Wygląda na to, że potencjał do odreagowania spadków, które nastąpiły po wprowadzeniu ceł, jest bliski wyczerpania, choć rynek walut nie wskazuje na zamiar ewakuacji inwestorów zagranicznych.
Rozedrgany rynek walut
Notowania złotego w ostatnich miesiącach dość jasno zdradzały, jaki może być stosunek inwestorów zagranicznych do polskiego rynku akcji, i jeśli sugerować się nimi także teraz, to trudno znaleźć powody do obaw. Kurs USD/PLN pozostaje blisko tegorocznych minimów, aczkolwiek na rynku walut również mamy do czynienia ze sporą zmiennością. Jak tłumaczy Piotr Zembik z Oanda TMS, rynki walutowe wykazują dużą zdolność do selektywnej oceny ryzyka, dostosowując kursy walut do fundamentalnych uwarunkowań gospodarczych i geopolitycznych. – Choć zmienność była w ostatnich kilkunastu dniach znacząca, nie widać paniki. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja jest dynamiczna i w obliczu kolejnych posunięć administracji USA rynki mogą być nadal zaskakiwane – mówi.
Cena dolara potrafi się zmieniać codziennie o kilka groszy, natomiast wtorkowy wzrost do 3,80 zł w środę został z nawiązką zredukowany. Przypomnijmy jednak, że kilka miesięcy temu, kiedy złoty zaczął się umacniać, nieco wyprzedzając zwyżki akcji, USD był w nieco innej sytuacji – w międzyczasie ryzyko recesji w USA zdecydowanie wzrosło, a prognozy zysków spółek spadły.
Polski rynek akcji zachowuje się więc całkiem spokojnie. Przykładowo w środę po południu WIG20 trzymał się poziomu zamknięcia z poprzedniego dnia przy ponad 1-proc spadku S&P 500 i 0,5-proc. przecenie DAX-a. Jak jednak zauważa Piotr Neidek, analityk BM mBanku, na rynku walutowym widać, iż złoty nie ma ochoty dalej się umacniać. – Podwójne dno na USD/PLN generuje obawy, że lokalnie może zmieniać się trend. Natomiast EUR/PLN bije kolejne opory – zauważa. Z rana EUR/PLN wzbił się nawet do 4,309, ale po południu zawrócił i złoty był nawet silniejszy.
W trakcie dnia indeks dużych spółek próbował nawet rosnąć, ale w raczej spadkowym otoczeniu na globalnych rynkach nie miał większych szans. Sygnał coraz większego zmęczenia popytu uwidocznił się już we wtorek, a to może być dobra okazja dla niedźwiedzi, które doszły już do głosu w Azji. Słabość wschodnich rynków można natomiast tłumaczyć kolejnym epizodem celnym w mocowaniu się między USA a Chinami. W środę mocno tracił Hang Seng, dla którego była to pierwsza mocniejsza przecena po ostatnim krachu giełdowym. – Indeks wrócił pod 21 tys. pkt i nie można wykluczyć, że na celowniku niedźwiedzi ponownie jest psychologiczna wartość 20 000 pkt. W Szanghaju także rozpoczęła się wyprzedaż akcji – zauważa Neidek. Shanghai Composite Index nie zdołał nawet wypełnić w całości okna bessy. – Ta słabość generuje obawy, że ostatnie podbicie to tylko korekta wzrostowa, a nie nowy impuls – ocenia.