konkurencji podatkowej z USA. To może skutkować całkowitym załamaniem strategii rozwoju kraju.

Publikacja: 07.04.2025 06:00

Kruszy się filar modelu rozwoju Zielonej Wyspy

Foto: Filip Frydrykiewicz

Gdy przyglądamy się statystykom amerykańskiego handlu zagranicznego, łatwo możemy dostrzec w nich ciekawą anomalię. Z oficjalnych danych wynika, że USA miały w 2024 r. deficyt w handlu z Irlandią wynoszący aż 86,8 mld USD, czyli więcej niż z Niemcami (84,8 mld USD), Japonią (68,5 mld USD) czy Kanadą (63,3 mld USD). Jakim cudem tak wysoką nadwyżkę w handlu z USA posiada kraj liczący nieco ponad 5 mln osób, mający nominalny PKB wynoszący 587 mld USD?

To głównie skutek sztuczek księgowych wielkich korporacji, które z powodów podatkowych wybrały sobie Irlandię na miejsce swoich europejskich siedzib głównych. Dzięki temu Irlandia stała się m.in. wielkim eksporterem farmaceutyków. Eksportuje ich za około 50 mld euro rocznie, ale znaczna większość z tych specyfików jest produkowana w innych krajach i nawet nie przechodzi tranzytem przez Irlandię. Zyski z ich sprzedaży są jednak księgowane jako idące do irlandzkich oddziałów koncernów farmaceutycznych.

Korzystny dla wielkich korporacji reżim podatkowy pozwolił Irlandii na wypracowanie przez wiele lat dosyć wysokiego tempa wzrostu gospodarczego, a jednocześnie przynosi pokaźne wpływy do budżetu. W latach 2013–2023 wpływy z CIT-u wzrosły tam z 4,3 mld euro do 24 mld euro. Za sporą część tej sumy odpowiadają amerykańskie giganty cyfrowe, takie jak Apple, Meta czy Alphabet.

Rząd Irlandii ma dzięki temu nadwyżkę w budżecie i może zwiększać wydatki średnio o 6,5 proc. rocznie, a jednocześnie zmniejsza dług publiczny (spadł on ze 101,3 proc. PKB w 2014 r. do 42,4 proc. PKB w 2024 r.). Irlandzki model rozwoju jest jednak poważnie zagrożony. Może go zniszczyć polityka handlowa i podatkowa administracji Trumpa.

Rozchwiany model

– Nagle Irlandia, ta piękna wyspa, ma w garści cały amerykański przemysł farmaceutyczny – stwierdził Trump podczas niedawnego spotkania z premierem Irlandii Micheálem Martinem. Zasugerował wówczas, że wprowadzi cła sektorowe na leki.

– Oni produkują części w Chinach, składają je na Tajwanie, później machają magiczną różdżką i ich produkty latają nad Irlandią. Oczywiście, że nie latają, gdyż to tam Apple rzekomo produkuje swoje komponenty. Później ich produkty trafiają do Ameryki, gdzie osiągają zysk wynoszący około 3 proc., od którego płacą podatek w USA, a później rząd Irlandii ma gigantyczną nadwyżkę fiskalną. Tyle że to wszystko lipa. Oni powinni płacić podatki w Ameryce – mówił w październikowym wywiadzie dla Bloomberg TV Howard Lutnick, obecny sekretarz handlu USA.

Takie wypowiedzi wywoływały zrozumiały niepokój na Zielonej Wyspie. Stany Zjednoczone były bowiem jak dotąd największym rynkiem eksportu dla Irlandii. W 2023 r. trafiło tam 28 proc. irlandzkiego eksportu, czyli towary warte łącznie 67,4 mld USD. 46,8 proc. produktów wysyłanych do USA stanowiły farmaceutyki, a 26,8 proc. chemia organiczna. Jeszcze zanim 2 kwietnia Trump ogłosił tzw. cła wzajemne na dobra z wielu krajów, eksperci prognozowali, że Irlandia stanie się jedną z najbardziej poszkodowanych gospodarek przez wojnę handlową.

