Czwartkowy odczyt amerykańskiej inflacji CPI wywołał zamieszanie na rynkach i falę spekulacji wobec dalszych posunięć Rezerwy Federalnej. Przed decyzją, mającą zapaść 2 listopada, prawdopodobieństwo podwyżki stóp wynosi obecnie 94 proc. Tydzień temu było to 75 proc. Na te prognozy wpływ będzie miał jeszcze prezentowany 27 października wstępny odczyt dynamiki PKB w USA za październik.
W cieniu amerykańskiej Rezerwy Federalnej, choć nie bez wpływu na rynki, znalazły się Bank Anglii i Bank Japonii. Ten pierwszy w związku z decyzją o losach ratunkowego skupu obligacji w Wielkiej Brytanii, drugi – wobec prawdopodobnej, kolejnej interwencji na rynku walutowym wobec rekordowego osłabienia jena, przekraczających 147 USD/JPY, bliskich maksimów z 1998 r.
Sytuacja nie pozostała bez wpływu na polski rynek. Obligacje 10-letnie dawały w czwartek stopę zwrotu 8,2 proc., co spowodowało gwałtowny napływ kapitału na rynek walutowy. W efekcie do końca dnia złoty umocnił się o 5 gr względem euro, spadając chwilami poniżej 4,805. Ale piątek przyniósł gwałtowne odreagowanie – euro kosztowało przed południem nawet ponad 4,835 zł. Dolar, który w czwartek dołował w rejonach 4,90, spadając o 12 gr, w piątek po południu przekroczył 4,96 zł. Frank szwajcarski, który tracił w czwartek nawet 8 gr, zyskiwał w piątek do 4 gr.