Kiedy na jesieni 2022 roku WIG runął w okolicę 45 tys. pkt na skutek strachu na rynkach związanego z atakiem inflacji, podwyżkami stóp procentowych na świecie i geopolitycznymi konsekwencjami rosyjskiej inwazji na Ukrainę, chyba nikt nie spodziewał się, że raptem 2,5 roku później indeks znajdzie się nieopodal 100 tys. pkt. Choć perspektywa pokonania tego pułapu to teraz oczywisty powód do świętowania, można się zastanawiać, czy giełdowe wahadło, które na jesieni 2022 r. drastycznie przechyliło się w stronę negatywną, teraz nie przechyla się przypadkiem za bardzo w drugą stronę? Na wykresie pokazujemy, że WIG już mocno oderwał się w górę od 20-letniej linii regresji (trendu), wyznaczającej typowe tempo wspinaczki indeksu. Dzieje benchmarku w ostatnich dwóch dekadach to wahania wokół tej linii. Zjawisko to może niepokoić, choć pamiętajmy też, że w czasie silnego trendu wzrostowego nie jest łatwo złapać szczyt koniunktury.
Czas odświeżyć nasz wykres z cyklicznymi hossami i bessami na GPW. Kiedy w pierwszej połowie ubiegłego roku zasięg zwyżki WIG od dołka z jesieni 2022 zbliżył się do 100 proc., pokazywaliśmy, że pod tym względem hossa dorównuje już niemal poprzedniemu rynkowi byka, zakończonemu w 2021 roku. Teraz, gdy w momencie pisania tego artykułu, skala zwyżki doszła już do 118 proc., okazuje się, że trend wzrostowy osiągnął rozmiary dokładnie takie, jak na szczycie w marcu 2000 roku (koniec „bańki internetowej”). Oznacza to, że lista przypadków na naszym wykresie, w których zasięg zwyżki jest co najwyżej taki jak obecnie, wydłużyła się do czterech (spośród sześciu). Hossa niewątpliwie jest więc jeszcze bardziej zaawansowana, jak na historyczne standardy (również pod względem czasu trwania). Zaawansowana, co nie znaczy jednak ekstremalnie „rozciągnięta”, bo przecież nadal daleko jej do osiągnięcia rozmiarów porównywalnych z epokowym rynkiem byka z lat 2002–2007.
Pokaźny, jak na historyczne standardy, zasięg obecnej hossy na GPW to częściowo efekt tego, z jak niskiego pułapu startowały (na jesieni 2022) wyceny akcji. Przypomnijmy, że bloombergowski wskaźnik ceny do prognozowanych zysków spółek runął wtedy w okolicę zaledwie 5 (niżej niż w trakcie globalnego kryzysu finansowego 2008/2009). Stamtąd przebył już długą drogę w górę, ale czy doszedł do niebezpiecznie wysokiego pułapu? W okolicy 11,5 w momencie pisania tego artykułu wskaźnik jest na umiarkowanym poziomie. Na GPW nie jest już tanio (najlepsza okazja za nami), ale drogo też jeszcze nie. Pomijając już zniekształcone przez pandemię ekstremalne wartości z 2021 roku, typowe, cykliczne szczyty P/E formowały się w przedziale mniej więcej 15–18. Do tych wartości brakuje jeszcze ok. 30–50 procent! Czynnik ryzyka to chwiejny historycznie poziom zysków polskich spółek, które w razie niekorzystnego scenariusza w gospodarkach potrafiły szybko ulegać redukcji.