Analitycy Instytutu Badań Gospodarczych i Społecznych (ESRI) przedstawili wyliczenia mówiące, że w najgorszym możliwym scenariuszu gospodarka Irlandii może skurczyć się o łącznie 3,7 proc. w okresie od pięciu do siedmiu lat. – Polityka protekcjonistyczna może też skłonić korporacje międzynarodowe do przeniesienia się do USA, co stworzyłoby dalsze ryzyko dla gospodarki irlandzkiej oraz dla finansów publicznych – wskazywał Paul Egan, analityk ESRI.

Czytaj więcej

Spirala ceł, chaos, wstrzymanie decyzji. Inwestycje będą podążać za niskim cłem

– Jest możliwe, że w najgorszym scenariuszu nie powstałoby w gospodarce irlandzkiej lub nie zostało utrzymanych od 50 do 80 tys. miejsc pracy – ostrzegał natomiast Paschal Donohoe, irlandzki minister finansów.

Oficjele z Dublina obawiają się również tego, że administracja Trumpa dokona w USA dużych cięć podatków. Gdyby obniżyła ona federalną stawkę CIT-u z 21 proc. do 15 proc., to wraz z wysokimi cłami mogłoby skłaniać część spółek do rozliczania się w USA. Co prawda Irlandia nadal ma główną stawkę CIT-u 12,5 proc. (a międzynarodowe koncerny płacą tam efektywną stawkę od 2,2 proc. do 4,5 proc. od zysków „przeniesionych” z innych krajów), ale przystąpiła do międzynarodowej umowy o podatku minimalnym od korporacji wynoszącym 15 proc. Gdyby więc Trump spełnił swoją obietnicę dotyczącą cięcia CIT-u w USA, to Irlandia mocno straciłaby na konkurencyjności podatkowej. Ponadto rząd USA mógłby uznać stosowany przez nią globalny podatek minimalny za formę dyskryminacji wobec amerykańskich firm. USA same wycofały się z tej umowy. Była ona natomiast mocno promowana przez administrację Joe Bidena.

Jedna trzecia irlandzkich przychodów z CIT-u jest zależna od trzech wielkich amerykańskich koncernów. Zmiana ich strategii optymalizacji podatkowej może drogo kosztować Irlandię. Niedawno ostrzegał przed takim ryzykiem irlandzki bank centralny. Według irlandzkiej Rady Doradztwa Fiskalnego, jeżeli uda się utrzymać przychody z CIT-u od amerykańskich gigantów cyfrowych, to dług publiczny Irlandii może zniknąć do 2040 r. Jeżeli jednak te przychody mocno spadną, a kolejne rządy utrzymają obecne tempo wzrostu wydatków budżetowych, to w ciągu 15 lat dług publiczny wróci na poziom 100 proc. PKB.

Czytaj więcej

Cła jedynie nieznacznie ograniczyłyby niemiecki eksport do USA

Wyliniały tygrys

Irlandia bywała nazywana „celtyckim tygrysem” gospodarczym, a premier Donald Tusk za swojej pierwszej kadencji przedstawiał ją jako wzór do naśladowania dla Polski. Później takie porównania straciły na popularności, gdyż Irlandia doświadczyła kryzysu bankowego i stała się jednym ze słabych ogniw strefy euro.

By ratować jej finanse publiczne, poświęcono część oszczędności emerytalnych Irlandczyków. Kraj jednak dosyć szybko podniósł się z kryzysu i przez wiele kwartałów osiągał najwyższe tempo wzrostu gospodarczego w UE. Oczywiście jego dane o PKB były nieco zaburzone przez mechanizmy optymalizacji podatkowej wielkich korporacji. Gospodarka realna nie rosła aż tak szybko, ale i tak miała się dosyć dobrze na tle reszty Europy Zachodniej.

