Zaledwie 14 proc. obligacji związanych ze zrównoważonym rozwojem, wyemitowanych w ostatnich pięciu latach, jest zgodnych z globalnymi celami klimatycznymi. Zielone kłamstwo dotyczy też innych klas aktywów, produktów oraz kredytów i pożyczek. To każe postawić pytanie, czy jest sens inwestowania ukierunkowanego na zrównoważony rozwój? W ujęciu długofalowym – tak. Szczególnie jeśli greenwashing odejdzie do lamusa, a taki jest cel wprowadzanych właśnie unijnych regulacji.
– Już zaczyna się trend „czyszczenia” rynku. Produkty, które nie spełniają wymagań, znikają, a z drugiej strony rynek jest też bardziej ostrożny w deklarowaniu, że produkty finansowe są zrównoważone – mówi Aleksandra Stanek-Kowalczyk, partnerka EY Polska.
Czytaj więcej
Nadal wiele firm udaje, że ich biznes i produkty są bardziej związane z ESG, niż jest w rzeczywistości. Wcześniej ten proceder był niemal bezkarny, ale to się zmienia. Czy greenwashing wreszcie odejdzie do lamusa?
Zielonym aktywom sprzyjają globalne trendy związane z dekarbonizacją. Widać to w statystykach. Wartość inwestycji w zielone aktywa rośnie, a potrzeby są nadal ogromne. Do 2050 r. wysokość dodatkowych inwestycji potrzebnych każdego roku, by możliwy był powrót do trajektorii ku zerowej emisji netto, to aż 4 bln USD. Nie uda się zrealizować tego celu bez instytucji finansowych. Wyzwania są po obu stronach. Działalność banków nakierowana na finansowanie przedsiębiorstw powinna mieć wyraźnie zielony charakter. Teraz tak nie jest. A z drugiej strony emitenci powinni przekuć deklaracje związane ze zrównoważonym biznesem w praktykę. Do tego też daleka droga. Aż 94 proc. inwestorów ocenia, że w raportach spółek znajdują się zielone przekłamania. Odsetek ten jest wyższy niż w minionych latach, mimo iż firmy prześcigają się w deklaracjach związanych z ESG.