Tymczasem, jak pisaliśmy niedawno, roczne lokaty w bankach, zawierane w grudniu 2018 r., były przeciętnie oprocentowane na około 1,6 proc. Od tego czasu indeks cen konsumpcyjnych wzrósł o 3,4 proc. rok do roku. To oznacza, że realne oprocentowanie takich lokat wyniosło około -1,8 proc. w skali roku. Deponentom to nie przeszkadza, bo na rynku brakuje odpowiedniej dla nich alternatywy: zyskownej, ale bezpiecznej. Cóż z tego, że są obligacje, skoro przed inflacją chronią te długoterminowe. Na dodatek w pierwszym roku od zakupu oprocentowanie obligacji czteroletnich wynosi 2,4 proc., a dziesięcioletnich 2,7 proc. Czyli zakup w tym roku przed inflacją nie uchroni.

Nieruchomości też mają być inwestycją bezpieczną – ale jeszcze bardziej długoterminową. Na dodatek o ile lokata kiedyś się kończy i dostaje się kapitał z odsetkami, podobnie jak w przypadku sprzedaży obligacji, o tyle wyjście z inwestycji w nieruchomości takie łatwe nie jest.

Foto: GG Parkiet

Banki mają nadmiar depozytów w stosunku do udzielonych kredytów, więc pieniądze klientów detalicznych nie są im tak bardzo potrzebne. Szukają więc możliwości obniżenia kosztu ich przetrzymywania – czyli oprocentowania. Widzą wyraźnie, że o ile zmniejsza się sukcesywnie wartość lokat terminowych, o tyle rosną środki utrzymywane na depozytach bieżących. A dla banków tym lepiej, że spora część trafia na konta oszczędnościowe.