Fed kontynuuje cykl podwyżek stóp procentowych. A w naszym regionie Bank Czech drugi miesiąc z rzędu utrzymał stopy na niezmienionym poziomie. Czy na podobny ruch może zdecydować się teraz krajowa RPP?
Czeski bank centralny zatrzymał cykl podwyżek stóp i teraz obserwuje ich skutki. Podobne stanowisko wyrażał przed miesiącem prezes NBP. Z historycznej perspektywy dotychczasowy cykl, skondensowany w dość krótkim czasie, ma już dużą skalę. Na rynku już nie robią wrażenia ruchy po 25 pkt baz. Jedyną sytuacją, w której konieczne byłoby działanie banku centralnego, byłoby silne osłabienie waluty. Jak na razie nie mamy z tym do czynienia. Na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy kurs USD/PLN wzrósł o około 19 proc., choć w październiku zwyżka przekraczała nawet 25 proc. Pamiętajmy jednak, że wynika to głównie z siły dolara do euro. Biorąc to pod uwagę, a także inflację w Polsce, w ujęciu realnym złoty jest stabilną walutą. Osłabienie jej jest w dużej mierze pokłosiem różnic inflacji między Polską a USA.
A przypomnijmy, że jeszcze dwa lata temu NBP wręcz zabiegał o osłabienie złotego i w interesie czysto księgowym jest, by złoty utrzymał się na podobnych poziomach do końca roku, bo to wpłynie na zysk NBP. Jest zatem szansa, że w listopadzie dojdzie do podwyżki o 25 pkt baz., chyba że projekcja inflacji rzuci nowe światło na sytuację gospodarczą. Wszyscy zdają sobie sprawę, że przed nami wzrost dynamiki inflacji, z prawdopodobnym szczytem w I kwartale 2023 r. Ewentualny brak podwyżki stóp w listopadzie nie powinien jednak wzbudzić większych niepokojów na rynku. Owszem, obecne rentowności obligacji wskazują, że rynek liczy na kolejne podwyżki stóp, nawet powyżej 8 proc., natomiast to jeszcze nie oznacza, że musi do nich dojść.
Niektórzy analitycy prognozują, że stopy procentowe mogą dojść w USA nawet do 5 proc. Czy wówczas obecny poziom 6,75 proc. w Polsce jest do utrzymania?
Jeśli tak by było, oznaczałoby to osłabienie złotego i jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Zauważmy, że implikowane stopy procentowe w Polsce, wynikające z rynku walutowego, są dwucyfrowe i sięgają nawet 11 proc. To pokazuje, jak naprawdę wygląda nastawienie inwestorów zagranicznych do polskich obligacji. W dłuższym horyzoncie obecne poziomy rentowności obligacji w Polsce nie byłyby do utrzymania. Z drugiej strony to, że przewodniczący Fedu po ostatnim posiedzeniu przyznał, że docelowy poziom stóp jest wyżej, niż można było przypuszczać miesiąc wcześniej, pokazuje, że w samym Fedzie są już spore podziały. Powell nie jest jednak dziś w stanie powiedzieć, jaki jest docelowy poziom stóp, bo sam nie wie, jak będzie się kształtować inflacja. Pamiętajmy też, że wypowiedzi na konferencji są też jednym z narzędzi modelowania oczekiwań inflacyjnych. Im bardziej przewodniczący Fedu przestraszy rynki, tym oczekiwania inflacyjne będą miały mniejszą tendencję do wzrostu, a wręcz będą się obniżać.