Jeszcze kilka miesięcy temu nagłówki w mediach sugerowały zakup ciepłych swetrów na nadchodzącą zimą przez ekstremalne ceny energii i gazu. Zima przy cenie gazu rzędu 300 euro za megawatogodzinę nie byłaby tania i najprawdopodobniej ciepła. Obawy te jednak już dawno przeminęły i teraz zadajemy sobie pytanie, czy to już koniec ery ekstremalnie drogiego gazu i wysokich rachunków za energię? Czy z drugiej strony to początek większych problemów przed którymi stoi Europa oraz inne kraje uzależnione od gazu?
Najwyższe ceny gazu w historii już za nami
W pewnym momencie ceny gazu na rynkach europejskich skoczyły do poziomu 300 EUR/MWh, co było 10 krotnie wyższą ceną niż przed pandemią czy nawet 30 krotnie wyższą niż w trakcie covidowego dołka. Głównym motywem wysokich cen była wojna w Ukrainie, choć jednocześnie podstawy do wzrostów stworzyli sobie sami Europejczycy poprzez zbyt małą dywersyfikację źródeł energii i dostaw surowców, gdzie dominującą rolę ogrywała Rosja. Na to wszystko nałożyły się jeszcze niskie stany magazynowe po poprzedniej zimie. Za pomocą systemu przesyłowego Nord Stream Rosja chciała w jeszcze większy sposób uniezależnić Europę od swoich dostaw, ucinając inne szlaki eksportowe. W tym miejscu należy również zwrócić uwagę, że Europa sama od wielu lat ograniczała własne wydobycie i nie dywersyfikowała dostaw, z wyjątkiem kilku krajów.
Drogi gaz oznaczał fatalne wieści dla europejskiej gospodarki
Wysokie ceny gazu doprowadziły do spustoszenia w europejskiej gospodarce, która nie zapadła się jedynie dzięki wcześniejszemu rozpędowi oraz wsparciu finansowemu ze strony władz. Oczywiście to wszystko nie obyło się bez wpływu na inflację, która skoczyła do poziomów nieobserwowanych od dziesięcioleci. Warunki handlowe w krajach UE były najgorsze w historii, co doprowadziło do spadku popularnego eurodolara poniżej parytetu! Europejskie indeksy również nie radziły sobie dobrze, a im dalej na wschód tym gorzej. Indeksy znalazły się najniżej od pandemii, a DAX od szczytu stracił 25% przy spadku polskiego WIG20 rzędu niemal 50%.
Europa stanęła na wysokości zadania
Mija niemal rok od rozpoczęcia inwazji Rosji w Ukrainie i od tego czasu mocno zmieniła się polityka dotycząca gazowego giganta czy samego miksu energetycznego. Unia Europejska, Stany Zjednoczone oraz G7 nałożyły szereg ograniczeń dla Rosji i jednocześnie rezygnowały z dostaw surowców z tego kraju. Oczywiście Europa musiała znaleźć innych dostawców, choć na początku niektóre kraje liczyły na szybki powrót prowadzenia biznesu z Rosją. Ostatecznie jednak Rosja zmusiła Europę do kupowania gazu z różnych miejsc, m.in. poprzez potężne zwiększenie importu LNG, który kupowany jest nie tylko na rynku spot, ale obecnie również podpisywane są długoterminowe kontrakty przy dalszym rozbudowywaniu infrastruktury.
Pogoda nam sprzyja
Tak łagodnej pogody podczas okresu grzewczego nie obserwowaliśmy w zasadzie od lat. Wysokie temperatury oraz wcześniejsza destrukcja popytu w przemyśle wpłynęła na ograniczenie zużycia średnio o 15-20%. Europa od dawna próbowała odejść od emisyjnych źródeł energii, a gaz miał być jedynie paliwem przejściowym, a teraz wydaje się, że wszystkie procesy powinny być jeszcze przyspieszone. Z drugiej strony pogoda potrafi być kapryśna, dlatego Europa powinna mieć na uwadze wcześniejsze problemy z dywersyfikacją i nie opierać się jedynie na zielonej energii, ale również spoglądać w stronę źródeł kopalnych czy atomu, a zapewnić stabilizację i bezpieczeństwo.