PiS starał się jak najbardziej skomplikować życie swoim następcom, maksymalnie opóźniając moment oddania władzy. Efekty tych działań widać teraz przy okazji prac nad budżetem na 2024 r. Żeby nie dawać prezydentowi pretekstu do ewentualnego rozwiązania parlamentu, należy przesłać mu do podpisu gotową ustawę budżetową przed końcem stycznia przyszłego roku. Wcześniej muszą ją zaakceptować Sejm i Senat. To dlatego w zaledwie cztery dni nowy rząd przygotował projekt budżetu na przyszły rok. Przyjął go we wtorek, a już w czwartek prace nad tym dokumentem ruszyły w Sejmie.
- Zmiana władzy wywołała pozytywną reakcję rynków finansowych. Od połowy października złoty umocnił się wobec euro i dolara odpowiednio o 5 i 9 proc., będąc w tym czasie jedną z najsilniejszych walut na świecie. Rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich spadły wczoraj poniżej 5 proc., czyli najniżej od wiosny zeszłego roku – mówił w czasie prezentacji projektu budżetu na 2024 r. minister finansów Andrzej Domański.
Kiedy popłyną do Polski pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy
Przekonywał, że to m.in. zasługa wysokiej wiarygodności nowego rządu. Wskazywał, że pozytywnie na wynik wyborów zareagowała także giełda, WIG zyskał 17 proc., a WIG20 19 proc.
Do pozytywów pierwszych dni nowych rządów min. Domański zaliczył też normalizację stosunków z Unią Europejską i nadzieje na szybki napływ do Polski szerokiego strumienia unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. – Zwracają na to uwagę agencje ratingowe. Agencja S&P podniosła nam prognozę wzrostu do 3,1 proc., jako jeden z powodów podając zdolność do odblokowania pieniędzy z KPO – mówił szef resortu finansów.
Podobnie widzi to rząd. - Przewidujemy, że po silnym spowolnieniu gospodarki w 2023 r., w przyszłym roku nastąpi wyraźne ożywienie i realne PKB zwiększy się o 3 proc. Polska ponownie znajdzie się więc w gronie najszybciej rozwijających się gospodarek w UE – stwierdził min. Domański.