Wszystkie zyskują podobnie, czyli po około 10 proc., jednak tylko złoto wyznacza nowe historyczne szczyty. Pallad i platyna to głównie metale przemysłowe, więc ich słabość w ostatnich kwartałach nie może dziwić ze względu na ogólną słabość metali. Srebro z reguły podąża za złotem, więc spodziewałbym się, że zacznie gonić złoto i zaatakuje zeszłoroczny szczyt na poziomie 35 USD/oz jeszcze w I kwartale.

Szansą jest Donald Trump, który prowadzi silne negocjacje handlowe z Meksykiem, Kanadą i Chinami. Trump ogłosił cła na Meksyk w wysokości 25 proc., jednak nie zostały jeszcze one wprowadzone, ale może do tego dojść na początku marca. Meksyk jest największym producentem srebra na świecie, natomiast USA są jednym z największych konsumentów tego metalu. Niewątpliwie nałożenie ceł na Meksyk mogłoby wywołać braki srebra, a trzeba pamiętać, że ma ono tysiące zastosowań i z reguły stanowi niewielki procent kosztów produkcji. Stąd znaczący wzrost jego ceny spotkałby się z ogólną akceptacją, ponieważ nie wpłynąłby istotnie na ceny produktów, w których znajduje się srebro. Jeżeli dołożymy do tego deficyt na tym rynku, który występuje już od pięciu lat, to rysuje nam się potencjalny pozytywny scenariusz notowań srebra. W przeszłości mogliśmy być świadkami niedoboru srebra, chociażby w latach 1980 i 2010, co wpłynęło na ogromny wzrost jego ceny.