W listopadzie handel na warszawskim parkiecie przebiegał pod znakiem kontynuacji zwyżki głównych indeksów, choć jej tempo wyhamowało. Mimo to WIG zdołał pokonać barierę 75 tys. pkt i ustanowić nowy rekord wszech czasów (który z początkiem grudnia został poprawiony).
Dodatkowych emocji dostarczył inwestorom kończący się sezon publikacji raportów wynikowych, w którym przeważały pozytywne zaskoczenia. W takich sprzyjających warunkach większość biur maklerskich biorących udział w naszej rywalizacji poprawiła stan posiadania swoich portfeli, ale były też takie, którym zyski przeszły koło nosa.
Mniejsze spółki wracają do łask
Widać, że w miarę kontynuacji hossa zaczyna się coraz bardziej rozlewać na mniejsze spółki, będące w ostatnich miesiącach w cieniu największych firm z WIG20, które na fali powyborczej euforii skupiły na sobie niemal całą uwagę inwestorów. Jest szansa, że efekt ten zostanie wzmocniony w kolejnych miesiącach i do zwyżek w większym stopniu dołoży się szeroki rynek.
– Zgodnie ze standardowym scenariuszem hossy to często początkowe odbicie dużych spółek, w ślad za globalnymi indeksami, stopniowo przekładało się na powrót kapitału inwestorów indywidualnych na GPW, poprawiając stopy zwrotu w segmencie małych i średnich firm – wskazuje Michał Krajczewski, kierownik zespołu doradztwa inwestycyjnego w BM BNP Paribas. – Patrząc na historyczną sezonowość, grudzień jest statystycznie jednym z lepszych miesięcy dla blue chipów, więc możliwe, że trend mocniejszego WIG20 może jeszcze chwilę potrwać. Z kolei początek roku historycznie wskazywał na lepsze stopy zwrotu małych spółek (tzw. efekt stycznia) – możliwe, że i tym razem wpiszemy się w ten scenariusz, biorąc pod uwagę stopniowo poprawiające się napływy kapitału do krajowych funduszy akcji dzięki dobremu zachowaniu indeksów na GPW w tym roku – dodaje.