Gwałtowne przyspieszenie umocnienia dolara sprawiło, że we wrześniu wcześniej pozostające w cieniu rynki walutowe znalazły się w centrum uwagi. Napływy do amerykańskiej waluty wzmogły drastyczne przeszacowanie w górę skali oczekiwań co do dalszych podwyżek stóp Fedu oraz perspektywa zaostrzenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Według Deutsche Banku nasilenie napływów do dolara jest już porównywalne z notowanym w czasie paniki covidowej, wojny handlowej i kryzysu finansowego.
Waluty europejskie w dół
Indeks uważanego za bezpieczne schronienie na czas kryzysu i niestabilności geopolitycznej dolara zmierza do zamknięcia września wzrostem o ponad 4 proc., a w tym roku umocnił się już o prawie 19 proc. Ofiarą tego padają zarówno waluty większości gospodarek rozwiniętych, jak i te z rynków wschodzących.
Do najbardziej tracących należą euro (ramka 2) i inne waluty europejskie, w tym złoty (ramka 3), czemu sprzyja bliskość wojny rosyjsko-ukraińskiej i działania Kremla zmierzające do pogłębienia kryzysu energetycznego. Stary Kontynent zmierza w stronę recesji, a na nastrojach konsumentów ciążą obawy związane z sezonem grzewczym.
Spektakularne załamanie zanotował funt (ramka 1), któremu już wcześniej ciążyła perspektywa recesji, kryzys rosnących kosztów życia i podwyższona inflacja. W tej sytuacji brytyjska waluta zapłaciła wysoką cenę za błąd w polityce, za jaki uznać można plan obniżania w takich warunkach podatków. Straty wobec dolara pogłębiały jednak także waluty tradycyjnie uważane na równi z nim za bezpieczne schronienie – szwajcarski frank, a przede wszystkim japoński jen.
Coraz dłuższa lista zagrożonych niewypłacalnością
Bank w Tokio musiał interweniować w obronie krajowej waluty pierwszy raz od okresu tuż po kryzysie azjatyckim z lat 90., a na zbyt silnego dolara z niepokojem patrzą też inne kraje azjatyckie, w tym Chiny (ramka 4).