WIG ma za sobą najlepszy tydzień od września. Zwyżka o 3,4% to jednak jak na razie jedynie powiew optymizmu, który przypomniał o możliwościach, jakie niosą ze sobą ostatnie tygodnie roku. Indeks szerokiego rynku ma niską bazę do tego, aby końcówka 2024 r. wypadła korzystnie. Poprzedni kwartał okazał się spadkowy (-6%). Ostatni miesiąc także (-4,5%). Na wykresie tygodniowym, liniowym wsparcie 79600 pkt zostało jedynie delikatnie naruszone. Brakuje jednak powrotu do kanału i negacji podażowych sygnałów. Gdzie szukać przełomu na wykresie? Ostatni, średnioterminowy szczyt znajduje się na wysokości 86462 punktów. Jeżeli byki myślą o wygranej końcówce 2024 r., wspomniany cel powinien zostać osiągnięty.
Liczy się tylko Trump
Kamil Cisowski, DI Xelion
Pod nieobecność rynku polskiego Europa kontynuowała hossę, a poniedziałek przyniósł na głównych indeksach stopy zwrotu od 0,40% (IBEX) do 1,56% (FTSE MiB). Niemiecki kanclerz Olaf Scholz przyspieszył w niedzielę wotum zaufania w parlamencie, co potencjalnie będzie skutkowało przedterminowymi wyborami w drugiej połowie stycznia lub lutym. W naszej ocenie zakończą się nawet większą porażką rządzącej koalicji niż miało to niedawno miejsce w Japonii.
S&P 500 wzrósł wczoraj o 0,10%, a Nasdaq o 0,06%. Można by to podsumować jako sygnał słabnącego „Trump trade”, gdyby nie fakt, że o 8,96% drożała Tesla, a bitcoin w samą niedzielę pokonał dystans między 80 tys. USD a 90 tys. USD – od początku miesiąca zyskał już 27%, Tesla 40%. Ujmijmy to więc jako sygnał, że euforia po wyniku amerykańskich wyborów może słabnąć, ale na razie ich wygrani pozostają wygranymi, a przegrani przegranymi – srebro przeceniło się od początku miesiąca o 7%, złoto o 5%, euro notowało wczoraj nowe minima względem dolara. Na marginesie, w tym ostatnim fakcie można dostrzec też kompletną niewiarę rynku w popularną medialnie tezę, że jednym z pierwszych działań amerykańskiego prezydenta będzie ograniczenie autonomii Fedu.
Tezę o tym, że „liczy się tylko Trump” potwierdza dzisiejsze zachowanie rynków azjatyckich. Indeksy spadają, wiedzione w dół przez trzyprocentową przecenę w Hongkongu. Media donoszą, że faworytem do objęcia urzędu sekretarza stanu jest Marco Rubio, zwolennik agresywnej polityki wobec Chin, inny ich wróg, Mike Waltz, miałby zostać doradcą ds. bezpieczeństwa. Kontrakty futures na amerykańskie indeksy również spadają, jeszcze silniej na europejskie. W takim otoczeniu może się okazać, że Warszawa ma ograniczone szanse, by odrobić „utraconą” poniedziałkową sesję, ale powinna zachowywać się lepiej niż reszta rynków. W trakcie dnia będzie brakowało naprawdę istotnych dla rynków danych, na te będziemy musieli zaczekać do jutra – w środę opublikowana zostanie inflacja CPI z USA.
Wall Street na historycznych szczytach, Azja w strachu