– W ubiegłym roku koszty energii w naszej produkcji nie przekraczały 18 proc., a teraz sięgają już 40 proc. Przewidujemy, że przy tym tempie wzrostów cen gazu oraz energii elektrycznej wkrótce przekroczą połowę całkowitych kosztów działalności i miniemy punkt, który dla naszych zakładów oznaczać będzie wstrzymanie produkcji. Dalej jest już tylko fala upadłości – twierdzi Szymon Dziak-Czekan, prezes Stowarzyszenia Polski Recykling, które w wysłanym w tym tygodniu liście do premiera Morawieckiego apeluje, by uznać branżę za energochłonną i objąć ją ochroną przed nadmiernym wzrostem cen energii.
– Skoro na tej liście są producenci odzieży skórzanej, to tym bardziej powinni się znaleźć tam chroniący środowisko i zasoby przetwórcy plastiku, w tym zwłaszcza firmy zajmujące się energochłonnym recyklingiem odpadów z tworzyw sztucznych – podkreśla Szymon Dziak-Czekan. Jak dodaje, w branży tego recyklingu działa ponad 300 zakładów. W większości są to małe i średnie firmy z polskim kapitałem. Według danych SRP, o ile jeszcze w zeszłym roku firmy członkowskie stowarzyszenia płaciły za jedną megawatogodzinę 350 zł, o tyle w tym roku ten koszt wzrósł już ponaddwukrotnie, do średnio 950 zł, zaś od stycznia przyszłego roku ma wzrosnąć do 2300 zł.
– Część zakładów już teraz pracuje na 60 proc. mocy produkcji, a od początku 2023 r., bez zamrożenia cen prądu, 70 proc. z nich deklaruje całkowite zawieszenie działalności – zaznacza prezes SPR, który obawia się, że wiele firm nie wytrzyma gwałtownej podwyżki kosztów energii i zamknie działalność. Kto więc będzie przetwarzał plastikowe butelki po napojach, które są podstawą systemu kaucji w Polsce? Według deklaracji wiceministra Jacka Ozdoby długo wyczekiwany projekt ustawy o systemie kaucji ma w październiku trafić do Sejmu – tak by mógł zacząć działać w ciągu dwóch lat – i umożliwić Polsce spełnienie unijnych regulacji dotyczących poziomów zbiórki opakowań z plastiku, które wejdą w życie w 2025 r. – System kaucji nie będzie mógł funkcjonować bez przetwórców – zaznacza Dziak-Czekan.