W ostatnich latach coś jednak zaczęło się psuć w tym mechanizmie.

O ile jeszcze w 2022 r. irlandzki PKB wzrósł o 8,6 proc., to w 2023 r. skurczył się o 5,5 proc., a w 2024 r. zmniejszył się o 0,2 proc. Tłumaczono to pogorszeniem koniunktury w „sektorze międzynarodowym”, a krajowa gospodarka realna (liczona wskaźnikiem) GNI wciąż rosła.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że w 2025 r. PKB Irlandii powinien powiększyć się o 2,2 proc. Spora niepewność co do podwyżek amerykańskich ceł sprawia jednak, że wszelkie prognozy dla tego wskaźnika są pod olbrzymim znakiem zapytania. Tak to bywa w gospodarkach mocno uzależnionych od polityki kilku wielkich koncernów.

Masowa pozaeuropejska imigracja testuje cierpliwość Irlandczyków

W latach 2022–2023 w Irlandii dochodziło często do protestów przeciwko masowej imigracji. Ich kulminacją były zamieszki w Dublinie z listopada 2023 r., które wybuchły po tym, jak algierski imigrant zasztyletował troje dzieci oraz pracownika socjalnego. Protesty i zamieszki wymierzone w imigrację spoza Europy objęły również Irlandię Północną, gdzie zjednoczyły one katolików i protestantów.

Czemu kwestia imigracji wywołuje tak duże emocje na Zielonej Wyspie? Według danych rządu irlandzkiego populacja Irlandii wynosiła w kwietniu 2024 r. 5,35 mln ludzi, z czego 15,5 proc. stanowili imigranci. Przez poprzednie 12 miesięcy do Irlandii przybyło 149 tys. imigrantów. 30 tys. z nich to Irlandczycy wracający do kraju, 27 tys. to mieszkańcy innych państw UE, 5,4 tys. to obywatele Wielkiej Brytanii, a 87 tys. to przybysze z reszty świata. Przez ostatnie 12 lat z rzędu liczba nowych imigrantów przekraczała 100 tys. rocznie. Wielu Irlandczyków obawia się, że jeśli takie tempo imigracji zostanie utrzymane, to poważnie odbije się to na standardzie życia w ich kraju. Rosnąca imigracja już przyczyniła się do tego, że trudniej dostępne stały się mieszkania. Średnie ceny domów stały się na jesieni 2024 r. o 11 proc. wyższe niż w szczycie bańki z 2007 r. Średnia stawka czynszu zbliżyła się natomiast do 2 tys. euro i jest o ponad 40 proc. wyższa niż przed pandemią. W Dublinie pojawiły się koczowiska bezdomnych. Na to nakłada się pogorszenie standardu opieki zdrowotnej oraz wzrost obaw przed przestępczością.

Dwie główne irlandzkie partie polityczne (tworzące obecnie koalicję rządzącą i reprezentujące centroprawicę), Fianna Fail oraz Fine Gael, mają opinię stronnictw sprzyjających masowej imigracji, choć deklarują chęć jej kontroli. Proimigracyjni są też Zieloni, Socjaldemokraci, Partia Pracy oraz Sinn Fein. To ostatnie stronnictwo, historycznie związane z terrorystyczną Irlandzką Armią Republikańską, jest do tego silnie propalestyńskie. HK

Gospodarka światowa
Na Wall Street zaczęła się bessa
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka światowa
Niemiecki eksport wzrósł w lutym przed wprowadzeniem ceł, produkcja przemysłowa spadła
Gospodarka światowa
Masakra na giełdach w Azji. Traderzy wieszczą rynek „niedźwiedzia”
Gospodarka światowa
Trump apeluje o obniżki stóp, szef Fed woli poczekać
Gospodarka światowa
Rynek pracy w Stanach Zjednoczonych wciąż silny
Gospodarka światowa
Ropa po 65 dolarów. Kiedy kierowcy mogą liczyć na tańsze paliwo?