Tydzień na rynkach: Mocna reakcja giełd

Wojny na taką skalę niemal w środku Europy trudno się było spodziewać. Choć groźba konfliktu wisiała w powietrzu, to jednak jego wybuch stanowi zaskoczenie. Nerwowa reakcja rynków nie może więc dziwić.

Publikacja: 25.02.2022 13:34

Tydzień na rynkach: Mocna reakcja giełd

Foto: AFP

Trudno znaleźć właściwe słowa, na określenie tego, co się stało. Sytuację można porównać jedynie do wydarzeń z 11 września 2001 r., czyli terrorystycznego ataku na Stany Zjednoczone. Nerwowe reakcje widać było od rana we wszystkich segmentach światowych rynków finansowych.

Rynki finansowe w szoku

Dolar umocnił się względem euro do poziomu widzianego poprzednio prawie miesiąc temu, ale amerykańska waluta jest najmocniejsza od niemal dwóch lat. Dollar Index z łatwością wzniósł się nad lokalny szczyt z końca lutego i znalazł się najwyżej od połowy 2020 r. Inwestorzy szukając bezpiecznej przystani rzucili się także na amerykańskie obligacje skarbowe, sprowadzając rentowność papierów dziesięcioletnich do 1,91 proc., choć jeszcze kilka dni temu przekraczała 2 proc. Ceny papierów dłużnych wielu państw także znacznie poszły w górę, ale skalę paniki najlepiej ilustruje sięgający niemal 30 proc. skok rentowności obligacji rosyjskich, które tak tanie poprzednio były niemal równo osiem lat temu. Pod względem rentowności, sięgającej prawie 14 proc., ustępują jedynie obligacjom tureckim (których rentowność sięga niemal 25 proc.). Nienotowany od prawie ośmiu lat poziom przekraczający 4 proc. osiągnęły polskie papiery dziesięcioletnie.

Relatywnie spokojny był początek handlu na parkiecie nowojorskim. S&P 500 zniżkował co prawda o prawie 3 proc., ale skala przeceny szybko uległa redukcji o połowę. Niemniej jednak spadkowa tendencja ulega pogłębieniu. Od szczytu z początku stycznia indeks ten traci już 13 proc., Dow Jones idzie w dół o ponad 11 proc., a Nasdaq Composite o niemal 20 proc., nie schodząc jednak poniżej umownej granicy bessy. Końcówka czwartkowej sesji na Wall Street stała już pod znakiem wzrostu, ale bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia to spadek S&P 500 o ponad 2 proc., Dow Jones tracił ponad 3 proc., a Nasdaq Composite szedł w dół o prawie 2 proc.

Paniczne nastroje ogarnęły niemal wszystkie światowe parkiety. Shanghai Composite tracił w czwartek jedynie 1,7 proc., ale indyjski Sensex spadał o ponad 4,7 proc., w Hongkongu i na Tajwanie indeksy zniżkowały po 2,5–3 proc. Czerwieni nie uniknął żaden indeks giełdowy na świecie, poza słowackim. Sięgającą niemal 40 proc. przeceną skarcony został zasłużenie moskiewski RTS. Znalazł się najniżej od czasów globalnego kryzysu finansowego z lat 2008–2009. Mocno tracą także indeksy giełdowe krajów sąsiadujących z Rosją i Ukrainą. Poza naszymi, silnie w dół, o ponad 8 proc., idzie indeks giełdy w Budapeszcie, po 4–6 proc. zniżkują wskaźniki giełd państw nadbałtyckich. Z oczywistych względów nieczynna w czwartek była giełda ukraińska. Indeks rynków wschodzących zniżkował do czwartku o 4,5 proc.

Na głównych giełdach europejskich także dominowała wyprzedaż. Niemiecki DAX czwartkową sesję kończył spadkiem o 4 proc., choć w ciągu dnia skala przeceny była niemal dwukrotnie wyższa. Indeks znalazł się najniżej prawie od równo 12 miesięcy. Podobnie było w Paryżu, gdzie CAC 40 spadał o prawie 4 proc., a londyński FTSE 250 tracił 2,8 proc.

