Cap na rosyjską ropę
Nie da się ukryć, że na rynku ropy dzieje się dosyć sporo. Po pierwsze należy wspomnieć o tym, że kraje G7 oraz UE zdecydowały się na nałożenie limitu cenowego na eksport rosyjskiej ropy drogą morską. Co to oznacza, przynajmniej w teorii? Kraje trzecie, które będą kupowały rosyjską ropę będą mogły korzystać z usług tankowców zarejestrowanych w G7 i UE oraz korzystać z ubezpieczeń jedynie, kiedy cena zakupu będzie mniejsza lub równa 60 USD za baryłkę. Co 2 miesiące ma dochodzić do rewizji warunków i cena ma być ustalana na poziomie 5% poniżej średniej ceny dla rosyjskiej ropy. Polska chciała bardziej restrykcyjnych zasad, sięgających nawet 20-30 USD za baryłkę, ale Stany Zjednoczone nie chciały powstania zbyt dużej luki podażowej na rynku.
Co to oznacza w praktyce? Na ten moment niezbyt wiele. Rosyjska ropa Urals jest obecnie sprzedawana poniżej capu cenowego, a dodatkowo Rosja może korzystać również ze swojej floty tankowców, co pozwoli na ominięcie sankcji. Istnieje również duże prawdopodobieństwo korzystania z innych metod na omijanie sankcji, które były widoczne już w tym roku w krajach europejskich.
Rosja sprzedaje obecnie ropę w zachodnich portach po cenach niższych niż wynosi nowo wprowadzony limit cenowy. Źródło: Bloomberg, Argus Media
Embargo na rosyjską ropę
Należy pamiętać, że poza limitem cenowym, kraje UE wstrzymują import rosyjskiej ropy z dniem 5 grudnia. Obecnie jest to zaledwie 1-1,5 mln brk na dzień, ale wciąż kraje UE będą musiały szukać innego sprzedającego. Zdecydowanie większym problemem będzie embargo na produkty ropopochodne, które wchodzi w życie 5 lutego. Wtedy kraje UE przestają kupować produkty ropopochodne, w tym przede wszystkim diesla, którego w krajach UE jest po prostu mało. Właśnie dlatego nie można wykluczyć kolejnej fali wzrostu cen diesla w stosunku do benzyny początkiem nowego roku.