Zadłużenie gospodarstw domowych spadło o 0,6 mld zł, tj. o 0,1 proc., do wysokości 779,1 mld zł – wynika z danych NBP. Po raz pierwszy spadek wartości lokat terminowych nie został zrekompensowany wzrostem wartości depozytów bieżących, do których zaliczane są konta oszczędnościowe. Z jednej strony może to być efekt większych wydatków. Związanych zarówno z dokonywanymi w czasie pandemii większymi zakupami i remontami, jak i trwającymi wakacjami. Jest jednak i druga strona medalu.

Standardowe oprocentowanie depozytów terminowych i kont oszczędnościowych jest w większości banków bliskie zeru. Trudno, żeby przy wynoszącej 3,1 proc. w lipcu inflacji zachęcały do oszczędzania oprocentowania rzędu 0,5, 0,1 czy nawet 0,01 proc. Nie wygląda na szczęście na to, żeby wzorem niektórych banków zagranicznych nasi kredytodawcy zaczęli pobierać opłaty za lokaty, zamiast wypłacać oprocentowania. Straszą, ale – jak pisaliśmy niedawno – tylko firmy. Za to w poszukiwaniu dochodów gotowi są zapewne wprowadzać prowizje od wszystkiego. Tu mogą ucierpieć posiadacze kont oszczędnościowych. Droższe przelewy, może opłaty za prowadzenie – a wtedy oszczędzanie przy wynoszących 0,01 proc. standardowych odsetkach będzie całkowicie nieopłacalne. Kategoria „depozyty bieżące" zacznie się niedługo składać faktycznie głównie z rachunków bieżących – bo do utrzymywanych na nich środków jest łatwiejszy (i tańszy) dostęp niż do pieniędzy na kontach oszczędnościowych. Standardowe oprocentowania w innych krajach bywają różne – 1 proc., 0,5 proc., 0,01 proc. w Niemczech (inflacja 0,7 proc.), maksymalnie 1,5 proc. we Włoszech (inflacja 0,2 proc.) czy 0,3 proc. we Francji (inflacja 0,5 proc.).