Po słabym rozpoczęciu wczorajszej sesji, w późniejszych godzinach notowania ropy naftowej mocno wystrzeliły w górę, kończąc środową sesję na znaczącym plusie: dla ropy Brent było to ponad 2% zwyżki, a dla amerykańskiej ropy WTI – ponad 3% zwyżki.
Większy wzrost notowań ropy w Stanach Zjednoczonych nie był przypadkowy, bowiem kluczowym impulsem dla cen okazały się wczoraj dane Departamentu Energii dotyczące eksportu ropy naftowej z USA. Jak podała ta instytucja, w poprzednim tygodniu eksport ropy naftowej z tego kraju wyniósł 5,1 mln baryłek dziennie, co jest najwyższym wynikiem w historii. Ta liczba została odczytana jako sygnał solidnego popytu na rynku ropy i zachęciła wielu inwestorów do kupna tego surowca.
Trudno jednak mówić tu o dużym zaskoczeniu. W 2015 roku administracja Baracka Obamy zniosła obowiązujący przez 40 lat zakaz eksportu ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych, rozpoczynając tym samym proces stopniowego zwiększania obecności amerykańskiego surowca na arenie międzynarodowej. W tym roku proces ten przyspieszył z oczywistych względów: dostępność ropy rosyjskiej jest mniejsza, a kraje OPEC+ obniżają limity produkcji, wobec czego zapotrzebowanie na ropę z USA się zwiększa.
Notowania ropy naftowej WTI – dane dzienne
O dużym popycie na paliwa świadczą z kolei niskie zapasy destylatów, zwłaszcza oleju opałowego – obecnie amerykańskie rafinerie dwoją się i troją, aby zaopatrzyć rynek w ten surowiec przed nadchodzącą zimą. Tymczasem zapasy samej ropy naftowej w minionym tygodniu zwyżkowały o 2,59 mln baryłek. W obliczu rosnącego eksportu inwestorzy uznali to za drugorzędną informację, o nieznacznym wpływie na ceny ropy. O ile sam wzrost zapasów jest większy niż prognozy z początku tygodnia, to jednocześnie jest on niższy niż wtorkowe szacunki Amerykańskiego Instytutu Paliw.