Warszawska giełda na pierwszej linii

Poza parkietem rosyjskim, najmocniej na inwazji na Ukrainę, ucierpiała nasza giełda. Na wyobraźnię inwestorów podziałała tu najwyraźniej bliskość geograficzna centrum konfliktu, ale z pewnością nie bez znaczenia było tu regionalne znaczenie warszawskiego parkietu i płynność handlu. Duzi inwestorzy instytucjonalni w podejmowaniu decyzji bardziej myślą „koszykowo", przyglądając się grupie rynków, niż patrząc z perspektywy poszczególnych giełd. A w chwilach paniki płynność rynku działa na jego niekorzyść. Indeks naszych największych firm zaliczył w czwartek spadek o prawie 11 proc., największy od czasu covidowego tąpnięcia z marca 2020 r. i jeden z największych w historii. O tyle samo zniżkował wskaźnik szerokiego rynku, a działo się to przy bardzo dużym wolumenie obrotów, najwyższym od maja 2020 r. W skali tygodniowej spadki niemal nie mają sobie równych w historii naszego rynku. W sierpniu 2008 r., czyli w czasie globalnego kryzysu finansowego, WIG zniżkował w najgorszym momencie o ponad 15 proc., zaś do czwartku tracił 16,5 proc. Przy dużych obrotach do czwartku indeks średnich firm zniżkował o prawie 15,5 proc. Tym samym trzeszczy techniczne wsparcie z początku stycznia ubiegłego roku. Relatywnie najbardziej łagodnie los obszedł się z segmentem najmniejszych firm, który zniżkował do czwartku o nieco ponad 10 proc.

Patrząc na zmiany notowań w gronie największych spółek warszawskiego parkietu, trudno zachować spokój. Przekraczająca jedną czwartą przecena akcji LPP stanowi najlepszą ilustrację nastrojów inwestorów. Sięgający niemal 17 proc. spadek notowań walorów PKO BP robi nie mniejsze wrażenie. Papiery CCC tylko w czwartek zniżkowały o 16 proc., a Pekao – o 14,5 proc. Trudno o racjonalne komentarze, gdy walory ośmiu naszych blue chips tracą od 13 do 25 proc., a najmniejszy wymiar przeceny to 2 proc., w przypadku papierów Orange. Za przecenę największych polskich firm w znacznym stopniu odpowiada kapitał zagraniczny, ale rodzimi gracze także pospiesznie redukowali pozycje.

Spośród średnich firm najbardziej cierpiały akcje spółek działających za naszą wschodnią granicą oraz tych, których biznes jest z tym kierunkiem związany. Akcje Kernela w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia potaniały o ponad 53 proc. Walory Asbisu zostały przecenione o jedną trzecią. Próżno szukać branżowego klucza, mogącego wyjaśnić powody spadków. O ponad 20 proc. zniżkowały akcje Develii, a tylko nieznacznie ustępowały im papiery banku Millennium. Po niewiele mniej niż 20 proc. w dół szły walory firm związanych z medycyną (Mabion, Bomed), banków (Alior, Bank Handlowy), przemysłowych (Famur). Akcje żadnego z przedstawicieli średnich firm nie uchroniły się przed spadkami. Bardzo podobnie było w segmencie najmniejszych spółek, gdzie jedynym wyjątkiem były rosnące o niemal 66 proc. akcje Lubawy, której część produkcji jest kierowana na potrzeby wojska. Walory działającej na Ukrainie Astarty zniżkowały o prawie 40 proc., a tylko nieznacznie ustępowały im papiery IMC. Dwucyfrowe spadki notowały papiery aż 28 małych firm, niezależnie od branży, od medycyny, przez banki, po przedstawicieli przemysłu.

