Podoba się panu pomysł podatku od nadmiarowych zysków banków, rzucony przez jedną z polityczek, który zelektryzował środowisko?
Nie dziwią mnie takie pomysły, jesteśmy przecież w sercu trwającej kampanii wyborczej. Rozumiem, że tak działa ta gra. Ale trzeba zauważyć, że nasz sektor bankowy jest kopciuszkiem Europy, jeżeli chodzi o jego wielkość w relacji do PKB. Wciąż jesteśmy słabi. Część środków przeznaczono na rzeczy, które w mojej ocenie nie były dobre, np. na rzecz frankowiczów, co było obciążeniem dla branży. To wszystko mogło przecież wzmocnić bazę kapitałową sektora oraz wesprzeć akcję kredytową, czyli gospodarkę.
Rozumiem, że się panu pomysł nie podoba. A zgodzi się pan z tezą, że zyski banków są nadmiernie wysokie?
Zyski są wyższe niż w poprzednich okresach , bo mamy historycznie wyższe stopy referencyjne banku centralnego. Ale jeśli spojrzymy na stosunek zysków sektora do PKB, to widzimy, że polskie banki są w ogonie Europy, dokładnie na przedostatnim miejscu według danych ZBP. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: do czego się chcemy porównywać i co my chcemy robić? Czy chcemy rozwijać ten kraj, czy wolimy stać w miejscu?
Ale skoro mamy najdroższe kredyty mieszkaniowe w Europie, to konsumenci mają poczucie, że banki zabierają im dużo za dużo.
Rozumiem tę narrację. Jednak porównywanie się z innymi krajami w oderwaniu od całokształtu sytuacji to błąd albo celowe manipulowanie opinią publiczną. Polska należy do państw o wyższych stopach procentowych, ale są one adekwatne do sytuacji makroekonomicznej, a także kondycji naszej gospodarki i poziomu inflacji.
A co z niską konkurencyjnością naszego rynku? Banki ponoć nie walczą o klientów, obniżając przykładowo swoje marże kredytowe?
Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ja absolutnie tego tak nie widzę. Konkurencja w Polsce jest ogromna, jesteśmy jednym z lepiej rozwiniętych sektorów pod względem zaawansowania produktów i technologii. Tak naprawdę cały rynek, jeśli chodzi o klientów detalicznych, to walka na zasadzie: kto komu kogo zabierze czy „podkradanie” klienta, oferując mu lepsze warunki. Jest to w dużym stopniu efekt demografii, bo nowych, młodych klientów wchodzących na rynek jest po prostu mało.
Ale wojny na depozyty nie ma.
W bankach mamy kilka kategorii interesariuszy. Depozytariusze oczekują wysokiego oprocentowania swoich środków, które bank inwestuje w formie chociażby kredytów. Kredytobiorcy oczekują jak najtańszej oferty, a z kolei inwestorzy i akcjonariusze – jak najwyższej stopy zwrotu. Cała sztuka polega na tym, by w obecnych okolicznościach wysokiej inflacji i wysokiego poziomu stóp, tak poprowadzić instytucję bankową, żeby wszystkich zadowolić. I to właśnie staramy się robić.