Liczone w grubych miliardach aktywa banków przyprawiają o zawrót głowy. PKO BP, największy w naszym kraju, ma już prawie bilans wart 300 mld zł, zaś drugi i trzeci pod tym względem Pekao i BZ WBK odpowiednio 190 mld zł i 170 mld zł (wliczając zaplanowane przejęcie podstawowej części Deutsche Banku Polska). Aktywa całego polskiego sektora bankowego to już ponad 1,78 bln zł. Niby dużo, ale to tylko jedna piąta tego, co aktywa największego europejskiego banku – brytyjskiego HSBC. Cały polski sektor bankowy ma aktywa wielkości dopiero 25. i 26. największych na Starym Kontynencie banków, czyli rosyjskiego Sbierbanku i holenderskiego ABN Amro. Nasze banki na tle największych w Europie są mikrusami.
Decyduje kilka czynników
Dlaczego nawet najwięksi nasi kredytodawcy tak mocno odstają od liderów w Europie? – Jest to przede wszystkim efekt pochodnej skali polskiej gospodarki, która jest znacznie mniejsza niż wielu innych europejskich krajów, takich jak przykładowo Niemcy, Hiszpania, Włochy czy Wielka Brytania. Mamy wprawdzie wielu mieszkańców, ale wskaźnik PKB per capita jest na poziomie 40 proc. średniej unijnej. Dodatkowo poziom kredytów do PKB też jest w Polsce trzykrotnie mniejszy niż w Europie, co wynika przede wszystkim z niewielkiego nasycenia rynku kredytami hipotecznymi – wyjaśnia Grzegorz Cimochowski, partner i lider sektora instytucji finansowych w Polsce w firmie Deloitte.
Jednak znacznie mniejsze pod względem liczby ludności kraje takie jak Holandia, Belgia czy Irlandia dorobiły się wielkich banków, takich jak odpowiednio ING Group (aktywa warte 3,73 bln zł) czy niegdyś KBC oraz AIB (przed kryzysem). Różnica jest taka, poza wyższym w tych krajach PKB per capita, że ich gospodarki działają w modelu wolnorynkowym znacznie dłużej niż polskie 27 lat. Mają znacznie bardziej rozwinięty system finansowy oraz więcej rodzimego kapitału. To właśnie niedobór kapitału był największą bolączką polskiej gospodarki szczególnie w latach 90. i przyczynił się do przejęcia naszych banków przez zagraniczne instytucje. To też spowodowało, że polskie banki nie rozwijały się za granicą i prowadzą działalność de facto tylko w Polsce. Do tego dochodzi słabo rozwinięta bankowość inwestycyjna w naszych instytucjach finansowych.
Skoro skala jest mniejsza, to nie dziwi, że nasze banki odbiegają również pod względem zysku od europejskiej czołówki. PKO BP w 2017 r. miał 3,1 mld zł skonsolidowanego zysku netto, BZ WBK 2,2 mld zł, a Pekao po oczyszczeniu o zdarzenia jednorazowe prawie 2 mld zł. Cały sektor zarobił 13,6 mld zł netto. Dla porównania HSBC miał w 2017 r. aż 36,6 mld zł zysku netto, a BNP Paribas ponad 32 mld zł. Jednak polskie instytucje są bardziej rentowne – ROE (zwrot z kapitałów własnych) wyniósł w 2017 r. w PKO BP (9 proc.), w BZ WBK 10,6 proc., a w Pekao 10 proc. Średnie ROE naszego sektora to nieco ponad 8 proc. Zagraniczni giganci mają ROE rzędu 6–8 proc. Wyższa rentowność to przede wszystkim efekt wyższych u nas stóp procentowych niż w strefie euro. Różnica w rentowności byłaby jeszcze wyższa, gdyby nasze i zagraniczne banki były skapitalizowane w podobnym stopniu – niektóre nasze banki z powodu lokalnych wysokich wymogów są wręcz przekapitalizowane.