Ropa wygrywa ze złotem

W kontekście rosyjskiej inwazji na Ukrainę oczywistym zjawiskiem jest silny wzrost notowań surowców energetycznych. Co prawda w warunkach szalejącej inflacji trudno sobie wyobrazić, by w repertuarze ewentualnych sankcji na Rosję znalazło się embargo na eksport ropy naftowej i gazu ziemnego, to jednak reakcja rynków była jednoznaczna. Amerykańska WTI do czwartku drożała o nieco ponad 2,5 proc., choć momentami jej cena dochodziła do 100 dolarów za baryłkę. Czarny scenariusz, do niedawna uznawany za niezbyt realny, nieoczekiwanie szybko stał się faktem. Notowania europejskiej Brent zwyżkowały także o ponad 2 proc., ale baryłkę można było kupić w czwartek już za niewiele ponad 95 dolarów. To poziom najwyższy od października 2014 r., a pułap 100 dolarów w ostatnich dniach również był w grze. Notowania gazu ziemnego szły do czwartku w górę o niespełna 5 proc., momentami docierając do poziomu najwyższego od grudnia ubiegłego roku. Biorąc jednak pod uwagę poziom napięcia i nasilenie konfliktu, tak słaba zwyżka cen gazu może nieco dziwić. Surowiec te może bowiem stać się ważnym orężem Rosji wobec perspektywy zaostrzenia relacji i wprowadzenia przez Zachód sankcji. Najmocniej, o prawie 24 proc. skoczyły notowania węgla, choć wciąż pozostają zdecydowanie poniżej szczytu z października ubiegłego roku.

Poziom awersji do ryzyka raczej słabo przełożył się na ceny złota. Notowania kruszcu co prawda momentami zdecydowanie zbliżały się do 2000 dolarów za uncję, ale ostatecznie do czwartku traciły nieco ponad 0,5 proc., schodząc jednak w czwartek poniżej 1900 dolarów. Jeśli w najbardziej nerwowej fazie rosyjskiej agresji złoto nie zdołało pokonać trwale 2000 dolarów, można wątpić, czy w najbliższym czasie poziom ten ponownie zobaczymy. Bardzo mocne, przekraczające 4 proc. spadki miały miejsce w czwartek na rynku palladu i platyny, jednak bilans pierwszych czterech sesji tygodnia w przypadku pierwszego z metali jest neutralny, a dla platyny oznacza zniżkę o niemal 3 proc. Lekko zniżkowały notowania kontraktów terminowych na miedź, które od kilku tygodni kontynuują ruch w bok. Nieznacznie, o niespełna 1 proc. w górę szły ceny aluminium, trzymając się blisko rekordowo wysokiego poziomu.

Wojenny konflikt na wschodzie odcisnął zdecydowane piętno także na części rynków towarów rolnych. Notowania pszenicy skoczyły aż o ponad 16 proc., osiągając poziom najwyższy od prawie dziesięciu lat. O ponad 3 proc. zdrożała soja, a notowania kukurydzy poszły w górę o ponad 5,5 proc. Kawa potaniała o ponad 3 proc., a kakao o niespełna 1 proc. Bardzo znaczące, przekraczające 10 proc. spadki miały miejsce na rynku uprawnień do emisji CO2.

Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Niedźwiedzie w natarciu. Wall Street się broni
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Analizy rynkowe
Ropa największym rozczarowaniem, a złoto główną nadzieją inwestorów
Analizy rynkowe
Walka o przetrwanie trwa. Bogdanka nadal utrzymuje rentowność
Analizy rynkowe
Spółki w głębokiej korekcie. Co im pomoże?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Analizy rynkowe
Projekcje słabe dla drogiego i silnie skoncentrowanego S&P 500, ale nie dla amerykańskich akcji jako takich
Analizy rynkowe
Techniczna spółka dnia. Kurs akcji PKO BP na linii długoterminowego trendu wzrostowego