Porozmawiamy dzisiaj o rynkach rolnych, a w zasadzie o sporze między rynkami rolnymi a geopolityką, bo decyzje przywódców światowych potęg mocno na rynki rolne wpływają. Putin zagroził zajęciem Odessy, żeby wzmocnić swoje żądania uznania aneksji już zagrabionych ukraińskich terytoriów. Odessa jest obecnie wolna od Rosjan, przynajmniej na lądzie, ale jak w ogóle zareagowałoby rynki rolne na zajęcie Odessy przez Rosję?
To mogłaby być bardzo gwałtowna reakcja, podobna do tej z czasu po napaści Rosji na Ukrainę. Ceny niekoniecznie mogłyby dojść do poziomów z 2022 roku, ale i tak spodziewalibyśmy się silnych wzrostów. A to dlatego, że możliwość eksportu ziarna z Ukrainy przez porty czarnomorskie jest jednym z ważniejszych czynników, które od połowy 2023 roku mocno uspokoiły sytuację na światowym rynku rolnym. Gdy Ukraina uruchomiła najpierw eksport przez Dunaj i Rumunię, następnie stopniowo przywracała eksport z portów czarnomorskich, to mocno zredukowało napięcia na światowym rynku. I nawet kolejne groźby zamknięcia tego korytarza, które pojawiały się ze strony Rosji, nie powodowały już zbyt dużych wahań. Inwestorzy i uczestnicy rynku byli przekonani, że ten eksport zostanie utrzymany. Natomiast dzisiaj, jeśli faktycznie doszłoby do zajęcia tak ważnego portu jak Odessa, to automatycznie w rękach Rosji znalazłoby się ważna karta przetargowa. Też z punktu widzenia Ukrainy – możliwość wysyłki drogą morską przez własne porty jest po pierwsze tańsza, po drugie, ten kanał umożliwia wysyłanie ogromnych ilości zboża i roślin oleistych, a dla tak dużego producenta i eksportera jak Ukraina jest to niezwykle istotne i dla samego kraju, i dla funkcjonowania światowego eksportu.
Ofiarą tym razem amerykańskiej wojny celnej, nie rosyjskiej, stały się Kanada i kanadyjski rzepak. Jak zareagował rynek na 25-proc. cła narzucone przez administrację Donalda Trumpa?
To jest ciekawe pytanie, ponieważ po wybuchu wojny sytuacja na rynku światowym się zaczęła stabilizować, ceny spadły. I wróciliśmy w analizach do standardowych czynników, które wpływają na ceny, czyli na sytuację popytowo-podażową, jak areał zasiewów, pogoda i tak dalej. Natomiast z końcem ubiegłego roku i pierwszym kwartałem bieżącego doszedł kolejny czynnik, który tę sytuację zaczął destabilizować, czyli właśnie wszystkie napięcia związane z polityką handlową. W przypadku rzepaku, w tym samym okresie cła na Kanadę nałożyły także Chiny. A to ważne, bo największymi odbiorcami kanadyjskiego rzepaku, śruty i olejów są właśnie Chiny i USA – czyli dwaj najwięksi klienci nałożyli w jednym momencie cła. A Kanada jest najważniejszym eksporterem tych produktów, ma 40–60 proc. udziału w eksporcie światowym.
Jak to się odbije na rynku europejskim, gdy tak ogromny producent jak Kanada nagle traci swoje największe rynki zbytu? Zwłaszcza że rzepak jest wykorzystywany także w motoryzacji?
Europa dostała trochę rykoszetem, bo UE jest importerem rzepaku, również z Kanady. Tę gwałtowną reakcję było chociażby widać na paryskiej giełdzie Euronext, gdzie w ciągu zaledwie kilku tygodni ceny kontraktów na rzepak osłabiły się około 13–14 proc., spadły poniżej bariery psychologicznej 500 euro za tonę. Rzepak zaczął szybko odrabiać te straty, jeszcze nie wszystkie, ale w drugiej połowie marca wrócił wyraźnie powyżej bariery 500 euro. Co nie zmienia faktu, że gdy spojrzymy na krzywą terminową, spodziewany poziom cen wynikający z kontraktów na najbliższy rok, to jednak opadła ona w porównaniu z poziomem chociażby sprzed miesiąca, czyli te cła wpłynęły jednak na poziom bieżących i oczekiwanych cen w ciągu najbliższego roku.
Czy ta zmienność sprawia, że w ogóle można przewidzieć ruchy cenowe surowców rolnych?
W mojej ocenie jest to bardzo trudne. Jesteśmy kilka miesięcy przed zbiorami zbóż i rzepaku w UE i na półkuli północnej, wchodzimy więc w okres, gdy ceny z powodów pogodowych będą się mocno zmieniały. To jest standardowe o tej porze roku. W Europie mamy groźbę suszy, wprawdzie nie dotyczy całej UE, a raczej częściowo naszego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, wynika to w dużej mierze z słabych opadów śniegu i niskiego poziomu wody w glebie. Natomiast dziś pierwsze prognozy plonowania są dosyć pozytywne. Wszyscy wiedzą, jaka była zima, natomiast jeszcze nie mamy takich namacalnych efektów i rynek może ewentualnie zareagować na to dopiero, kiedy te efekty wystąpią. W Stanach Zjednoczonych susza została stwierdzona na ponad 50 proc. areału upraw, to generuje znaki zapytania, czy projekcja zwiększonej produkcji w USA, która jest kluczowa dla spełnienia założonego scenariusza dla rynku światowego, faktycznie się ziści. Jednak Amerykanie sami są bardzo dużym eksporterem rolnym, więc jeśli chodzi o cła, możliwe, że za chwilę będziemy oglądali sytuację odwrotną: dojdą do tak wysokiego poziomu, że USA zaczną na tym realnie tracić i wtedy ta polityka będzie rewidowana.